Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 24

Wątek: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicza

  1. #1
    Literat Roku 2013

    Awatar trzykropkiinicwiecej
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Nigdziebądź nad Osławą
    Postów
    1,841

    Domyślnie Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicza

    Krótkie i dobre ... tekst Jana Gondowicza cytowany z cyklu pt. "Snobizmy" w Dwutygodniku, źródło na końcu.
    Tak mi jakoś przyszedł, troszkę a propos dyskusji o Polaku za granicą... to może Polak w kraju...

    Snobizm należy do zjawisk z zakresu różnicy ciśnień. Ciało wzdęte wywyższa się wobec wiotkich, te zaś żyją nadzieją, że spektakularnie sklęśnie.

    Sylwester w Pięciu Stawach należał do imprez szczególnych. Dotrzeć do schroniska bywało niełatwo: dzień krótki, śnieg po pachy. Po dziesięciu godzinach marszu pewien wybitny grafik umyślił sobie biwak. Wygrzebał w pobliskim spiętrzeniu jamę, wlazł i czekał świtu. Niebawem usłyszał spod stóp dźwięki radia. Siedział na dachu! A para nowicjuszy zamarzła na śmierć, biedactwa, pod szopą agregatu, trzydzieści metrów od budynku.

    Jedną z przyczyn stanowiły braki w sprzęcie. Ja na ten przykład naszałem czarny, gruby sweter, który obmarzłszy, grzał aż miło. Po użyciu stawiało się go w kącie jak półzbrojek. Nie tajał do wyjazdu: w „dziesiątce”, sali na sześćdziesiąt prycz, bywało nad ranem nie cieplej niż na dworze. Budziłem partnerów łykiem likieru bananowego do dzioba: odruch wymiotny wymiatał ze śpiwora każdego. Był to czas takich specyfików: karnawał gierkowski w pełni.

    Kto nie miał żelastwa z wypraw, eksplorował rodzinne strychy. Mój partner Knociarz, dziś w Szwecji, autor obrazu w gamie podbitego oka, który przedstawiać miał Siklawę i wisiał (do góry nogami) w recepcji, posiadał bacowską ciupagę. Kolega Wujo – czekan po Klemensiewiczu, lecz nadłamany. Co do mnie, miałem czekan od starego Zubka z Krupówek, spawany z łyżwy i osadzony na jesionowym kołku, który z czasem wyboczył się i zzieleniał, gotów wypuścić pączki. Chylę czoło przed wytwórcami lin technicznych z Bielska, które, acz plątliwe i białe jak glisty, pod nikim się jakoś nie urwały. A okazji nie brakło.

    Towarzystwo sylwestrowe było z grubsza stałe, począwszy od wielkiego Jana Strzeleckiego, a kończąc na najmłodszym z braci Karpińskich, Marku. Bywalcy spoza elity koczowali na korytarzach. Tak poznałem wielką prawdę, że na schodach układać się należy u góry. Bo wchodzącego usłyszy się przed nadepnięciem, a schodzący na tobie się potknie, a spadnie na tych niżej. Warunki nie psuły nastrojów. Wciąż spotykam weteranów, co gratulują mi nagrody za gaszenie świecy wydmuchiwaną szufladką pudełka od zapałek (to było naprawdę trudne) lub za sonet jednozgłoskowy.

    I oto pewnego wietrznego wieczora, gdy nieświadoma niczego zbiorowość cieszyła się życiem i spożyciem, drzwi jadalni rozwarły się z brzękiem i do wnętrza wkroczył ALPINISTA. Miał na sobie od stóp do głów kombinezon pomidorowy, wydający nieziemski szelest, niżej buty nie z tej ziemi, na łbie haubę z napisem MONT BLANC. Krokiem Robocopa (którego jeszcze nie było) przeszedł izbę i na stół pełen nadżartych kiełbas, skór po serze, słoi smalcu tudzież blaszanych kubków, cisnął CZEKAN. Chromowany, oślepiający cud na modrym, oblanym plastikiem stylisku, ze skaczącym do oczu napisem ALPELIT.

    Setka luda zamilkła jak gromem rażona. Wyczekawszy stosowną pauzę, przybysz odsłonił oblicze i objawił się jako kolega S., student uczelni o profilu twórczym, mający na naszą zgubę tatę w handlu zagranicznym. Rodzic nadszarpnął widać wsad dewizowy i pociecha zadała szyku w porażającym stylu.

    Nazajutrz ruszyliśmy w teren. Pierwsze skały przyniosły nam pierwszą pociechę. Przebiwszy lód, cud-czekan palnął w caliznę i w środku coś się urwało. Odtąd każdemu ruchowi towarzyszył odgłos turlania się nitu w duralowej rurze: ciurulululu! do góry i rulululupik! na dół.

    Dzień później był transport umrzyka. Na naszych oczach spadł fujara ze Świnicy aż do stawu. Pierwszy raz widziałem śmigłowiec w akcji. Popiołem z pieca wysypaliśmy pod schroniskiem na lodzie wielki prostokąt, przyleciał Augustyniak spojrzał na mgły buszujące pod Zawratem i orzekł: „Nie lecę!”. Po czym odfrunął. Z nocnego spuszczania przez próg, w trakcie czego ofiara rozstała się z życiem, kolega S. wrócił z czekanem-kolczatką. Obciążona toboganem lina poszarpała barwną okrywę styliska, zrobioną, jak się okazało, z włókien szklanych. Nie sposób było wziąć tego do ręki. Po użyciu żyletki efekt był jeszcze gorszy: spod tworzywa wylazł metal. Ulżyło nam.

    A potem nastąpił wielki finał. W owiewanym zadymką urwisku Kozich Czub stałem akurat pod kolegą S., forsującym spiętrzenie, gdy nagle coś dźwiękło i furkło. Złowieszczy szpikulec przeleciał mi tuż przed nosem. To w konfrontacji z Tatrami prysnął dziób szwajcarskiego czekana. Wykonałem skok w bok, straciłem równowagę. W ostatniej chwili za pagon milicyjnej ortalionowej kurtki z podpinką, nabytej w Rembertowie i wkładanej tylko na najgorsze urwanie torby, złapała mnie koleżanka imieniem Agnieszka Chwyt Buldoga, potrząsnęła w powietrzu i ustawiła do pionu.

    Parę godzin później udałem się z Agnieszką Chwyt Buldoga do upatrzonej zaspy za schroniskiem, dobyłem ze śniegu tajemną flaszkę czystej i zdrowo łyknęliśmy oboje. Wódka spływała w przełyk jak oliwa. Świat znów był piękny i nasz. Urwany pagon powiewał jak sztandar.



    JAN GONDOWICZ, krytyk literacki, tłumacz i wydawca. Autor bestiariusza „Zoologia fantastyczna uzupełniona” – książki-hołdu dla Jorge Luisa Borgesa oraz dwóch zbiorów esejów: „Paradoks o autorze” oraz „Pan tu nie stał”. Mieszka na warszawskim Mokotowie. Jego hobby to wspinaczka wysokogórska, koty oraz domowa hodowla królików i skoczków pustynnych.



  2. #2
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    dobre... nawet bardzo dobre!!

    acz bardzo ciekawe czy teraz tam 90% populacji nie siedzi szeleszczac membranami i polerujac chromowe czekany
    Ostatnio edytowane przez buba ; 12-03-2012 o 18:56
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  3. #3
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,823

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    Tam już w zasadzie nie ma wspinaczy.I tak nie mieli by gdzie się podziać.
    Pozdrav

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    Nie wiem z jakich lat pochodzi ten fragment prozy, ale ja jeszcze miałam przyjemność zaznać tej atmosfery pod koniec lat 70.
    Np. spaliśmy w 4 osoby w szafie, bo już nigdzie indziej nie było miejsca.

    1 maja 1982 zrobiliśmy pochód pierwszomajowy wokół stawu, a śniegu było wówczas 2 metry.
    I też na stawie lądował helikopter.
    Dużo by pisać.

  5. #5
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Nie wiem z jakich lat pochodzi ten fragment prozy, ale ja jeszcze miałam przyjemność zaznać tej atmosfery pod koniec lat 70.
    Np. spaliśmy w 4 osoby w szafie, bo już nigdzie indziej nie było miejsca.

    1 maja 1982 zrobiliśmy pochód pierwszomajowy wokół stawu, a śniegu było wówczas 2 metry.
    I też na stawie lądował helikopter.
    Dużo by pisać.
    pisz duzo!!! ja chetnie kazda ilosc przeczytam! a jakby jeszcze poparte zdjeciami...
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    Cytat Zamieszczone przez buba Zobacz posta
    pisz duzo!!! ja chetnie kazda ilosc przeczytam! a jakby jeszcze poparte zdjeciami...
    Zdjęć to niestety nie mam.
    Jak znajdę czas jutro to napiszę.

  7. #7
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,823

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Np. spaliśmy w 4 osoby w szafie, bo już nigdzie indziej nie było miejsca.
    No wiesz,to zaszczyt Was kopnął :) Normalnie to szafa była okupowana.
    Właśnie w piątek zaloguję się w Piątce,będziem wspominać o starych karabinach
    Pozdrav

  8. #8
    Fotografik Roku 2013
    Fotografik Roku 2012
    Fotografik Roku 2011
    Awatar Pierogowy
    Na forum od
    03.2010
    Rodem z
    Tarnowskie Góry Wysokie
    Postów
    1,010

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    hallo;

    ja wprawdzie też troszkę pamiętam ,ale bardziej z opowiadań niż z reala ;
    najczęściej kiblowałem w sylwestra pod Betlejemką a czasem na Rusinowej...;
    moje pokolenie wychowało się na jedynych bohaterach okresu- czyli polskich himalaistach, a naśladowało Marcisza i Korczaka i ich" Deklaracja Nieśmiertelności" śniła mi się po nocach nie raz,nie dwa

    ale czy ktoś pamięta tą scenę ze SPIRALI Zanussiego ?( to wprawdzie Morskie,ale klimat jakichś zbliżony )

    http://www.youtube.com/watch?v=1XzzjAJ1lco
    "Najlepsze miejsce na namiot .jest zawsze troszkę dalej..."

  9. #9
    Literat Roku 2013

    Awatar trzykropkiinicwiecej
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Nigdziebądź nad Osławą
    Postów
    1,841

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    Mając świadomość, że historia ma naturę spiralną, nie odparcie krąży mi po głowie myśl, że takie czasy , tacy ludzie, taki klimat... już nie wrócą, jak zatoczy koło to ich forma zmieni się na tyle drastycznie, że już nie będzie Tego czuć. Ale mogę się mylić, obym się mylił.

  10. #10
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Pięć Stawów - tekst Jana Gondowicz

    No dobra, póki mnie mąż od komputera nie wyrzuci spróbuję napisać w odcinkach

    Po mrocznej czerni stanu wojennego wszyscy tęsknili już od dawna do wyjazdu w góry.
    Zbliżał się weekend majowy roku 1982 (nie tak długi jak teraz ale zawsze można było połączyć dzień 1 maja z sąsiadującym weekendem co dawało przynajmniej 4 dni wolnego).
    Zaopatrzywszy się w Oddziale Uczelnianym PTTK Gliwice w delegacje do Doliny Pięciu Stawów Polskich, co pozwalało na wjazd do strefy nadgranicznej wyruszyliśmy w Tatry dwa dni wcześniej, jeszcze przed rozpoczęciem "długiego weekendu" wraz z moim panem - czyli Belfegorem i naszym kolegą Arturem.
    Dzień wcześniej niestety nastąpiło załamanie pogody i spadło mnóstwo mnóstwo świeżego śniegu.

