Właśnie wróciłem ze swoich ukochanych Bieszczadów. Trochę słonecznych, bardziej deszczowych ale kochanych. Za każdym razem odwiedzam te same miejsca: krywe, dzwiniacz, sianki, bukowe. Będąc 2 tygodnie w Bieszczadach nie sposób nie odnieść się do tej drugiej strony pobytu jaka jest gościna u tutejszych gospodarzy. Tym razem padło na gospodarstwo agro „U Lestka”. Zwykle dokładnie wybieram miejsca noclegowe. Szperam w necie, pytam znajomych. O tym jak poważnie traktuje te fazę przygotowań do wakacji niech świadczy fakt, ze rezerwacji zwykle dokonuje już w styczniu. Podobnie było i tym razem. Gospodarstwo agro „u lestka” na stronie www prezentowało się atrakcyjnie. Jest duży, drewniany dom, kilkuhektarowa posesja a na niej miejsce na ognisko, boisko do siatkówki, oczko wodne, parking...jednym słowem super. No i cena stosunkowo atrakcyjna. To wszystko sprawiło ze chwyciłem za telefon i dokonałem rezerwacji wpłacając stosowna przedpłatę. Wreszcie nastał czas wyjazdu. Ogólna radość, wesoły harmider pakowania, etc. Wyjazd godz. 22.00. Czar prysnął po przejechaniu 150 km. Awaria samochodu spowodowała ze po 3 następnych godzinach lądujemy nie w Dwerniku ale z powrotem w domu. Ogólna rozpacz, płacz dziecka. Naprawa pojazdu to ok 1000 zl, paliwo w zbiorniku 260 zl. Ponosimy koszty nie związane z wakacjami. Chyba zrezygnujemy w tym roku z Bieszczad. Determinacja zony sprawia ze następnego dnia po długiej rodzinnej naradzie postanawiamy przepakować graty do drugiego samochodu, kilkunastoletniego forda. Ponownie ruszamy do Dwernika! Jednak z powodu poniesionych kosztów zmuszeni jesteśmy skrócić pobyt U Lestka o 3 doby. Nawet nam nie przyszło do głowy co będzie się z tym wiązało ale o tym później. I w tym miejscu zaczyna się moja opowieść o gospodarstwie z całym szacunkiem „agroturystycznym”.
Gospodyni gdy dowiedziała się ze zamierzamy skrócić pobyt o 3 doby zażądała od nas kary w wysokości 100 zl. Na nic zdały się tłumaczenia, ze wypadek losowy, że i tak ponieśliśmy dodatkowe koszty. I teraz kara? Tak mniej więcej zaczęła sie nasza znajomość. Kary oczywiście nie zapłaciliśmy ale odtąd czuliśmy się gośćmi gorszej kategorii. W pierwszym dniu pobytu Pan gospodarz podszedł do mnie i po miłej pogawędce o wilkach przedstawił mi propozycje jego zdaniem nie do odrzucenia. Mianowicie zaproponował nam wcześniejszy wyjazd tzn. 14 sierpnia. Tłumaczył ze dzięki temu że my skrócimy swój pobyt on zyska nowych klientów na długi weekend. Byliśmy zszokowani ta „gościnnością”. Po takim wyznaniu chciało nam sie natychmiast wynosić z gospodarstwa u p. Lestka. Gościnność gospodarzy przeszła ich samych. A tak naprawdę zrobiło mi sie zwyczajnie przykro. Tym bardziej ze opłaciliśmy pobyt za 12 dni. Mimo to już w pierwszym dniu mieliśmy prawo czuć się jak intruzi. Po 12 dniach pobytu mam następujące uwagi do gospodarstwa agro U Lestka w Dwerniku:
1. Gospodarze nie dają o sobie zapomnieć. Może niektórym to nie przeszkadzać ale nam nie dawało odpocząć. Sa wszędzie: rano przy śniadaniu, przy obiedzie, wieczorem podczas odpoczynku na werandzie.... Gospodarz potrafił wejść do pokoju z uwaga ze nie to skrzydło okna jest otwarte co powinno. Bo komary. A my małe dzieci nie wiemy jak się przed nimi chronić. Czułem się permanentnie inwigilowany przez Gospodarzy. Zresztą nasi sąsiedzi mieli podobne odczucia. Byli wyczuleni na wszystko co mogłoby ich narazić na dodatkowe koszty. Jest to zrozumiałe ale dlaczego goście mają żle się przy tym czuć.
