Kolejny poranek przywitał nas pyszną pogodą i rozleniwieniem ogólnym.W trasęę ruszyliśmy późno bo dopiero około 10 rano-ech błogie lenistwo;-)Zaczynamy od podejścia na Okrąglik-trasa z początku nudnawa wiedzie przez łąki gdzie aż pachniało wiosną.Wchodzimy do lasu i zaczynamy właściwe podejście.Po trasie mijamy pograniczników z całej chyba europy.Chyba mieli jakieś spotkanie integracyjne-witaja sie z nami i idą dalej.Na pytanie żartobliwe czy mamy jakieś niedozwolone substancje odpowiadamy że tylko piwo i ze będziemy go bronić do ostatniej kropliNareszcie ukazują nam się słupki graniczne i odbijamy w stronę szczytu.Po prawej widać Jasła.Na szczycie posiłek,piwko,po peciku-tzn pali PiotrB i ja-Kornelia jeszcze się palić nie nauczyła.Zaczynamy powrót do Wetliny przez Rabią Skałę.Po prawej na dole widać wieś słowacką nazwy nie pomnę.Szlak widać mało uczęszczany a ile tam smaczków-to pień zmurszały to liść nietypowo wyrastający-jest pięknie
Za naszymi plecami na niebie zaczyna robić się ciemno i z daleka widać ścianę deszczu.Zwiększamy tempo-trochę obawiam się spadających gałezi.Nasza rodzynka z całkowitym spokojem stwierdza że padać nie będzie bo przecież zaplanowała że jogurt zje na Rabiej
Troszkę jej przepowiednia nie wychodzi bo już na szczycie zaczyna padać nie deszcz co prawda tylko grad
Korneli dzielnie jogurt zjada a potem już z górki na Jawornik-zejście dość długie i zimnawo ale pozytywnie.Na Jaworniku jeszcze krótki odpoczynek i już dochodzimy do Wetliny-głód nam dokucza zdrowo.Przed domem Grzechów w las uciekają dwie łanie i tylko trzassk łamanych gałęzi zdradzał że są jeszcze gdzieś blisko.Potem już asfaltowa droga prowadzi nas do mostu i dalej na kwaterę do Henryka.Szybki jeszcze wypad do Bazy na kolację i spać-rano niestety trzeba wracać do dżungli ludzi i betonu
![]()



Odpowiedz z cytatem
Zakładki