Czy coś się zmieniło - ciężko jednoznacznie stwierdzić na podstawie jednego (tegorocznego) wyjazdu zagranicznego ale... w przypadku rzeczonego wyjazdu i na podstawie subiektywnych odczuć zmiana była widoczna. In plus.
Lot czarterowy polskiego biura podróży a co za tym idzie, na pokładzie 90% Polaków - po lądowaniu "tam" klaskał tylko jeden osobnik i szybko ucichł gdy się zorientował że nikt się nie przyłącza.
W hotelu nikt posługujący się naszym ojczystym językiem nie darł się wniebogłosy strofując dzieci, obsługę czy siebie nawzajem, nie przesadzał z alkoholem i nie dopuszczał się innych aktów plugawego zachowania mimo że według szacunków "na ucho", rodacy stanowili około ćwierci gości hotelowych.
Na wycieczkach fakultatywnych (100% polaków) nie zaobserwowałem żadnych incydentów typu śmiecenie, nonszalancki stosunek do lokalsów, głośne czy wulgarne zachowanie itp.
Albo przypadkowo tak trafiłem albo naprawdę ludziom zaczęła przeszkadzać łatka buractwa Europy.