Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 19

Wątek: Grudniowe Bieszczady

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2011
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    66

    Domyślnie Grudniowe Bieszczady

    Trzech nas było z różnych odległych od gór miejscowości. Najdalej mieszkający przy normalnie działającej komunikacji prawie dobę musi jechać od siebie w Bieszczady.
    Oczywiście zawsze coś się ciekawego na kolei dzieje. Pociąg odjeżdża z opóźnieniem, opóźnienie się zwiększa i kolega zamiast wygodnie jechać pociągiem przez Kraków musi przesiąść się na PKS w Warszawie. Wszystko kończy się szczęśliwie i siódmego grudnia rano jesteśmy w Ustianowie.
    Przed wojną było tam górskie lotnisko szybowcowe na stoku Żukowa.
    Po wojnie, jak głosi wieść, jeden z prominentów lecąc samolotem zachwycił się wielką ilością zieleni bieszczadzkiej i zainicjował powstanie kombinatu drzewnego w Ustianowej.
    Kombinat po 20 latach padł i pozostały tylko niezbyt malownicze ruiny.



    Pierwszy dzień to wejście na pasmo Żukowa. Pogoda znośna, idziemy „na przełaj” tak jak lubię.
    Wzdłuż wiedzie wygodna leśna droga, widoków niezbyt wiele, spadamy do wsi Czarna Dolna.
    Śniegu niezbyt dużo, pod spodem zmarznięta ziemia, nie odbyło się bez paru upadków. Po krótkiej przerwie przy sklepie idziemy wzdłuż rzeczki Czarnej w stronę pieczary.
    Początek to zarośnięta droga, która później niknie a my musimy stromym zboczem wspinać się pod górę, przekraczać potok wielokrotnie, sama przyjemność.






    Pieczarę osiągnęliśmy tuż przed zmrokiem. Zanocowaliśmy nieopodal w opuszczonej chacie pasterzy. Bardzo „przewiewna” ale nadała się, szczególnie że zaczęło mocno wiać.



    Szkoda że jacyś zakompleksieni popaprańcy musieli nabazgrać.



    Kolejny dzionek to wejście na Otryt. Pogoda się popsuła, deszcz ze śniegiem, później deszcz, cały czas wiało, wyżej szczęśliwie padał już tylko śnieg. Padało i wiało mocno, skorzystaliśmy więc z przydrożnego barakowozu robotników leśnych.
    Brud niesamowity ale i cieplutko. Po długiej walce udało się uruchomić piecyk.



    Nasze plany na jutro to Dwernik Kamień. Niestety wiatr wzmógł się tak bardzo, że świerki gięły się jak przysłowiowe trzciny. Kiedy kolejny wywrócił się dosłownie na naszych oczach postanowiliśmy zawrócić i zanocować we wcześniej mijanej opuszczonej chałupce.



    Kolejny dzień to zwykła szosówa do schroniska Jaworzec.









    I kolejny nocleg - baza namiotowa Łopienka. Tu niestety Maciek przy swym łakomstwie zjadł coś niestrawnego i rozchorował się.
    Pogoda chwilowo poprawiła się, lekki mróz. Wieczór uatrakcyjniły wilki, wyjące niezbyt daleko.


    W drodze do schroniska Jaworzec



    Tu Maciek nas opuścił, choroba nie wybiera. Dalej do Chatki Puchatka poszliśmy we dwóch. Początek łatwy. Szlak nawet trochę przetarty. Niestety ślady idących wcześniej się skończyły, wzmógł się wiatr, rozpadał deszcz.



    Bywało i tak



    Tu powspominałem inną skiturową wycieczkę tą trasą, przy podobnej pogodzie, przejść z nartami ten kawałek to nie byle co.


