Dzień 4. Sobota.
Budzimy się chwilę przed wschodem słońca - nie możemy sobie odpuścić :) Przecież wystarczy tylko wyjść z namiotu...











Po tym spektaklu możemy już spokojnie wracać do domu...







...spoglądając z Ruskiego Putu na Ostrą Horę, która pozostanie w planach na następny raz...



Schodzimy do wsi, gdzie Pani Ania nie wiadomo skąd pojawia się z kawą. Przepakowujemy się, rozmawiamy, słuchamy opowieści o trudnym i twardym życiu w tym miejscu. Życzliwość, otwartość tych ludzi jest niesamowita, u nas już prawie niespotykana. Dziękujemy, odwdzięczamy się za pomoc i ruszamy do domu - przed nami niestety powrotne 600km...

Przed granicą ze Słowacją korzystamy jeszcze z czajnika...



...i z żalem wracamy do domu. Przejazd przez granicę zajmuje nam tym razem kilka minut.

CDN (za kilka miesięcy)