W strone gorek, tym razem Sowich, wyruszamy sobie w sobote. Zatrzymujemy sie w Pieszycach kolo przypalacowego sklepiku, celem zjedzenia lodow i zrobienia zapasu piwa
Obok wyremontowany palac, ale jak zwykle takowe obiekty- ogrodzony, zamkniety, otoczony tabliczkami o zakazach i zlych psach..
Obok dawne zabudowania przypalacowe, zamieszkane juz przez normalnych zwyklych ludzi wiec mozna wejsc w obejscie, pogadac, porobic zdjecia. Hydrant, wygrzane laweczki, powiewajace pranie, biegajace dzieci i niegrozne male skundlone pieski.
Rzucaja sie w oczy uwiezione w klatkach rzezby. Nie wiem czy celem jest zeby nikt ich nie ukradl czy zeby nie uciekly same?
Jedziemy dalej. Skodusie zostawiamy pod mila stacyjka Głuszyca Gorna
Kierujemy sie w strone pobliskiego kamieniolomu melafirow. Nawet nie wiemy czy jest czynny czy nie.
Po drodze krotka sielanka wsrod ruin jakiegos zakladu przemyslowego
Kamieniolom okazuje sie byc juz od dawna nieczynny. Nad utworzonym w nim jeziorkiem wypoczywaja wedkarze, czuc zapach jakiegos grila.
Obchodzimy jeziorko wysoka skarpa i znajdujemy sobie mala skalista dzika plaze. Woda jest zimna ale jest na tyle goraco ze ochloda to sama przyjemnosc. I tak wlasnie rozpoczelismy tegoroczny sezon kapielowy!
Szkoda opuszczac to mile miejsce ale do naszej wiaty daleko
Mijamy imponujacy wiadukt
Idziemy czarnym szlakiem wzdluz torów ktorym chyba ostatnio szedl znakarz ktory go malowal- tzn szlak jest- sciezki nie ma. Jest chaszcz miejscami po szyje. Toperz jak zwykle w takich momentach dostaje dzikiej kichawki
W Kolcach znajdujemy sklep ale niestety jest juz zamkniety. Rozsiadamy sie wiec pod nim ze smutnymi minami i wlasnym prowiantem. Z pomoca przychodza nam miejscowe pijaczki, ktorym skonczylo sie piwo a wiedza gdzie mieszka wlascicielka sklepu. Tlumacza ze dzis wazny mecz a oni nie maja zapasow. Udaje sie i nam zrobic male zakupy. Sklepik jest w starej poniemieckiej kamienicy. Mimo upalnego dnia w srodku panuje chlod ,wilgoc i wspanialy zapach jaki to maja tylko stare domy
![]()
Zakładki