W Supraslu uderzamy do knajpy "Jutrzenka" mieszacej sie w ładnym drewnianym budynku dawnego kina. Wystroj i klimat jak z jakiejs artystycznej galerii. Troche przypomina wnetrza stacyjki w Wolimierzu. Serwuja tu rozne dania białoruskiej i rosyjskiej kuchni- jest i solianka, i pielmieni, czanahy i rozne kiszki ziemniaczane.. A ja glupia obzarlam sie po uszy rybą w Białymstoku. Udaje sie jednak wepchnac poł porcji pielmieni. No a grzane piwo z imbirem i pomarancza uklada sie wogole znakomicie.
Namioty stawiamy nad rzeką. Chmury sie troche rozłażą, przestaje padac. Rozpalamy ognicho, acz zbieranie chrustu na bagnach to nie jest prosta rzecz... Podnosza sie niesamowite gęste mgły. Przez wyciagniete ku niebu matwe konary bagiennych drzew przeswieca ksiezyc. Z dali slychac coraz to inne dziwne odglosy, ni to kwilace ptactwo, ni to inna zwierzyna, ni to jakies jęki potępieńcze dawno zapomnianych topielców.. Na niebie pojawiaja sie ciekawe chmury- jakby takie podłuzne smugi, zbiegajace sie centralnie gdzies nad Supraslem. Rozmyslamy ze chcielibysmy kiedys zobaczyc zorze polarna.
Eco wyciaga pokazna butelke whisky.
Temparatura wciaz spada, jak stawialismy namioty bylo kolo 8 stopni, o drugiej w nocy jest juz tylko dwa.. Gdy kladziemy sie spac, mamy wrazenie ze na mokrych od mgly trawach osadza sie szron.. Czerwiec mowili...Ciezkie do wytrzymania upaly... Moja cieplutka kamizelka w domu zostala...Wlewam w siebie troche rozgrzewacza z butelki eco. Ubieram wszystkie polary, zapinam sie w spiwor.. Nie zasne!! Zimno!! Paskudnie zimno!! Gryzie jak lodem w nogi i kuper! Wkladam na siebie wszystko co mam, rajstopy, podwojne spodnie, wszystkie koszulki i skarpetki. Teraz ciezko mi sie wkrecic w spiwor, jeszcze taki z zepsutym zamkniem. Ukladam w zasiegu reki butelke z whisky jakby byla koniecznosc "dogrzewania sie" w nocy. Zasypiam sobie sluchajac spiewu nocnych bagien i rozmyslajac co musialabym na siebie ubrac na zimowym biwaku..
Rano wychodze z namiotu na kibelek.. Patrze i oczom nie wierze- przy ognisku ktos lezy w spiworku.. Czyzby Michalowi bylo za goraco w namiocie?? nie... Michal przeciez ma sakwy rowerowe a nie plecak.. Moze jakis miejscowy menelek spoczal przy ognisku? nie... oni nie sypiaja w spiworach... Grzes?!?!?!?! Jak on nas do licha tu znalazl?? Mial byc o 23 w Białymstoku, pierwszym autobusem o 4 rano jechac do Suprasla i potem dzwonic do eco aby po niego wyszedl na przystanek.. Ale komorka eco cala noc milczala.. Jak on nas znalazl? Ponoc obszedl switem caly Supraśl a wedlug mapy tu nad rzeka bylo jedyne sensowne miejsce na biwak! I sie nie pomylil! Nie rozkladal namiotu, nie budzil nas. Zaległ sobie przy dogasajacym ognisku jak prawdziwy kowboj! Naprawde jestesmy wszyscy pelni podziwu dla naszego kompana!!!
Po sniadaniu pogoda sie troche psuje- znow zaczyna lać.
Dojezdzamy stopem do Krynek. Wlasnie tu w zeszlym roku zakonczylismy nasza podlaska włóczege. Przy rondzie w Krynkach w barze "Pod Modrzewiem". Wiec zgodnie z dana sobie obietnica- tu rozpoczynamy kolejna wedrowke. A przy okazji raczymy sie babka ziemniaczana i ogladamy mecz Polska- Andora. Fajnie ogladac mecz gdzie Polacy wygrywajadawno takiego nie widzialam
Na obrzezach Krynek zaczynaja sie rozlegle pola a po niebie przewalaja sie malownicze chmury.
Podjezdzamy robotniczym autobusem do wioski Usnarz. Kurcze- tu jeszcze wszedzie jezdza moje ulubione autosany!
Na nocleg rozkladamy sie kolo Grzybowszczyzny, w dawnym wyrobisku żwiru. Dzis wreszcie jest chrustu pod dostatkiem!
W dali slychac strzaly. Juz mysle ze jacys mysliwi czy klusownicy szaleja, ale zadziwia ich regularnosc. Ponoc sa to gazowe wybuchy na polach, ktorych celem jest odstraszanie zwierzyny zjadajacej uprawy.



dawno takiego nie widzialam
Odpowiedz z cytatem
Zakładki