Spałem, jadłem, grałem i śpiewałem z naciskiem na to pierwsze. Warunki bytowe znacznie powyżej przeciętnej w Bieszczadach. Jadłem - flaki, jajecznicę,gulasz - wszystko dobre. P. Leszek uśmiechnięty i jak zawsze gościnny. Jacek zSastianem ekstremalnie gościnni i nie robiący problemów"problematycznym" gościom tzn. takim co długo nie zasypiają i nie przyjechali jak do sanatorium. Flaszka od gospodarza pojawiła się zaraz ponaszej. Graliśmy, śpiewaliśmy ale... kogo to obchodziło. Wszyscy chcieli jeść i spać i nikogo nie znać jak to śpiewał Panasewicz. Może byli z Warszawy (bezobrazy).
ZpC to piękny, wygodny hotelik z bardzo miłą obsługą. Jak chcecie pojechać tam z ukochaną - polecam, jak zabawić się po bieszczadźku - to jedźcie tam tylko dużą grupą ale i tak możecie się nadziać na funkcjonariusza ORMO który zza zamkniętych drzwi krzyczy "ciszej tam!!! ludzie chcą spać". Ja mało śpię a w Bieszczadach to już naprawdę krótko, więc większość wyjazdu do Ustrzyk G. spędziłem w ... Wetlinie wracając nad ranem na sen.
Zakładki