Wieczorem docieramy do Sidry. Drewniane domki, przy kazdym obowiazkowo ogrodek pelen kwiatow.
Sliczne, malutkie polne bratki wystepuja w najbardziej nieoczekiwanych miejscach- takich jak pekniecia i laczenia plyt chodnika, krawęzniki. Jak mało ziemi i wody musi sie znajdowac miedzy tymi zwalami betonu.. Przychodzi na mysl stwierdzenie "zyc, na przekór wszystkiemu"
Pod sklepem poznajemy Daniela i jego kolege. Odzywiamy sie, uzupelniamy płyny
Pytam w sklepiku czy moge zabrac nasze kapsle od piwa. Opowiadam ze zbieram bo mamy plan wylozenia calej sciany w pokoju kapslami. Sprzedawca daje mi ich cale pudlo. Chwile pozniej wynosi przed sklep kolejne worki i wory kapsli.
Fajna sprawa.. Ale tym razem nasza niezawodna skodusia nie przybyla tu z nami.. Wszystko trzeba bedzie niesc na plecach.. Ale sie nie poddaje. Wsadzamy male worki do jednego duzego czarnego wora. Na oko gdzies 20 kg.
Nie dam rady tego niesc łacznie z plecakiem. Co robic?? Nawet nie wiem gdzie dzis bedziemy spac. Jutro o 6:20 mamy powrotny pociag.. Postanawiam zaniesc wór na stacyjke i ukryc gdzies w krzakach. Jutro tylko zaniose go pare metrow na peron. Zatem plecak zostawiam pod sklepem , wór na plecy i musze przejsc okolo 2 km. Juz na poczatku drogi uswiadamiam sobie, ze plecak to bardzo dobry wynalazek. Jasiu Wędrowniczek ze swoim węzelkiem mial przewalone.. Co 100 m musze odpoczywac. Tuptam sobie wzdluz szosy. Zatrzymuje sie przy mnie jakies auto z dwoma rozesmianymi gosciami. "Tak sie wlasnie zakladamy z kolega co pani tam ma w tym worku?". No wiec im mowie , ze kapsle. Oni smieja sie jeszcze bardziej i jakos nie chca wierzyc.. Dziwne! jakby nikt nigdy po szosach w Sidrze nie chodzil z worem kapsli!! Dopytuja dalej, wiec im tlumacze, ze od piwa, ze zbieram na sciane.. W koncu sie zakladamy o 5 zl (szkoda bo ja chcialam o 500) o zawartosc wora.. Otwieram wór a oni stoja z otwartymi pyskami.. Zapewne jakbym tam miala malego hipopotama to by nie byli bardziej zdziwieni. Jeden chce mi zrobic fotke komorka, ale tak mu sie trzesa łapy ze telefon upada na asfalt i rozpada sie na kawalki... 5 zl oczywiscie dostaje
Ukrywam łup w krzakach i wracam pod sklep. A tam juz czeka drugi wór!!! ratunku!! jeden wystarczy! z dwoma nie mam szans sie zabrac.. Jeszcze po drodze jutro kilka przesiadek.. Worek przeciera sie na dnie, ma juz dwie dziury.. Jak mi to strzeli i sie wysypie na jakims dworcu...
Michal czeka na nas na stacji. Idziemy do niego, robimy tam mała imprezke. Grzes zostawia plecak przed dworcem. Jak wracamy za godzine to plecaka nie ma.. Chodzimy w kólko, zagladamy prawie pod kamienie.. Na koncu dlugiej, przydworcowej ulicy widzimy swiatla samochodu.. Pewnie oni buchneli placak! Auto widzac ludzi na stacji daje na wsteczny i wraca. Wyjmuja z bagaznika plecak i oddaja Grzesiowi. Mam poczucie jakiejs totalnej nierealnosci.
Ponoc widzieli ten plecak juz godzine temu. Juz dzis nic nie odjezdza z tej stacyjki. Pomysleli ze ktos pojechal ostatnim składem na Suwałki i zapomnial bagazu. Czy chcieli sobie przywlaszczyc plecak, czy oddac na policje albo do biura rzeczy znalezionych na zawsze zostanie tajemnica... Fakt jest jeden- jakbysmy wyszli z dworca minute pozniej to by byl problem...
Daniel prowadzi nas na nocleg na teren dawnego osrodka sportowego. Po drodze opowiada o koncertach, o bitwach sprzed paru lat miedzy chlopakami z Sidry i z Sokółki, wybitych zębach, przewroconych radiowozach, zwiedzonych bialostockich komisariatach.. Daniel jest tez wielkim milosnikiem muzyki metalowej. Przez caly wieczor przy ognisku puszcza nam z komorki swoje ulubione utwory, plynnie wymieniajac ich tutuly, nazwiska wokalistow, daty koncertow i gdzie byly wykonywane. Widac ze to naprawde jego pasja..
Jutro musze wstac o 5.. Klade sie wiec spac troche wczesniej niz inni.. Przez pewien czas slychac jeszcze dudnienie i charczenie komorki, potem cichnie i oddala sie, a okolice wypelnia tylko trzask gałazek w ognisku i coraz smielsze kwiki bagiennego ptactwa, przerywane czasem kumkaniem zab.
Tak sie konczy dla mnie i Michala tegoroczna podlaska przygoda, wspaniala kontynuacja wyprawy sprzed roku. Eco, Grzes i Iza jeszcze dwa dni beda wędrowac ku polnocy. A za rok, mam nadzieje, znow wyruszymy na polnoc na nieznane trakty.. By moze kiedys, jako stare dziadki zamknac pętelke wokol granic Polski...




Odpowiedz z cytatem
Zakładki