A chlebak , nosicie ze sobą? , wiecie do czego służy chlebak?
A chlebak , nosicie ze sobą? , wiecie do czego służy chlebak?
Jak sama nazwa wskazuje, jest to torba służąca do noszenia granatów
Dawno temu nosiłem, jak byłem dzieckiem w wieku szkolnym
Pozdrawiam
mj
W moim wieku szkolnym też był "modny" chlebak. A definicja chlebaka poprawna- taką miałem na myśli.
a w środku same granaty, zdjęcie z lipca 2012
granaty ukryte.JPG
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
A jak przewodnik płci przeciwnej to jeszcze przyjemniej
Hmmm... Może czegoś nie dostrzegam, ale pomimo kilkukrotnego przeczytania mojego postu nadal nie widzę w jego treści, abym gdziekolwiel wątpił, że można inaczej? A tym bardziej nie dostrzegam w mojej wypowiedzi stwierdzenia, że bez GPS-u nie można. Skąd więc ten sarkazm. Czyżbyś z góry, nie znając rozmówcy zakładał, że skoro ktoś bawi się innymi zabawkami niż te, które Ty preferujesz, to ktoś taki niewart jest szacunku i zasługuje na lekceważenia?
Skąd u Ciebie taka pewność, że trudno mi uwierzyć, że ktoś coś może ;-)))) Jesteś pewien, że ja tak nie chodziłem? Ale... skoro używam GPS-u to przecież, dla Ciebie, a priori, to oczywiste. Tak jak parę innych rzeczy o których wspominasz.
Skąd ten brak szacunku i tolerancji dla ludzi bawiących się inaczej? Pozwól, aby każdy sam decydował, co jest dla niego przydatne, co kogoś kręci a co nie. Jak ktoś lubi w nieznanym terenie nawigować w oparciu o słońce w pochmurny dzień- czemu nie ;-))). Skoro lubi. Przewodnik - jak ktoś ma ochotę - pewnie. Ramy tego, co można, niech każdy wyznacza sobie sam ;-))) W oparciu o zdrowy rozsądek, etykę i aktualne ustawodawstwo.
I, aby zamknąć ten wątek i nie bawić się w niepotrzebne dyskusje w typie - o wyższości świąt... ;-)))) - sugeruję, abyś odpowiadając, najpierw uważnie i ze zrozumieniem przeczytał tekst, który komentujesz ;-))) Bo jeśli przeczytasz uważnie moją wcześniejszą wypowiedź, to być może dostrzeżesz, że jest pewna różnica między - "chodzić po..." a "... utrzymać kierunek na określony { dł, szer. geograficzna w oparciu o np. WGS84 ;-))) } punkt".
I w takim przypadku, pomimo pewnej różnicy zdań, jako powstała pomiędzy nami ;-))) uwierz, że bardzo chętnie umówię się z Tobą np. gdzieś na dole, może być Duszatyń. Potem browarek, aby lepiej nam się rozmawiało ;-))) podaję Ci koordynaty Ncośtam, Scośtam i... ?!???... no właśnie?... co? Ty, jako przewodnik prowadzisz mnie do celu ;-))) Tak po... bieszczadzku? ... jak rasowy turysta? bez żadnych takich tam giepeesów, czy innych badziewi ;-)))) Sądzę, że wielogodzinny spacer z Tobą po zboczach byłby ciekawym doświadczeniem ;-)) I nie piszę tego z ironią, czy sarkazmem. Być może te kilka - kilkanaście godzin pzwoliłoby się nam bliżej poznać, być może zaowocowałoby nową, ciekawą znajomością, kolejnymi wypadami... kto wie. Jednym słowem - bezcenne. A za wszystko inne... nie, nie mastercard ;-))) - GPS. Przy następnej okazji sam, albo, gdybyś się zdecydował jednak iść w towarzystwie tego obciachowegi sprzętu ;-))) to również z Tobą odnalazłbym punkt o określonych koordynatach ;-))))
Wiem, że trudno uwierzyć, ale jednak można ;-)))))
I... nie bierz tego do siebie ;-)))). Więcej luzu ;-))))
Stosy nie rozświetlają ciemności.
