Ciężko mi powiedzieć ile normalnie zajęłoby mi to przejście, jest długie i bardzo płaskie, więc domyślam się, że normalnie pokonałabym je szybko żwawym tempem w podskokach. Bardzo lubię takie trasy. Śliczny, malowniczy, kręty szlak. Chodzenie po takim lesie w taką pogodę to bajka. Ale nie tym razem. Szłam bardzo długo i bardzo powoli. Zajęło mi to właśnie ok. 3:30. Pięty bolały sakramencko i plecak dawał już w kość. Następnym razem muszę tu przyjść bez obciążenia, tu jest po prostu za fajnie. Droga pieruńsko się dłużyła. Znakarz widać miał duże poczucie humoru, ponieważ szlak pokierował przez każde zwniesienie, każdy mały pagórek, mimo, że spokojnie mógł je ominąć bokiem. Pewnie wyszedł z założenia -"skoro zachciało im się iść w góry, to niech mają swoje!". Znalazłam kawałek łuski z czasów wojny. Szkoda, że nie była cała, bo właśnie potrzebuję takiej do chatki jako popielniczkę :)
31.jpg32.jpg
Pod koniec nie dałam rady, ściągnęłam sobie buty i w samych skarpetkach podreptałam sobie ok kilometra po suchym, nagrzanym runie leśnym. W tym momencie poczułam jakbym dostała skrzydeł! Podbiegałam kawałek, bo było mi tak miło. Fizycznie czułam się doskonale wypoczęta i zupełnie nie zmęczona, gdyby tylko nie te pięty. Ale bez butów mogłam biegać! Czy nie kłuło mnie w nogi? Nie. Prawie całe lato przechodziłam na bosaka, w tym także sporo chodziłam zupełnie na bosaka po lesie, nie tylko po ścieżkach. Pod koniec ubrałam buty, gdyż runo zaczęło robić się wilgotne. Podreptałam drogą do Rabe, gdzie na łące nieopodal drogi, pomiędzy odcinkiem Wisan - Leśniczówka, rozbiłam namiot. Byłam tak wypoczęta, jakbym w ogóle w górach nie była, jeszcze bym dziś ze 3 razy skoczyła na Waltera, tylko bez butów i bez plecaka :) Nocą niebo było ogromnie obsypane gwiazdami! Ubrałam się jak eskimos, było mi ciepło. Zasnęłam dopiero o 5 nad ranem, wcześniej tylko ot tak drzemałam. Nieoceniony kolega o 7.30 napisał mi smsa, że czas wstawać i ruszać w drogę. I bardzo dobrze. Dopiero później rozmawiając z leśniczym Roztok mieszkającym w Rabe, dowiedziałam się od niego, że mój namiocik ślicznie się prezentował raniutko na łące i był ładnie oszroniony. Znów zapowiadał się słoneczny, piękny dzień! Udałam się umyć do potoku Riabego.
33.jpg
Podczas tej czynności uważnie rozglądałam się dookoła, czy czasem nie lata tu jakiś dron. Wszak w tych okolicach kręcony jest właśnie program telewizyjny Las Bliżej Nas dla TVP1 dotyczący pracy naszych leśniczych, gdzie w głównych rolach wystąpią Marcin, leśniczy z Roztok mieszkający w Rabe oraz Kaziu, leśniczy z Polanek mieszkający w Bukowcu. Myślę, że gdybym teraz natknęła się na drona, to mogłoby to przyczynić się do gwałtownego wzrostu oglądalności programu. Dzikie lasy a w nich dzikie baby. Gdy później podzieliłam się tą obawą z leśniczym, pocieszył mnie jakże wielce, że wprawdzie drony są tymczasowo uśpione ale fotopułapki w lesie wciąż działają :)
Podreptałam do kamieniołomu. Wcześniej plecak na skrzyżowaniu zostawiłam pod opieką wesołych panów leśników. Dowiedziałam się, że rankiem mieli wielką ochotę zaglądnąć do namiociku a teraz jeszcze większy żal, gdy dowiedzieli się, że spała w nim sama kobieta. Gdy powiedziałam im, że zmierzam do Prełuk to złapali się za głowę.
34.jpg35.jpg36.jpg
Gdy doszłam do kamieniołomu, wyłonił się pan z budki i zapytał: "A pani tu co?". "A patrze tak sobie", odpowiedziałam. Zawrócił mnie spowrotem :) Praca na kamieniołomie wrzała. Idąc dalej spotkałam nową elegancką wiatkę ze stołami w środku. Za chwilę doszłam do źródełka, w którym syf mnie mocno zasmucił, tym bardziej, że tuż metr dalej stał kosz na śmieci.
37.jpg38.jpg
Po chwili spotkałam drugą nową wiatkę. Po co tyle wiatek obok siebie?
39.jpg
Doszłam do kruszarek, czyli miejsca, gdzie planowo miał mieć mój ostatni nocleg. Zadziwiła mnie cała masa żab znajdujących się tu na drodze. Trzeba było na prawdę uważnie patrzeć pod nogi! I wszystkie, bez wyjątku, parami. Zaśpiewałam im krysznową, żabską (rabską?) melodię -"rade, rade, kum, kum". Udałam się w kierunku na Huczwice. Zaraz za skrzyżowaniem, by mnie nikt nie widział, ściągnęłam buty i podreptałam sobie w wełnianych skarpetkach prosto aż do jeziorka bobrowego.
40.jpg
Zakładki