    Śnieg miejscami mocno powyżej kolan, wiatr niewiele poniżej setki, solidny deszcz, fajny przyjemny hardkor. Zamiast czterech godzin szliśmy prawie dwa razy dłużej.
    W Chatce Puchatka puchy. Pan Lucek zignorował naszą obecność /sen zimowy/. My go też. Pobraliśmy nielegalnie wodę na posiłek, przespaliśmy parę godzin i na długo przed bladym świtem ruszyliśmy do Wetliny. Troszkę kasy oczywiście zostawiliśmy.
    I to byłby koniec naszej wyprawy. Prawie, bo oczywiście na szosie, tam gdzie dochodził szlak od schroniska stali panowie ze straży granicznej. Uczepili się mnie, staruszka. Obejrzeli mnie, później dowód, później spisali z dowodu i jeszcze zadzwonili co by sprawdzić cóż to za podejrzana osoba im się trafiła. Jestem niskiego wzrostu, cherlawy, okularnik - czyżby typowy podejrzany?


    Tak więc minął tydzień i ani razu nie spaliśmy pod namiotem. Winną była deszczowa pogoda i częściowo nasze lenistwo. Przypomina mi się jedna z moich wypraw z czasów młodości. Dwa tygodnie deszczu ze śniegiem. Koledze - Piotrkowi (niestety już św. pamięci) rozpadły się buty, dalej szedł w pepegach, na naszą nieśmiałą propozycję aby choć jeden dzień spędzić pod dachem reagował oburzeniem. Dawne dobre czasy.

  2. #2
    Poeta Roku 2010
    Poeta Roku 2009
    Poeta Roku 2008

    Awatar WUKA
    Na forum od
    07.2006
    Rodem z
    Toruń
    Postów
    3,907

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    Fajnie było zakukać w stare kąty dzięki tej relacji. Tylko nie w "Ustianowie" a w "Ustianowej" (co zresztą uległo poprawie przy kombinacie drzewnym)..Pozdrawiam.

  3. #3
    domektomek
    Guest

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    Cytat Zamieszczone przez T.P. Zobacz posta
    Tu Maciek nas opuścił, choroba nie wybiera. Dalej do Chatki Puchatka poszliśmy we dwóch.
    Piękna opowieść.
    Ale co się stało z Maćkiem?
    Nigdy nie pozostawił bym chorego kolegi na pustkowiu samemu sobie.
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 25-12-2011 o 22:09 Powód: Skróciłem cytat, patrz Regulamin, pkt 8

  4. #4
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2011
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    66

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    Cytat Zamieszczone przez domektomek Zobacz posta
    Ale co się stało z Maćkiem?
    Nigdy nie pozostawił bym chorego kolegi na pustkowiu samemu sobie.
    M. miał problemy żołądkowe.
    Ciągle czuł się słabo. Po prostu ze schr. Jaworzec poszedł do najbliższego przystanku PKSu i wrócił do domu.

  5. #5
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    O !!!
    To jeszcze są na świecie takie osobniki ?
    Osobniki wrażliwe na coś więcej, niż słodycz cukierków ?
    Podnosi mnie na duchu ta relacja. Dziękuję za nią.
    p.s a chłopakom - pogranicznikom pozwól przetrwać zimę. Ty wiesz jak się ucieszyli gdy mogli wreszcie kogoś skontrolować ?
    I komendant nie będzie im gadał że znowu całą służbę przesiedzieli "Pod Rawkami"

  6. #6
    Bieszczadnik
    Na forum od
    04.2011
    Rodem z
    Piastowy
    Postów
    571

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    poczułem się jak kanapowy piecuch ;D

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar robines
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    dziura w Beskidzie Małym
    Postów
    441

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    Rewelacyjna wyrypa,pozdrówka.
    Jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić.

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2011
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    66

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    Tak tylko zachciało mi się świątecznie pomarzyć. Może tam wędrować samotna kobieta mogę i ja.
    http://tubylismy.pl/relacje/213-trek...ia/wpisy/488-1

  9. #9
    Bieszczadnik
    Na forum od
    12.2010
    Postów
    43

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    fajnie prawdziwy "hardkor":)

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    745

    Domyślnie Odp: Grudniowe Bieszczady

    Dzielcie się dalej swoimi wędrówkami - to miód na serce dla nnych ;-)

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •