Jakiś czas temu postanowiłem pojechać w Bieszczady. Wszyscy teraz jeżdżą w Gorgany jakieś albo pod 100-metrowe wiadukty, a ja prymitywnie wsiadłem sobie w Veolię. Ta wypluła mnie gdzieś, gdzie wszyscy byli już pewnie setki razy:
Jak wysiadałem jeszcze było sucho, ale zanim zszedłem z asfaltu niebo się zaciągnęło, zaczęło kropić, a potem na zmianę padało i lało, konsekwentnie aż do samego końca wycieczki.
Zakładki