Niedługo będzie można przejechać ciężarówką*:
* Zdjęcia z budowy drogi: Edward z Zamościa (imię i nazwisko znane redakcji)
Wstyd się przyznać , ale jadąc rowerem parokrotnie zdarzyło mi się zabłądzić w roztoczańskich lasach.
Te dróżki takie podobne i te drzewa też podobne a że człowiek nie uczony i bez sprzętów ...to zbłądziłem.
A mam w pamięci co mawia nasz kolega : gdybyś miał giepeesa to byś nie zbłądził.
To samo miałem powiedzieć pewnemu rycerzowi którego ostatnio spotkałem, rycerz ów w zawierusze październikowej 1672 roku odłączył się biedak od swojej jednostki która starła się w tej okolicy z Tatarami. Zamieszanie w bitwie było okrutne. Walili wszyscy wszystkich na oślep to i łatwo było się pogubić.
A mawiał mu dowódca naczelny o imieniu Jan ze znamienitego rodu Sobieskich ....weź ze sobą giepesa to się nie zgubisz
- tak to jest jak się nie słucha mądrzejszych.
Błąka się ten rycerz po dzień dzisiejszy po rozległych polach Baszni szukając swojego oddziału. Gdyby ktoś go spotkał to nie bójcie się go, jeno należy nakarmić tudzież napitkiem poczęstować. Takie jest to zaskakujące Roztocze.
.
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 05-08-2012 o 19:54
Mój rower również przejechał :) Ja postanowiłam pokonać drogę pieszo po tym, jak (jeszcze dosiadając siodełko) rower w dziwaczny sposób ugrzązł w piachu w taki sposób, że wydostanie spod niego zaowocowało pięknym krwistym śladem na lewej łydce składającym się z 4 równolegle biegnących linii.
Co ciekawe, linie te, następnego dnia, wyraźnie przyciągające wzrok kolegów z pracy, kojarzyły się im jednoznacznie z przygodami... bynajmniej nie roztoczańsko-rowerowymi Do tej pory mam bliznę po tych "igraszkach" z podłożem
A ode mnie kolejna pocztówka z Roztocza
Krzyż pośrodku niczego. Taki, jakich wiele...
Mamcia wyłoniła czubek góry lodowej.
Te krzyże i kapliczki które spotykamy co chwila w roztoczańskiej krainie tworzą ten niezapomniany klimat.
Kilka dla przykładu ... reszta na picasie
.
.
.
.
Niesamowite jest to , że za każdym takim kamiennym memoriałem kryją się ludzie dzieje
na ostatnim zdjęciu klasztor który istniał kiedyś a którego już nie ma.
Dzieje tak bliskie i tak dalekie zarazem jak tu;
tak jak we wcześniejszym zdjęciu Mamci
napis :
Ofiara za oddalenie Wielgiej Choroby
Kolejne lata mijają a zagubione kapliczki nadal mnie intrygują. Czy jeszcze Roztocze ma kolejne swoje karty do odkrycia ?
--
Peleton rozmył się we mgle marzeń , pozostałem tylko ja jako rezerwowy zawodnik.
Trzeba było ruszyć, dopóki spękane kolejowe perony będą jeszcze mogły obsługiwać podróżnych dopóki nie runą. Niedługo nic na PKP nie będzie się opłacać
.
hm.P1050676.jpg
.
Szynobus mojej ulubione relacji Jarosław - Zamość powiózł mnie do serca Roztocza.
Wysiadłem na stacji Susiec rozglądając się z ciekawością wokół , bo nigdy tu nie byłem.
i juz na stacji pierwsza ciekawostka - jest tam podziemne przejście dla pieszych - to ewenement jak na taką małą stacyjkę
hm.P1050678.jpg
.
Początek planu już miałem zrealizowany, a teraz co dalej ?.
Dalej nic nie zaplanowałem więc należało to uczynić teraz.
Aby zrobić dobry plan dotyczący tego regionu posłużyłem się regionalnym produktem
.
hm.P1050680.jpg
.
Spokojnie nasączając się , patrzyłem na otwartą mapę i jest !
Wypatrzyłem miejsce o którym słyszałem że jest dobre na wakacyjny czas, a gdzie mnie jeszcze nie było . Nazywa się to Majdan Sopocki bo leży nad rzeczką Sopot.
Czem prędzej chciałem ruszyć ku przeznaczeniu , ale z boku zauważyłem bojową postawę dzikiej zwierzyny, a trzeba jej się bać
.
hm.P1050682.jpg
.
Nie chciałem zadzierać ze zwierzyną i wybrałem główniejszą drogę którą przemierzając mogłem podziwiać przydomowe ogródki pełne kwiatów o tej porze roku
(ups !... zdjęcie z kwiatami mi się zagubiło , jak znajdę to wkleją później)
Tym bardziej , że czeka mnie pierwszy punkt wakacyjnej przejażdzki. Białą polną drogą pomykam ku przeznaczeniu rozwijając w porywach zawrotną prędkość 9 km/h więc nawet miejscowy polonez mnię wyprzedził. (no doba - sam dałem mu się wyprzedzić)
.
hm.P1050686.jpg
.
Mknę polami , pomiędzy zbożami i tytoniami nie zważając że polne bąki chciały się dosiąść za free na moje ramiona.
Już po paru kilometrach pchany wiatrem i optymizmem zatrzymuję się nad zalewem na rzeczce Sobot.
Piaszczyste, zagospodarowane plaże kuszą w ten upalny dzień , mnie bardzie skusił obiekt z parasolkami obiecujący schłodzone , lane.
Patrząc na plażowiczów wyciągnąłem mapę , aby wymyślić następny etap podróży
.
hm.P1050693.jpg
.
Jak wymyślę to cdn.
Tydzień temu badałem najdłuższe tunele kolejowe w PL pod Małym Wołowcem, zaczynają się za stacją Jedlina Górna i tamże zaliczyłem klasyczny opad szczeny - przejście podziemne pod pojedynczym torem. Myślałem że tylko Niemcy mieli za dużo kasy
A ten regionalny produkt smaczny? Nie trafiłem jeszcze na niego.
Pozdrav
jak nie byłeś -polecam Potok-Sanderki (kawałek za Józefowem) ,fajne pieczary-sztolnie ( włażenie na własne ryzyko ! ) , fajne są też labirynty jarów Topólcza -Kawęczynek k/ Szczebrzeszyna
Jak będziesz w Zamościu spróbuj produktu pod nazwą zamojskie występuje w trzech smakach: jasne, pszeniczne i ciemne. Cena wysoka ale grzechu warte. Kosztowałem w lipcu, na starówce smakowało wyśmienicie.
pozdrawiam
Marek
No proszę, okazuje się że temat tunelowy też może być inspirujący
a co do produktu regionalnego to smakował jak zwyczajny pils, a więc ani nie powalił, ani nie odrzucił, jednak regionalną nazwę miał
Jak się kiedyś jeszcze tam zaplączę (pewnie już samochodowo) nie omieszkam skorzystać
Jasne i ciemne mnie nie rajcuje, ale pszenicznemu nie odpuszczę.
-----
Patrząc na plażowiczów wyciągnąłem mapę. Co tu ciekawego jest w pobliżu ?
O jakieś małe miasteczko !
Józefów - całkiem fajna nazwa , pewnie też mają tam jakieś zabytki. Nie wiem bo nigdy nie byłem, to juz jest powód aby tam się wybrać. To ledwie z 10 kilometrów, trzeba skręcić w prawo i asfaltowymi wiejskimi dróżkami dojadę.
Gdy już tak zadecydowałem zaintrygował mnie trotuar budowany wzdłuż zalewu. Trzeba go sprawdzić dokąd zmierza. I tym sposobem zamiast w prawo skręciłem w lewo aby przejechać się świerzo stworzonym chodniczkiem. Pech chciał , że po iluś tam metrach chodniczek się skończył i wylądowałem w piasku zmieszanym z cementem co miało być podłożem pod dalsze działanie.
Dzielnie pcham rower po tej mieszance nie zważając że nie tylko koła ale i moje nogi się coraz mocniej cementują.
W końcu ,docieram do lasu i widzę śliczną drogę.
Przez chwilę walczę z myślami ; wracać do planu czy go zmienić.
A co tam , jadę przez las . Na drzewie wisi jakaś mała kapliczka. Kto i w jakiej intencji ją powiesił ? Tego się nie dowiem
hm.P1050698.jpg
.
Przyjemnie się jechało tą leśną dróżką , mimo upału drzewa dają przyjemny chłód, a trasa jest płaska bez utrudnień, nawet miejscami lekko w dół.
A za kolejnym zakrętem niespodzianka , roztoczański potoczek pluskał się w piasku.
Tego nie mogłem mu podarować i zrzucając co niepotrzebne też postanowiłem się wypluskać
.
hm.P1050701.jpg
.
Po kąpieli na skarpie przywitały mnie pierwsze w tym roku dojrzewające jerzyny. Och, po prostu pyszne.
Wkrótce wyjechałem na jakąś asfaltówkę która doprowadziła mnie do miasteczka Józefów. Tu było z daleka widać że nie tylko mają zabytki ale i również duże święto.
Poznałem to po licznych kramach wokół kościoła (ale bystry jestem !)
.
hm.P1050711.jpg
.
Całe miasteczko objechałem trzykrotnie wokół, ale nie znalazłem wieży widokowej (ale też nie szukałem jej tak bardzo). Znalazłem natomiast na rynku całe stado dzikiej zwierzyny; był tu jeleń , wilk, lis, ryś dzik i co tam jeszcze. Domyślam się że to pomnikowa kwintesencja tego miejsca. Jestem wszakże w środku puszczy Solskiej.
Co jeszcze można robić w Józefowie ?
Można spróbować innego produktu regionalnego i zaglądnąć do miejscowej lodziarni umiejscowionej w takim klimatycznym budyneczku
.
hm.P1050718.jpg
.
Siedząc na ławeczce , zajadając się dwoma gałkami znowu trzeba było wyciągnąć mapę aby wymyśleć ciąg dalszy.
Decyzja poszła na południe gdzie leśne drogi prowadzą na Borowe Młyny. Długie odcinki prostych leśnych dróżek , bez samochodów, bezludne przecinają rozległe bory
.
hm.P1050722.jpg
.
To wymarzone odcinki , nie wymagające trudu ani stresu. Spokój , cisza rower i ja. Jadąc bezgłośnie można przypatrywać się krzykliwym sójkom albo pomykającym sarnom.
Ale w pewnym momencie z boku drogi pojawił sie pomnik. Zrobię sobie przerwę i poczytam.
Okazuje się , że w tych terenach podobnie jak w Bieszczadach było dużo więcej wsi po których pozostały tylko nazwy na mapie. Przestały istnieć, bo Niemcy w czasie II wojny zrobiły prekursorską "Akcję Wisła"
Chcąc się pozbyć działającej w tamtych lasach partyzantki wojska niemieckie dokonały bezwzględnych wysiedleń pacyfikując wioski i rozstrzeliwując mieszkańców .
Przy tych faktach to bieszczadzka Akcja Wisła jawi się jako bardzo łagodne działanie .
Ot taka refleksja mnie naszła.
.
hm.P1050724.jpg
.
Co jest w Borowych Młynach ?
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki