To co radzi Krysia może skutkować zgubieniem szlaku na samym początku
Chociaż zgubienie szlaku w miłym towarzystwie może być bardzo przyjemne i tutaj w pełni Ją rozumiem - to na sam początek lepiej prowadzić samemu.
Ja bym miała takie rady:
1. Wykorzystać pierwszy dzień na "rozruch" i rozpoznanie co kto reprezentuje, więc nie planować na pierwszy dzień od razu długiej trasy.
Potem, jak już wiadomo jaką ludzie maja kondycję i chęć do chodzenia można już planować coś więcej.
2.Grupa 10-osobowa nie jest trudna do opanowania, mimo to lepiej zawsze wyznaczyć "zamek", pilnować aby ta osoba rzeczywiście zamykała i pozostawać z nią w zasięgu wzroku, a już na pewno czekać na wszystkich skrzyżowaniach czy rozstajach ścieżek. Z doświadczenia wiem że ludzie jak tylko mogą się zgubić - to się zgubiąKiedyś sama zostałam z tyłu (z dużo słabszą od innych osobą) jak radzi Krysia i wypuściłam do przodu grupkę czworga doświadczonych turystów, którzy mnie o to prosili. Do schroniska była 1 godz. łatwym szlakiem bez żadnych odgałęzień. Znaleźli się po prawie trzech godzinach jak już chciałam dzwonić po TOPR. Poszli w zupełnie inną stronę, chociaż szlak był jeden.
3. To co sir zacytował Bazyl - to niestety prawda, ale jakoś Jemu się udało pogodzić interesy grupy nawet 30-osobowej (mam na myśli leżenie na łące, wszystkim się podobało), więc nie jest aż tak źle. Leżenie na pięknej łące z ładnym widokiem zwykle podoba się wszystkim.
4. Niestety empirycznie sprawdzonym faktem jest, że najtrudniej dogodzić jest znajomym. Przed obcą grupą mam dużo mniejszą tremę niż przed znajomymi.
5. Punkt IV zacytowanego "Dekalogu" nie jest już tak istotny w epoce powszechnego używania telefonów komórkowych i w miejscach gdzie jest zasięg.
Tyle na razie mi przyszło do głowy, jak mi się coś jeszcze przypomni - to napiszę.




Odpowiedz z cytatem
Zakładki