2. Dzieci nie mają łatwego życia w gospodarstwie U Lestka. Plac zabaw owszem jest ale można sie na nim bawić byle cicho. Gospodarze nie mają obaw przed głośnym zwróceniem uwagi nie swoim dzieciom aby zachowywały sie cicho bo „przeszkadzają” innym letnikom. Tak naprawdę to przeszkadzały gospodarzom. Byłem świadkiem jak Gospodarz nie omieszkał nazwać dzieci bachorami tylko dlatego ze za głośno sie zachowywały podczas zabawy na trampolinie. I wcale się z tym nie krył.
3. Gospodarze maja sympatycznego pieska. Problem w tym ze piesek moze wszystko/wchodzić do auta, skakać na gości itp za to turysci wobec pieska .....
4. W gospodarstwie bywały dni że nie było ciepłej wody, zwłaszcza wieczorem. Aby się wykąpać po całodziennej wędrówce trzeba było czuwać do późna w nocy.
5. W czasie gdy goście spożywali poranny posiłek Gospodarz zwykle przygotowywał śmieci do wyrzucenia
6. Gościom nie wolno dokonywać nawet małych przepierek. Może to być bardzo uciążliwe podczas długich pobytów z małymi dziećmi. Zresztą łazienka w moim pokoju i tak nie była wyposażona w miskę.
7. Pewnego dnia moja zona spadłą ze schodów. Nie spotkało się to z żadnym zainteresowaniem ze strony Gospodarzy. A wyglądało to naprawdę groźnie. Przez chwilę pomyślałem że o to nastał koniec naszych wakacji.
8. U Gospodarzy można wykupić obiady. Cenna zaleta, szkoda tylko ze posiłek ten podawany był dla wszystkich o jednakowej godzinie tzn wtedy gdy z gór wróci ostatni turysta
9. Gospodarze lubią nocne głośne zabawy w szczególności ze swoimi klientami, których bardzo dobrze znają i z którymi się przyjaźnią. Wówczas nie przeszkadza im że mogą przeszkadzać innym gościom, choćby tym z małymi dziećmi. Czasami wystarczyło by słowo uprzedzenia z ich strony ze szykuje się impreza i już wyglądałoby to inaczej.
10. A ponadto podczas kilkunastodniowego pobytu w Dwerniku Gospodarze ani razu nie zapytali czy nam czegoś potrzeba, jak nam się u nich podoba,….Tak, po prostu, zwyczajnie.
W ostatnim dniu pobytu, tuż przed wyjazdem ale jeszcze podczas śniadania, Gospodyni ponownie zażądała od żony 100 zł kary. Kategorycznie odmówiliśmy płacenia, tym bardziej że sprawa została wyjaśniona w 1 dniu pobytu. Byłem tak zdenerwowany tą podłością i jawną próbą wymuszenia pieniędzy ze poprosiłem p. Gospodynię aby dała nam spokojnie zjeść śniadanie i wyjechać. Wówczas usłyszałem że to JEST JEJ DOM!. Coś niesamowitego. Wyjechaliśmy bez pożegnania, z ogromnym żalem w sercu. Żona przez całą drogę /800 km/ czuła się fatalnie. Wiele lat podróżujemy i to po różnych krajach ale nigdy nie doświadczyliśmy czegoś podobnego. Uwagi przeze mnie przedstawione płyną tylko i wyłącznie z moich doświadczeń. Wieżę ze wielu odpoczywało w gosp. U Lestka w DWERNIKU i wyjechało stamtąd z zamiarem powrotu za rok. Ja jednak byłem tam raz….o jeden raz za dużo. Więcej tam nie wrócę.
Pozdrowienia dla Szczurka Lulka i jego właścicieli.
Zakładki