Dziś było II Bieszczadzkie Święto Chmielu, mile brzmiącego w moich uszach (zapewne szumem chmielowych kaskad:) Wprawdzie tam nie świętowałam, ale pozwolę sobie na kilka retrospekcji sięgających zeszłego roku.
Chciałabym podtrzymać wieść, że jest to jedna z najbardziej nasłonecznionych wsi bieszczadzkich. Hi hi zgoda, chyba, że akurat pada;-)
W każdym razie, jest to dla mnie takie miejsce, które trudno ominąć nie zatrzymując się po drodze. I to nie z powodu dziur w szosie, które są już przeszłością, ale z sentymentu do tych okolic. A stąd już tylko rzut kamieniem na Otryt;-)
Przyjeżdżam, sprawdzam co przybyło, co ubyło, co trwa niezmiennie...
Nie zmienił się widok na przełom Sanu ze spienionymi wodami spływającymi po progach skalnych. Tylko rzeka zmienia kolor po deszczu. W tle wzgórza - zmieniają barwy w sezonie. Stoi kapliczka pod kilkupniową lipą. Chmiel nadal wspina się po drzewach, a wiata oznacza znajomy przystanek;-)
IMG_1.JPG IMG_2.JPG IMG_3.JPG IMG_4.JPG IMG_5.jpg
Zakładki