Bieśku, czy ja mogę się z Tobą (nie)zgodzić? Masz rację, że na naszym forum (i nie piszę tego akurat do don Enrico, ale bardzo ogólnie) jest preferowany pewien określony typ wędrówki, stroju czy zachowania w górach i każdego "wykolejeńca" traktuje się tu z góry. Niestety - jeżeli ktoś ma zbyt dobry lub zbyt słaby sprzęt, jeżeli chodzi za szybko lub za wolno, jeżeli odwiedza inne miejsca niż jest to preferowane albo - nie daj Boże - ma ochotę spać w pensjonacie z ciepłą wodą to jest od razu szeregowany jako "stonka" albo "warszawka". Obawiam się, że to źle rokuje całemu forum, bo zaczynamy się zamykać w swoim gronie i kisić we własnym sosie.
Nie zgadzam się natomiast z Tobą jeżeli idzie o argumentację związaną z zaletami używania GPSu w górach. Żeby była jasna sprawa nie jestem zawziętym przeciwnikiem, sam noszę magiczne pudełeczko w plecaku Twój przykład ze współrzędnymi na określony punkt można jednak bardzo łatwo odwrócić: utrzymaj proszę za pomocą GPSa kierunek na punkt "za trzecim potokiem, lekko pod górę przez polanę, ścieżką w las za amboną i jakieś 500m dalej po prawej stronie". Żeby było podobnie jak w Twoim przykładzie to korzystaj tylko z GPSa, idź po najkrótszej i dookoła się nie rozglądaj. Utrzymuj swój magiczny kierunek prosto do celu Wiem, że to średnio uczciwe, ale podobnie postąpiłeś Ty wysyłając don Enrico do punktu opisanego matematycznymi współrzędnymi - równie dobrze mogłeś mu nic nie mówić. Ani Twój, ani mój test nie są wiarygodne.
A druga uwaga - jeżeli (pozostając w konwencji zawodów) wybierzecie sobie wspólnie punkt na mapie (np. jakiś cmentarzyk) i Ty sczytasz sobie współrzędne i pójdziesz po najprostszej a don Enrico będzie łaził ścieżkami, wzdłuż potoków, grzbietami to wcale zwycięzcą nie musi być ten, który dojdzie co celu pierwszy (i, uwaga!, niekoniecznie pierwszy będzie ten, który idzie z GPSem). Wędrowanie z GPSem jest w pewien sposób nadal wędrowaniem po szlaku - tylko zamiast szukać znaków na drzewach szukasz ich w kieszeni. W przypadku szlaku tradycyjnego o trasie decydował znakarz, on za turystę podejmował decyzję jak okrążyć rozlewisko czy którą drogę leśną wybrać. Jeżeli porzucisz tradycyjny szlak a uzależnisz się od GPSa to niewiele się zmieni, bo nadal nie będziesz podejmował decyzji "którędy". Może będziesz miał swobodę w wyborze strony kałuży, którą ją obejdziesz, ale - jak sam wielokrotnie podkreślasz - kierunek wybierze za ciebie urządzenie. A don Enrico w tym czasie sześć razy zabłądzi, spłoszy stadko żubrów, znajdzie ciekawą łączkę na odpoczynek, być może znajdzie też cel określony na początku, ale... niekoniecznie. Bo cała przyjemność jest w wędrowaniu i im go więcej tym lepiej.
Za zastosowaniem GPS są znacznie ciekawsze, moim zdaniem, argumenty. Choćby możliwość bardzo precyzyjnego zapisu trasy, którą przewędrowaliśmy i późniejszej jej analizy. Choćby umożliwienie zejścia ze szlaku osobom, które słabiej orientują się w terenie (ale i tacy prędzej czy później albo wrócą na szlaki tradycyjne albo nauczą się czytać mapę i orientować w terenie). Choćby możliwość zorientowania się w terenie w trudnej sytuacji (np. gęsta mgła). Jak każda nowinka GPS coś daje ale i coś zabiera - zabiera swobodę, czyli to co dla wielu jest w Bieszczadach (górach?) najważniejsze.
A przy utrzymywaniu kierunku na określony punkt można się wspomagać kompasem. Wiem, że trudno uwierzyć, ale jednak można ;-))))) I... nie bierz tego do siebie ;-)))). Więcej luzu ;-))))
Czterech panów B.
DUSZATYN, nie Duszatyń. W Duszatynie, nie w Duszatyniu
To był głos wołającego na puszczy
Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać
Bartolomeo, napisałeś
Aż się boję zapytać, jaki jest preferowany na tym forum typ wędrówki, stroju i zachowania... Rozwiń temat proszę, bo obawiam się żem wykolejeniecjest preferowany pewien określony typ wędrówki, stroju czy zachowania w górach i każdego "wykolejeńca" traktuje się tu z góry.
Pozdrawiam
mj
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki