Wreszcie mam pierwszy numer Bieszczadnika przed sobą i tylko przez roztargnienie dopiero teraz. Moja opinia jest jak najbardziej pozytywna z tym że... ale o tym że... póżniej. Po przeczytaniu pomyślałem: dobrze że ludziom się chce i nieważne za czyje pieniądze, niech robią to dalej. W pierwszym numerze nie można przecież zmieścić wszystkiego a niedosyt jest wręcz wskazany. Czytałem wcześniejsze opinie i nie mam zamiaru punktować stron, nie mam też pretensji o reklamę tego czy innego ale do Chmiela trzeba będzie zajść. Trzeba mi będzie lepiej poznać całą dolinę Sanu tylko niepokoją mnie informacje o wyprzedaży gruntów i o możliwej komercji.
Nawiasem mówiąc to u nas nie szanuje się przestrzeni a to można porównać do parku ciemnego nieba. Ja chcę mieć "dziką" zieloną przestrzeń bez "smogu cywilizacyjnego", dlaczego tego nie ratować ??? Będąc w Niemczech zawsze fascynowało mnie ich poszanowanie każdego ara, metra kwadratowego powierzchni przeznaczonego na siedliska.
Teraz to że...a raczej zazdroszczę niektórym tego że: mogą śledzić dzikie zwierzęta i jeszcze im za to płacą, wąchać kwiaty i ziółka (nie mylić wąchać ziółka) i też im za to płacą, widać taki los szarego jak szara mysz na szarym tle, dowolnie sortowanego, który czasem chce się wyrwać na cudne manowce choćby po to, żeby spotkać filozofa mówiącego:"...Wokół określonej obietnicy, pozycjonowania i archetypu można zbudować spójną opowieść, która będzie jednoznacznie wyrażała pożądane cechy marki, a jednocześnie będzie stanowiła podstawę do doboru szeroko pojętych działań komunikacyjnych, wskazując możliwe obszary, w które warto inwestować oraz te, które w komunikacji należy zredukować."...No to róbmy swoje. Powodzenia.