Po długim wieczorze, okraszonym skrami ogniska i niekończącymi się rozmowami nastąpiła krótka noc.
Zakopani w śniegu, ani nie zauważyliśmy jak minęła.
Wychodzę z namiotu powodowany potrzebą (fizjologiczną) wyższego rzędu.
Co by zachować elegancję oddalam się po wczorajszych śladach chcąc zboczyć w jakieś intymne miejsce. Jeden krok poza wczorajszą trasę i upsss...
stoję w śniegu powyżej rozkroku. Kurczę , jak tu zrobić właściwą figurę powszechnie nazywaną "na Małysza" ?
Nic z tego, nie da rady. Wdrapuję się z powrotem na ścieżkę i wracam się po rakiety. Dopiero dzięki nim mogę udeptać właściwe stanowisko operacyjne. Ale nawet nie wiecie jaki to stres gdy człowiek jest w takiej sytuacji w rakietach. Uff , udało się.
AKCJA TRZEŹWY PORANEK
Ta akcja w górach nie ma nic wspólnego z alkoholem. Owszem, jest pewna powtórka dnia wczorajszego bo należy zweryfikować czy to co pamiętamy to było naprawdę ? czy tylko się nam wydawało ?
Czy naprawdę wczorajszy śnieg tak nam hamował marszrutę, czy tylko się nam wydawało ?
Gdy poranne ognisko podgrzewa kolejną porcję herbatki ważonej ze śniegu postanawiamy sprawdzić jak to z tym śniegiem jest.
W tym celu wykonujemy sondę pomiarową zrobioną z rozłożonego kijka. Po wsunięciu go w białą pokrywę zatrzymuje się przed rękojeścią.
Niestety, jest to śnieg miękki, zalegający w lesie.
Trzeba wyciągnąć mapę i pomyśleć.
.
.
No właśnie ....pomyśleć.
I pomyśleć trzeźwo o poranku czyli wykonać AKCJĘ TRZEŹWY PORANEK.
Niestety, nie ma wśród nas młodzieniaszków którzy idą i nie myślą. Wstyd się przyznać, ale nasze doświadczenie jest naszym obciążeniem.
Mamy świadomość że przy tej pokrywie, takiego śniegu nie mamy szans dzisiaj na szczytowanie.
Pada decyzja : zostawiamy rozbity obóz i próbujemy na lekko , ile się da w górę.
Ruszam jako pierwszy i mimo że mam rakiety nogi zapadają się do kolan
.
.
Za chwilę zmęczony torowaniem spadam na koniec. Przewodnictwo przejmuje Tomek i tak po koleji.
Każde kolejne kroki wymagają olbrzymiego wysiłku, szczególnie od prowadnika, dlatego ciągle się wymieniamy.
Do najbliższej Połoniny Poliwne mamy "tylko" 200-300 m w pionie. Idziemy godzinę, drugą i ....
Czy dojdziemy ?
Mimo że przemierzamy las to nie mamy szans na widoczki, wczorajsze słoneczko dzisiaj odpoczywa za chmurami.
Czy zobaczymy cokolwiek ?
Posąg ducha tych gór , który zamieszkał w starym drzewie mówił nam : wiary nie traćcie , a zobaczycie to o czym marzycie.
.
Zakładki