W sobotę (kiedy Słowacy mieli wybory) wszystkie agencje podały, że pali się zamek Krasna Horka w południowej Słowacji obok Rożniawy.
Nie wiem być może ktoś z Was miał okazję być tam wcześniej.
Jest mi bardzo smutno z powodu pożaru, tym bardziej że w Krasnej Horce byłam trzy razy, najpierw sama, potem z wycieczkami.

Zamek jest muzeum wnętrz, z piękną ekspozycją mebli, obrazów.
To tak, jakby u nas spaliła się np. Pieskowa Skała.
Zamek należał do bajecznie bogatych magnatów węgierskich - rodziny Andrassy, którzy nie dość że założyli prywatne muzeum to jeszcze obok wybudowali piękne mauzoleum dla swojej rodziny.

Później rodzina Andrassy była również właścicielami kasztelu Betliar, gdzie też jest teraz muzeum wnętrz oraz przepiękny ogród.

Do tej pory w tamtym rejonie zamieszkuje liczna mniejszość węgierska, sama wieś Krasna Horka podzielona jest na część słowacką i węgierską, rozdzielone drogą.

Nieopodal jest jeszcze osada romska, to prawdopodobne że chłopcy z tej osady wypadając trawy na zboczu spowodowali pożar.

Na szczęście w słowackiej prasie wyczytałam, że 90 % wyposażenia zamku udało się uratować, niemniej zamek pewnie będzie teraz kilka lat w remoncie.

A sam Słowacki Kras jest piękny, nie ma drugich takich gór w naszej części Europy, właściwie to nie góry a krasowe płaskowyże z niezliczoną ilością jaskiń.
Warto poświęcić parę dni na powłóczenie się po płaskowyżach. Znowu by się chciało tam pojechać

Basia