Fatalnie mi się ten majowy "długi weekend" zapowiadał, wszystkie plany się załamywały, w końcu do piątku wieczora nie wiedziałam czy gdzieś w ogóle pojadę, ale koleżance udało się namówić mnie na dawno planowany wyjazd w Murańską Planinę.
To są takie płaskie góry w południowo-wschodniej Słowacji - właściwie jeden wielki krasowy płaskowyż, w całości objęty parkiem narodowym. Podobno żyje tam najwięcej na całej Słowacji niedźwiedzi.
No więc w sobotni poranek wyjeżdżamy, zabierając po drodze kolejne osoby, jedziemy w piątkę, jak to zwykle ostatnio bywa - same baby, ale skład ekipy nieco inny niż zazwyczaj.
Po drodze zatrzymujemy się na opół godziny w okolicach Liptowskiego Mikulasza i zwiedzamy artykularny kościół ewangelicki w Świętym Krzyżu, jeden z największych drewnianych kościołów w środkowej Europie, przypomina trochę ten ze Świdnicy.
W środku zasadniczo nie wolno robić zdjęć, ale z góry się jakoś udało (bez flesza).
Budowla jest w całości tylko z drewna.
Dojeżdżamy przez przełęcz Czertowicza w dolinę Hronu, dalej na przełęcz Zbojska, gdzie w sielskiej atmosferze jemy obiad i poznajemy okolicę.
Dalej jedziemy do miejscowości Murań, śpimy w takim oto pensjonacie:
Kolejnego dnia, po wizycie w pobliskiej Rewuczy, w zabytkowym gotyckim kościele:
Wracamy dwoma autobusami z powrotem na przełęcz Zbojska i wychodzimy w góry z plecakami na dwa dni, z zamiarem spanie w schronisku.
Pogoda jest piękna, widoki sielskie i wiosenne.
Tutaj sielski widoczek na sąsiednie Góry Stolickie (Stolické vrchy)
A tutaj na Góry Weporskie (Veporské vrchy), w centrum dominujący Klenowski Wepor (Klenovský Vepor), w prawo w głębi za nim - pasmo Polana (Poľana).
Na szczycie Fabowej Holi (kolejna góra na której jestem pierwszy raz w życiu, niby niższa niż Pilsko, ale zawsze )
Schodzimy bardzo stromym stokiem około 400 m deniwelacji na przełęcz Burda (wg niektórych geografów - granica pomiędzy Górami Weporskimi a Murańską Płaniną), na zejściu po drodze widać nawet Tatry:
Gdzie mamy w planie nocleg w tym oto obiekcie:
Jemy pyszny obiad:
[ a w tych ciekawych kieliszkach była wcześniej porzeczkowa nalewka "od firmy" ]
Gadamy i gadamy z gospodarzami schroniska i z przybyłymi turystami do późnej nocy. Fajnie jest spotkać w górach takie miejsce gdzie jest się gościem, a nie tylko "klientem". Na stole lądują kolejno "domacza" (czyli domowa) nalewka porzeczkowa, domowa żubrówka, domowe wino.
Fajnie jest rozmawiać o górach z ludźmi którzy myślą podobnie.
Po 24 idę wreszcie spać, śpi się we własnych śpiworach na miejscowych materacach, nocleg kosztuje 3 euro.
Bardzo polecam to miejsce, wszystkim, którzy tam kiedykolwiek zabłądzą:
http://hiking.sk/hk/ar/1908/zrub_bur...vou_holou.html
http://www.zbojska.sk/zrub-burda/106/
[ciąg dalszy nastąpi]
Zakładki