Budzi nas piekny sloneczny dzionek wiec sniadanko zjadamy na przedschroniskowych ławeczkach, delektujac sie nadchodzacym dniem i bardzo smacznymi rybnymi konserwami. Sielanke przerywaja wlasciciele obwieszczajac ze do godziny 10 mamy sie wyniesc z pokojow... Po tej godzinie nie wpuszczaja juz nikogo do obiektu- nawet po wode, do kibla czy odniesc kubeczek... Nie wiem jaki byl ich cel dzialania.. Czy chcieli by na koniec przypieczetowac mile wrazenie z pobytu, abysmy wszystkim znajomym polecali ten obiekt i goscinnosc jego gospodarzy?...

Z przedschroniskowych ławeczek wygania nas deszcz.. Chronimy sie na werandzie, oddajac rozmowom i roznym grom i zabawom towarzyskim





Powoli kazdy zaczyna sie rozchodzic w swoja strone, my z Asia ruszamy w strone Węgierskiej Gorki. Po drodze mijamy kilka "potencjalnych miejsc noclegowych", moze sie kiedys przydadza na jakas blizej nieokreslona przyszlosc.









Na wygrzanych polankach oddajemy sie blogiej sielance





oraz obserwujemy przewalajace sie po niebie w oddali ciemne burzowe chmury.. Ciekawe czy nam doleje jeszcze po drodze?



Okoliczne doliny ciezko nazwac dzikimi ;-)





W Wegierskiej Gorce zjadamy jeszcze pizze i lody i w ulewnym deszcze, pomiedzy jednym piorunem a drugim biegniemy na dworzec. Powrot kontynuujemy z Pudelkiem i ekipa Pijaka w wagonie bydlecym. Chlopaki ida jeszcze do knajpy w Katowicach a my musimy sie bardzo spieszyc na przesiadke.
Spowitym w ciemnosciach wagonem ,w ktorym wysiadlo oswietlenie wracamy do Oławy.
I tak kolejny udany zlot przeszedl do historii. Mam nadzieje, ze wkrotce jakis nastepny!

https://picasaweb.google.com/kracias..._ZlotBeskidzki