O Mołdawii mowi sie stosunkowo rzadko. Czasem nazwa tego kraju przewinie sie na etykiecie jakiegos dobrego wina. Czasem wroca wspomnienia "Wiadomosci" z lat 90 tych gdzie mowili troche o naddniestrzanskim konflikcie.. Nawet w przewodniku pisza, ze w Mołdawii pozornie nic nie ma.. Nie ma gor, nie ma morza, jeziora chyba sa dwa lub jedno i nie za czyste, nie ma jakis swiatowo sławnych zabytków.. Nie ma zbyt wielu hoteli, pensjonatopodobnych schronisk i ekskluzywnych knajp. Jesli wogole sa- to wystepuja w wiekszych miastach, na prowincji nie ma nic.. Jest tylko monotonna rownina, poprzecinana w polnocnej czesci kraju głebokimi jarami naddniestrzanskich wąwozow. Sa kilometry pylistych drog, prawdziwe wsie pelne przydomowego inwentarza, sa przydrozne studnie gdzie wedrowiec moze sie napic i opłukac, sa mili ludzie , domasznie wino i dowolnosc w stawianiu namiotow.. Mapa i przewodnik sa dostepne w ksiegarni tylko na zamowienia. No bo przeciez nikt normalny tego nie kupuje.. Tak.. Wlasnie tam chcemy pojechac!!
W dniu wyjazdu znajomi strasza nas smsami, zebysmy, jak juz musimy, jechali przez Słowacje i Rumunie bo w Dniepropietrowsku wybuchly jakies bomby, to napewno terrorysci, wprowadza na Ukrainie stan wyjatkowy i nie wpuszcza nas przez granice.. Juz chyba zaczynamy sie przyzwyczajac, ze jak jedziemy na wschod to albo sie pociag pod Buskiem wykoleja z jakims swinstwem, albo jest swinska grypa w Tarnopolu albo epidemia cholery nad Morzem Azowskim...
Nie przejmujac sie zbytnio bombami pakujemy sie w skodusie i suniemy na wschod.. Na wysokosci Trzebini cos dziwnego dzieje sie z hamulcem.. Tzn działa, hamuje ale nie chce odbijac- jak sie nacisnie to pedał zostaje wcisniety, trzeba dodac gazu albo podniesc go nogą.. Jako ze hamulec to rzecz bardzo istotna troche nas to martwi i zaraz w Trzebini uderzamy do pierwszego z brzegu mechanika. Koles wsadza łeb pod maske i pod auto, maca koła i cos pod nimi, wsiada i wysiada z auta, po czym twierdzi, ze wszystko w porzadku z hamulcami. On , jako ze jest pedantem, by cos wyczyscil, wypolerowal , wypiaskowal i polakierowal bo jest brudne, ale nie teraz bo teraz on jedzie na majówke.. Oglada tez skodusie dookoła, krzywi sie i wyraza wątpliwosc "to cos ma dojechac do Mołdawii???". Wiec albo sie nie zna na skodusiach albo jest cienki z geografii i pomylił Mołdawie np. z Australia. Wtedy sie zgodze- skodusia do Australii zdecydowanie nie dojedzie!
Spod dworca kolejowego zabieramy Grzesia., Gdzies na wysokosci Szczurowej gasnie nam dzien i suniemy dalej pustymi,bocznymi drogami przez ciemne wioski. Jak sie robi chlodniej hamulec sie naprawia. Kolo polnocy dojezdzamy do Skołyszyna, gdzie mieszka Tomek i Beata. Czeka juz ognicho, kielbaski, piwo, ukrainski bimberek i inne specyfiki wychodowane i przyrzadzone przez Tomka i Beate. Pozna noca dojezdza reszta ekipy. Do snu czesc układa sie w domu, czesc w garazu.
Rano, jako ze te hamulce nie daja nam spokoju odwiedzamy kolejnego mechanika, tym razem poleconego przez Tomka. Facet wygladajacy na kumatego oglada wszystko dokladnie i mowi ze nie widzi usterek. Dla pewnosci wysyla nas na przejazdzke by rozgrzac hamulce i wtedy obejrzy je po raz kolejny. Jezdzimy wiec po okolicy tam i spowrotem jak jakies naćpane dresy, rozpedzamy sie mocno i ostro hamujemy a woń palonej gumy ciagnie sie daleko za nami. Zapach jest na tyle przekonujacy, ze jakis koles jadacy za nami zatrzymuje sie, zjezdza na pobocze i z troska na twarzy zaczyna ogladac i obwąchiwac swoje autoMechanicy wsadzaja skodusie na podnosnik, dokladnie ogladaja i wychodzi, ze wszystko w porzadku.
Na droge dostajemy od Beaty dwa pudełka pysznych plackow z jabłkami i bardzo duzo wiejskich jaj.
Juz kompletna ekipa jedziemy dalej. Jest nas 9 osob: buba, topeerz, Piotrek, Grzes, Tomek, Krzysiek zwany Młodym, Ada, Abam i Lilka- lat dwa. Lilka jest wyjatkowo sympatycznym, radosnym i towarzyskim dzieckiem. W niczym nie przypomina tych rozkapryszonych, rozwrzeszczanych, wiecznie wyjących bachorów, ktore czesto spotyka sie na ulicy i w sklepie. Czy to kwestia wychowania i zabierania w dalekie podroze juz w wieku kilku miesiecy? A moze dobre, "bunkrowe" geny?
Po drodze zwiedzamy imponujacy cmentarz wojskowy w Woli Cieklinskiej.
Na granicy w Krościenku korek prawie od ronda. Stoimy koło 5 godzin. Przed nami kolumna aut terenowych jadacych na jakis mega zlot offroadowy w Karpatach gdzie ponoc ma byc kolo setki pojazdow. Kreca sie tez motocyklisci , ktorzy wpychaja sie w korek bez kolejki wykorzystujac zwinnosc swoich maszyn. Az sie dziwie ze nikt z miejscowych mrówek nie obil im ryja.. Ukrainskie samochody uginaja sie pod ciezarem towaru- pralki, lodowki, jakis inny tajemny sprzet zawiniety w folie i styropian. Wielkie rolki gabki ktore wystaja nawet z busa.
Lubie atmosfere przejsc granicznych.. Atmosfere zawieszenia w pustce, w niebycie, innego wymiaru czasu, naglego wymuszenia braku pospiechu i spokojna obserwacja ludzkich emocji i zachowan... Pogoda sprzyja.. Jest slonecznie i wyjatkowo goraco- az dziwnie jak na koniec kwietnia- bo temperatury wrecz lipcowe. Kolejka posuwa sie w slimaczym tempie wiec wyciagam sie na goracym asfalcie albo na masce skodusi.. Zapach topionej smoły i ukrainskiej benzyny miesza sie z zapachem apetycznego jabłkowego placka. Lilka biega miedzy autami goniac piłeczke albo ciagnac za soba drewnianego motylka. Wyglada na to ze tylko dwie osoby z tej przydlugasnej kolejki sie nie wkurzaja na zły, pograniczny los
Po przekroczeniu granicy jest juz tak pozno, ze postanawiamy postawic namioty za sklepem w Smylnicy. Jest rowna trawka, studnia, kibelek, nawet biesiadna wiata. I po zaopatrzenie blisko bo sklep jest calodobowy
Rano odkrywamy, ze wiadro przy studni ma przewiercona malenka dziurke, ktora bardzo dogodnie pozwala wykorzystac go w w funkcji lazienki
Babka w sklepie mowi, ze my jestesmy wyjatkowo grzeczni i dobrzy ludzie. Byl spokoj w nocy, nic nie zostalo zniszczone. "Bo kiedys juz tu za sklepem spali Polacy, co tu sie dzialo..." i przyslania reka oczy.. Nie dopytuję sie kim byli i co zmalowali ale troche mi wstyd za rodakow.. Tlumacze tylko babce, ze u nas nie wszyscy tacy.. No bo co mam powiedziec innego?
Zakładki