Medyka, miejsce gdzie stykają się dwa światy , dwie kultury.
Postępujemy wedle rytuału parkując samochód na sprawdzonym parkingu, potem kulbaczenie i nie zwracając uwagi na liczne kuszące propozycje nabycia płynów niezamarzających kierujemy się w stronę budki aby opuścić tą paskudną UE.
Ale, ale, nie tak prosto.
Zamontowany w budce kołowrotek zaklinował się razem z obywatelką sąsiedniego kraju która zrobiła zbyt duże zakupy i chciała je wywieźć na wózku.
Ten kołowrotek ma to do siebie , że obraca się tylko w jedną stronę, więc osoba zakleszczona z bagażami nie ma powrotu.
Kobieta rozpaczliwie usiłuje wydostać się z tej pułapki, a panowie pogranicznicy spokojnie odpoczywają bo nie ma nikogo do odprawy, nie reagując na krzyki i stukanie.
Dzwonek zamieszczony przy sąsiednich drzwiach (dla inwalidów) też nie reaguje, bo skończyła się mu gwarancja i się popsuł.
Stojąc przed tą pułapką kombinujemy jakby tu opuścić kraj.
Nie ma wyjścia, trzeba pomóc tej więźniarce, towar zostaje rozpakowany i siłowo udaje się przepchnąć kołowrotek.
Dobra, ale co teraz ? przecież jak wejdę z plecakiem to za chwilę będę tak samo wyglądał jak małpa za kratkami.
Nie ma co , genialne rozwiązanie tych którzy to zaprojektowali, w sam raz przed zbliżającymi się mistrzostwami Euro, niech wiedzą że mamy unikatowe patenty.
Szybka kontrola dokumentów i możemy pokonać pas neutralny co by w następnej budce można było wzbogacić kolekcję pieczątek
.
Ale, ale , nie tak prosto.
Przy ukraińskiej budce akurat dzisiaj zorganizowany został dzień dobroci. Polega to na tym że stojąca grupka osób (tak na oko jakaś setka) pod wpływem międzynarodowych apelów postanowiła zademonstrować dobroć, przyjaźń wręcz miłość poprzez przytulanie się.
Stoją więc młodsi i starsi, kobiety i mężczyźni i przytulają się do siebie i do swoich pakunków, toreb i siatek wypełnionych dzisiaj mięsem.
Aby nikt nie pomyślał że to jest udawane, przytulają się mocno i zdecydowanie nie pozostawiając wątpliwości o wzajemnej miłości.
Postaliśmy chwilę z boku i też postanowiliśmy się przyłączyć do tej szlachetnej akcji,
niestety nie zachowaliśmy się dżentelmeńsko i wepchaliśmy się z boku przeskakują barierki.
Eleganckie to nie było, ale dzięki temu po półgodzinnej przepychance zdążyliśmy na ostatnią marszrutkę
która uniosła nas do Lwowa
.
![]()




Odpowiedz z cytatem
Zakładki