Bazyl: "Za każdym powrotem siedzi przyczajone kilkanaście godzin a później powoduje jakieś zwarcia w mózgu, fale mózgowe wysyłają sygnały najpierw łagodnie, później bardziej zdecydowanie, po dwóch dniach to już istny sztorm we łbie, aż w końcu nadchodzi tsunami i nie sposób się nie ruszyć! To gdzie i kiedy następna wyrypa?"

-oj tak Bazylku, pewnie widziałeś jak mnie nosiło patrząc za okno na deszcz. Rozbawiłeś mnie z tymi "przyczajonymi godzinami". Dziś polazłam górami do sklepu, hehe 40 minut w lesie ale dobre i to.

B: "A woda ciepła też jest, tylko teraz, gdy nie ma turystów, trzeba dość długo poczekać, aż „dojdzie rurami” :)"

-zgadza się, odkryłam to dopiero rano.

B: foto

-super sprawa

B: "Ale zbój! Dać Ci przespać świt – powinien najpóźniej o 5.15 wysłać sms-a"

-
Niech tylko spróbuje ten zbój :> Widziałam różowy świt przez ściany namiotu ale za chiny ludowe nie chciało mi się wyleźć, teraz tylko żałuję

B: "To za karę!"

-
:D Jeżeli to jest karą to nazywaj mnie masochistą :)

B: "Czy już wszystko uprane i spakowane do następnego wyjścia?"

- hehe w piątek przyjeżdża do mnie przyjaciel z Niska z dziewczyną i duże prawdopodobieństwo, że będę szła z nimi na.. Chryszczatą ;p Relacji z tego nie będzie ale zastanawiam się, czy nie powinnam napisać sobie stałej tabliczki - "Poszłam na Chryszczatą, zaraz wracam". Póki co zawsze gdy gdzieś wychodzę (np. jak dziś) to zostawiam karteczkę: "Poszłam na wilki, zaraz wracam, proszę dzwonić: 694..". Czemu wilki? Bo miałam dwie karteczki: albo szłam faktycznie na wilki albo normalną. Ale normalna mi się zgubiła i zostały te wilki. Myślę, że teraz bardziej aktualne będzie: "Poszłam na Chryszczatą, zaraz wracam".