    Nocnym pociągiem z trzema przesiadkami (w Bielsku, Żywcu i w Suchej Beskidzkiej, gdzie na dworcu w ciągu godziny oczekiwania na kolejny pociąg obowiązkowo zjedliśmy żurek stryszawski) dojechaliśmy około 7 rano do Zakopanego.
    Autobus zmierzający z Zakopanego na polanę Włosienica był prawie pełen ludzi z plecakami, na Wierch Porońcu tradycyjnie wsiedli do autobusu żołnierze WOP aby sprawdzić przepustki do strefy nadgranicznej, bez których w Tatry nie było wstępu. Jak się okazało wszyscy pasażerowie autobusu mieli delegacje albo do Morskiego Oka, albo do schroniska w Roztoce albo też do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
    Wysiedliśmy przy Wodogrzmotach i rozpoczęli podejście, było przed południem.
    Droga pod próg doliny była wprawdzie przysypana śniegiem mniej więcej po kolana, ale ktoś przed nami już szedł, więc nie trzeba było przecierać. W około godzinę osiągnęliśmy miejsce gdzie zaczyna się kolejka towarowa.
    Tam z daleka już widać było dwóch turystów, którzy usiłowali podejść pod górę drążąc dosłownie tunel w śniegu, który na progu był mniej więcej po ramiona. Z radością powitali oni posiłki, które przybyły im z odsieczą.
    Dalsza "walka" wyglądała tak.
    Prowadzący na tym odcinku zdejmował plecak, rzucał się w śnieg i kopał w nim tunel, po czym wycofywał się krok i z impetem rzeźbił kolejny kawałek. Po około 10 m następowała zmiana prowadzącego. Jako kobieta byłam na szczęście z tych działań zwolniona, za to ciągnęłam za sobą z tyłu plecak prowadzącego (co też nie bylo proste, gdyż wszystkie plecaki ważyły po ok. 30 kg). Podejście w taki sposób mniej więcej wzdłuż czarnego szlaku pod skaly zajęło nam około 6 godzin, zaczynał już zapadać zmierzch.
    Niestety prowadzący pomylił trasę i zamiast przejść tak jak się chodzi w zimie - na lewo od skał poszedł szlakiem letnim popod skałami w prawo wprost do schroniska.
    Wtedy w zapadającym zmierzchu dało się słyszeć donośny głos:
    "Co za ch... do k... nędzy tak lezie".
    Przed schronisko wyszedł sobie zapalić Hierzyk, który w tym czasie pomagał przy obsłudze schroniska i zobaczył zbliżającą się grupę.

    Zbliżyliśmy się do schroniska
    "Belfegor ty ch ... upier...lisz grupę" odezwał się Hierzyk przyjaźnie.

    Schronisko było na razie prawie puste, w kazdym razie podłoga była prawie cała wolna.
    Wiadomo było że dojedzie jeszcze około dwudziestka naszych znajomych z "Harnasi", więc przydzielono nam największą salę chyba 50-osobową, gdzie wolnych było jeszcze około 10 łóżek.
    Zajęliśmy strategiczne miejsca pod samą szafą, kolega na łóżku, my z Belfegorem na podłodze, na karimatach (mieliśmy już wtedy karimaty kupione rok wcześniej we Francji za równowartość całej mojej pensji informatyka).

    Kolejnego dnia dojechało więcej osób z naszej grupy, pogoda była nadal paskudna, chociaż śnieg już nie sypał, była bardzo silna mgła, więc poszliśmy tylko na spacer. Jednocześnie w schronisku zaczęło się mocno zagęszczać, na naszej przestrzeni pod szafą (około 2 x 2 m) przyjęliśmy dwie kolejne osoby - kolegę z dziewczyną.

    Ciąg dalszy nastąpi
    Ostatnio edytowane przez Basia Z. ; 14-03-2012 o 23:24

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Odpowiedzi: 30
    Ostatni post / autor: 04-03-2012, 14:21
  2. W Bieszczadach pić, to nie pić na wodę,fotomontaż -żart wierszowany
    Przez Piskal w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 21-12-2010, 20:48
  3. ON też był BIESZCZADNIKIEM-pamięci Jana Pawła II
    Przez pyton w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 40
    Ostatni post / autor: 13-04-2005, 20:58
  4. Szlak im. Ojca Świętego Jana Pawła II Wielkiego
    Przez WojtekR w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 34
    Ostatni post / autor: 11-04-2005, 10:45

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •