Strona 5 z 6 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 41 do 50 z 58

Wątek: Gorgany z południa na północ

  1. #41
    Bieszczadnik Awatar maciejka
    Na forum od
    07.2009
    Postów
    1,864

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    Cytat Zamieszczone przez coshoo Zobacz posta
    Dzikie to one były... 10 lat temu jak nie było szlaków i wyciętej kosówki :)
    Niestety...
    Przepraszam, nie mam już możliwości edytowania swojej wypowiedzi, a szkoda! więc napiszę inaczej.
    Mam świadomość, że udogodnienia z których tak chętnie korzystam z braku wyrobienia w terenie, również zachęcają innych do wejścia na ścieżki.
    Ale, ale...te szlaki były już przed wojną, pięknie miejscami "wybrukowane" poprowadzone, w dodatku z możliwością wędrowania od schroniska do schroniska.
    Jednak samotnych wędrowców nie ma dużo, natomiast coraz częściej spotyka się duże grupy.
    Wydaje mi się oczywiste, że dzięki turystyce zorganizowanej - z pomocą i opieką przewodnika w teren trudniejszy trafia znacznie więcej turystów, niż w przypadku samodzielnego wędrowania. I na szlaku zamiast sześciu osób spotyka się sześćdziesiąt. Przewodnicy ułatwiają więc zdobywanie tej "dziczy".
    Natomiast co do sposobu wędrowania, wyboru między wędrowaniem samotnym, w parze, w grupce, czy w dużej grupie zorganizowanej - to już kwestia upodobań, możliwości, innych uwarunkowań...I nic mi do tego!

  2. #42
    Bieszczadnik Awatar maciejka
    Na forum od
    07.2009
    Postów
    1,864

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Gwoli wyjaśnienia, to nie do końca było tak. Trochę tak, a trochę nie tak, w zależności od tego o jakich latach mówimy.
    Przeglądam właśnie książkę wydaną równe 100 lat temu (1912) przez Krajowy Związek Zdrojowisk i Uzdrowisk.
    Czytamy tam :
    Następnym ku wschodowi pasmem górskim są Gorgany, najdziksza, najtrudniej dostępna i najmniej odwiedzana przez turystów część Karpat, chociaż pięknością przewyższająca tak Czarnohorę jak Bieszczady. Wpływa na to brak kolei, brak siedzib ludzkich w głębi gór oraz dziewicze lasy (...) w części górnej panoszy się kosodrzewina tak gęsta i wysoka , że marsz przez nią jest niesłychanie męczący, bo dla przebycia każdego metra borykać się trzeba z zastępującymi ze wszech stron gałęziami. (...) Jedyne turystyczne schronisko w Gorganach znajduje się na polanie Baraniej na 20 min pod szczytem Chomiaka. Na szczy Chomiaka prowadzą znakomite i wygodne ścieżki jakim równych nie ma w Karpatach galicyjskich.
    .
    Wynika z tego cytatu , że 100 lat temu tylko Chomiak był dostępny, reszta to sama dzicz, ale potem w latach międzywojennych następował rozwój turystyki w Gorganach i z każdym kolejnym rokiem cywilizowały się (zupełnie jak w dzisiejszych latach)
    Miałam na myśli właśnie okres przed II wojną, lata dwudzieste i trzydzieste.
    Posiadam jednak bardzo mizerną wiedzę na ten temat, coś mi się o uszy obiło, że było tych baz noclegowych blisko trzydzieści: schronisk i schronów.
    Nie mam dojść do źródeł, a na pewno można to zweryfikować. Dariusz Dyląg w przewodniku "Gorgany" umieścił rozdział "Schroniska, których nie ma" z powołaniem się na wydawnictwo PTT z 1934r, ze stanem schronisk również w Gorganach. Obecnie nie mam dostępu do tej książki.
    A bardzo zaciekawiło mnie jaka była pełna lista tych obiektów. Znalazłam zaledwie kilka.
    To był właśnie ten intensywny rozwój turystyki.
    Jeśli chodzi o szlaki, to poza wspomnianym na szczyt Chomiaka, to niewiele wiem więcej, jak wygladały inne trasy, czy też były przygotowane...?
    Czuję, że było ich jednak więcej;-)
    Zainteresowała mnie ta książka, może ktoś zna?
    Przewodnik po Karpatach Wsch. Cz. 2 Gorgany - reprint Przewodnik po Beskidach Wschodnich - Gąsiorowski Henryk.
    "Reprint wydania Książnicy Atlas, Lwów - Warszawa z 1935 r. Mimo, że od wydania przewodnika minęło blisko 70 lat, stanowi on podstawową lekturą dla turystów jadących w Karpaty Wschodnie. Wprawdzie część ogólna ma obecnie wartość wyłącznie historyczną, za to część szczegółowa jest kopalnią wiadomości krajoznawczych, które jednak trzeba dość żmudnie wyłuskiwać ze szczegółowych opisów tras turystycznych. Opisane są kolejno: 1. Doliny Mizuńki i Świcy. Dolina, Wygoda, Mizuńka, Mizuń, Ludwikówka, Świca, Wyszków 2. Doliny Czeczwy i Łomnicy. Rożniatów, Ilemnia, Suchodół, Perehińsko, Broszniów, Podlute, Osmołoda, Jała 3. Dolina Złotej Bystrzycy (Sołotwińskiej). Krechowce, Bohorodczany, Sołotwina, Skit Maniawski, Maniawa, Porohy, Huta 4. Dolina Czarnej Bystrzycy (Nadwórniańskiej). Nadwórna, Pasieczna, Zielona, Zielenica, Rafajłowa. Opisane są także niektóre szlaki turystyczne po stronie czechosłowackiej: okolice Synewiru i przeł. Okole."

    I jeszcze coś co dziabka chwaliła się, że ma na półce;-) Lenkiewicz Stefan "Dawnymi szlakami Gorganów". To może by coś wyjaśniło.

    A tak poza tym, na naszym forum jest wielu kompetetnych ludzi związanych z turystyką i zapewne jej historią, że w mig rozwieją te wątpliwości:-)

  3. #43
    Bieszczadnik Awatar maciejka
    Na forum od
    07.2009
    Postów
    1,864

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    I jeszcze fragmenty z tamtych odległych czasów, które jakoś tak poruszają swoją bliskością a zarazem nierzeczywistością...

    „Od północy biegnie ku Gorganom kilka szlaków - kolejowa linja
    podkarpacka wypuszcza ze Stanisławowa odnogę, zdążającą w głąb
    gór aż ku ich granicznej krawędzi; są też dobre szosy automobilowe
    i drogi kołowe - na szczęście nie wchodzące aż do wnętrza górskiej
    krainy. Głębiej nieco, bo od Perehińska daleko ku źródłom Łomnicy dobiega kolejka leśna i druga z Nadwórnej - przez Rafajłową aż do Ozirnego. Inne tam też wydeptano drogi, dostępne dla zwinnego, ostrożnego konika huculskiego lub dla pieszego turysty. Są to ścieżki znakowane, „obłazy", zacienione okapami skał, duchty, przez drwali wyrąbane, płaje pasterskie, „trapasze" owcze i „polowaczki" - przesmyki myśliwskie.
    Na północy Gorgan znaczne obszary należą do właścicieli prywatnych z grecko-katolicką metropolją na czele i do przedsiębiorców leśnych i oni to przecięli drogi przez knieje a zbocza gór zeszpecili żałosnemi łysinami „wagaszów" - starych zrębów, gdzie tkwią szare, martwe pnie i butwieje ruda leżanina.”

    Huculszczyzna. Gorgany i Czarnohora
    Ferdynand Antoni Ossendowski

  4. #44
    Bieszczadnik Awatar maciejka
    Na forum od
    07.2009
    Postów
    1,864

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    I jeszcze jedno wspomnienie o tym jak się kiedyś podróżowało i wędrowało w Gorganach...

    „Była druga godzina po południu, gdy opuściłem Osmołodę, a w godzinę później stałem przy wejściowych schodach schroniska na Jali. Skromniutkie było i puste, oparte o czarne ściany świerkowego lasu. Upłynęło piętnaście godzin od chwili, gdy wsiadałem do pociągu w Krakowie. Schronisko było oddalone od Krakowa, licząc w przybliżeniu, ponad pół tysiąca kilometrów drogi, przebytej podkarpacką koleją, wąskotorówką i na piechotę: Było to w krainie sprzed pół wieku, cofniętej jeszcze w głąb czasu o dwa, trzy dziesiątki lat przez odcięcie od świata.
    Z lekkim sercem i plecakiem, z którego zostawiłem sporą część w schronisku, ruszyłem o świcie następnego dnia głównym szlakiem karpackim na Wysoką. Głębokie, zielonogranatowe cienie podnosiły się nad stromym parowem, którym płynął potok Jal. Wysoko, bardzo wysoko, tysiąc metrów nade mną, stała narysowana na jasnym niebie Wysoka. Ale jakże do niej daleko. W łanach kosodrzewiny żółciły się wysepki kwiatów, pachniało i szeleściło. Minąłem uroczy domek myśliwski na grzbiecie i już nie była taka smukła i odległa Wysoka. Wyglądała jednak groźnie w skalnych zwaliskach, w pogmatwanych spiętrzeniach gorganu. Lekko mi było. Przewiewał chłodny poranny wiatr, a każdy krok dawał mi klucz do coraz rozleglejszego okręgu świata, który na szczycie Wysokiej jeszcze się poszerzył. Ciągnęła mnie dalekość i kusiła tajemniczość głębi dolinki Kuźmieńca. Pięły się z niej ku mnie limby, kołysane podmuchami. Ach! Nie można być wszędzie równocześnie, a chciałaby się być wszędzie. Zachwyciłem się tym szczytem i nie mogłem się napatrzeć. Czy mogłem wtedy przewidywać, że za trzydzieści parę lat, któregoś majowego dnia, gdy znalazłem się o siódmej rano na Haliczu, zobaczę na dalekim wschodzie błyszczącą śniegami ścianę wyraźnie zaznaczonego szczytu, w którym rozpoznam wzrokiem, a później sprawdzę na mapie ośnieżone o tej porze roku zbocze Wysokiej i Matachowa?
    Ani się, spostrzegłem, a byłem już na maleńkiej przełączce przed Ihrowyszczem. Jego grzbiet przypominał ogromne śpiące zwierzę, a był to rozległy płaskowyż zasłany głazami, przeorany rowami strzeleckimi i poplątany zasiekami z czasu wojny, bez wyraźnego szczytowego wzniesienia. A potem zejście na łeb na szyję na przełęcz Borewka. Naprzeciwko mnie prawie pionowy próg Łopusznej. Stały tu przytulone do zbocza dwa schroniska, stare i nowe, które zbudowali dzielni działacze PTT z Kałusza. Gdy pomyślę dziś, że to niewielkie, osiemdziesięciu członków liczące Koło PTT potrafiło w ciągu trzech lat zbudować schroniska na Borewce i równocześnie na Pasiecznym Wierchu i nowe schronisko w dolinie Zubrynki pod Doboszanką - wiem, że było to dziełem paru entuzjastów. Trudno mi dziś przypomnieć sobie, czy było to zasługą profesora Sytnika, inż. Wiktora Rokity lub jeszcze kogoś, ale należy się tym bezimiennym działaczom pamięć, po stokroć pamięć, choćbyśmy zapomnieli ich nazwisk. Niechże nawet będą nieznane, lecz niechaj się o nich, pamięta.
    Płaj przewijał się wśród uroczystego lasu. Była tu górna granica jego zasięgu, wyżej kosodrzewina walczyła z gorganem. Ja zaś zmagałem się z myślą, że za chwilę - och, już za tym potoczkiem z uroczą rynienką - zacznę schodzić w las coraz niżej i w coraz bardziej tajemniczą ciszę popołudnia. Jeszcze mi się odsłaniały dalekości najdziwniejszej części Karpat nad wąwozem Darowa, jeszcze dalej snuła się w mgle odległości Koretwyna, Pietros i Popadia, jeszcze wielkim napiętrzonym łukiem podnosiła się Mołoda i strzelista Grofa, ale wkrótce ogarnął mnie głośny, gadatliwy potok Bystryk, spieszący do -Łomnicy, do ludzi.”

    Władysław Krygowski „W litworowych i piarżystych kolebach”

  5. #45
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    Kolejki wąskotorowe jeździły w Gorganach do roku 1999 lub 1997 (do odszukania). Zostały zniszczone w czasie wielkiej powodzi (które nota bene często nawiedzają ten rejon).
    Jeszcze sporo polskich turystów po roku 1990 nimi jeździło.
    Ja niestety pierwszy raz byłam w Gorganach w roku 2003 i widziałam już w Osmołodzie tylko tory zwisające smętnie nad rzeką.

    Kiedyś znalazłam na Internecie obszerne opracowanie na temat schronisk w Karpatach Wschodnich. Jak znajdę - podam link.

  6. #46
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    W 1997 powódź zniszczyła większość torowisk (ten sam czas co wielka woda we Wrocławiu itp). W przewodniku Gudowskiego z 1997 jest masa porad gdzie i jak podjechać waskotorówką :)
    Szkoda że już nieaktualnie i nie było mi dane z tego skorzystać.

  7. #47
    Bieszczadnik Awatar maciejka
    Na forum od
    07.2009
    Postów
    1,864

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Kolejki wąskotorowe jeździły w Gorganach do roku 1999 lub 1997 (do odszukania). Zostały zniszczone w czasie wielkiej powodzi (które nota bene często nawiedzają ten rejon).
    Jeszcze sporo polskich turystów po roku 1990 nimi jeździło.
    Ja niestety pierwszy raz byłam w Gorganach w roku 2003 i widziałam już w Osmołodzie tylko tory zwisające smętnie nad rzeką.
    Cytat Zamieszczone przez coshoo Zobacz posta
    W 1997 powódź zniszczyła większość torowisk (ten sam czas co wielka woda we Wrocławiu itp). W przewodniku Gudowskiego z 1997 jest masa porad gdzie i jak podjechać waskotorówką :)
    Szkoda że już nieaktualnie i nie było mi dane z tego skorzystać.
    Szkoda, to tylko parę lat wstecz a wydaje się tak odległą epoką!
    Na szczęście jeszcze mamy marszrutki, automobile oraz inne pojazdy...
    I ten odcinek będzie właśnie o lokalnym transporcie:-)

    Chłonięcie klimatu trwało też następnego dnia, gdy po sutym śniadaniu mistrzostwa Julii (jaja sadzone z powodzeniem zastępowały jajecznicę) ruszyliśmy do ulubionego sklepu po obiecane, świeżo smażone czebureki.
    Ociekające tłuszczem, nadziane co nieco mięsem, ciepłe pyszne placki. Wzięliśmy je na drogę (o, jak bardzo żałowałam, że w chwili zakupu miałam pełny brzuch i nie myślałam perspektywicznie;-) Jeszcze mały popitek, zapasy na czarną godzinę. I w drogę!
    Ale! żeby tak bez pożegnania Oksankę opuścić!? Nie godzi się!
    Właściwie wszystko szło zgodnie z planem, bo szukaliśmy transportu a gdzie najlepiej pytać jak nie w magazynie. Było to słuszne rozumowanie, bo na miejscu zastaliśmy całą ekipę kierowniczą ciężkiego sprzętu. Kierujący pojazdami raczyli się obiadośniadaniem – ryby, mięsa pieczone, świeży chlebek i złote z pianką;-) Skoro nasz transport się wzmacniał to nie pozostało nam nic innego, jak towarzyszyć w nabieraniu sił. W końcu ugadaliśmy się, że staniemy na rozdrożach, a który pierwszy przyjedzie ten nas weźmie. Nie chcąc psuć tej miejscowej konkurencji ruszyliśmy do krzyżówki, którą osiągnęliśmy wczoraj nadchodząc z przeciwnego kierunku. Ledwie zrzuciliśmy plecaki pod płotem pola namiotowego, gdy usłyszeliśmy a wnet i ujrzeliśmy w tumanach kurzu trzy ścigające się monstra.
    Zgodnie z umową zgarnęliśmy się do prowadzącego peleton. Plecaki na pakę, my do szoferki.
    To była pierwsza taka moja jazda:-) Kierowca przyznał się, że nie zna drogi, więc musi przepuścić kolegów. Droga była prosta jak strzelił i jedyna, ale co tam dyskutować - grunt, że kilometrów nie trzeba robić na nogach. Dojechaliśmy do Mszany, podziękowaliśmy, pożegnaliśmy się, po czym każdy ruszył w swoją stronę.
    Dziarsko potuptaliśmy w skwierczącym upale. Ale po chwili okazało się, że szczęście nadal nam sprzyja a obrany kierunek pasuje również ciężkiej maszynie mozolnie sunącej po kapryśnej nawierzchni.
    I tym razem udało nam się zapakować do kabiny (w moim przypadku było nie lada wyczynem wgramolenie na tę wysokość - przy pierwszej próbie potoczyłam się do rowu z klamką w ręce;-)). Kapitalnie wyglądała zmiana biegów, gdy kierowca ciągnął za wajchę, ja wtedy ciągnęłam w górę swój plecak, a potem wszystko opadało siłą rzeczy;-) Wrażenia niezapomniane, podziwiam spokój tych ludzi. Mimo ślimaczego tempa, na wertepach rzucało niemiłosiernie na wszystkie strony. Jeszcze z przeciwka pojawił się inny sprzęt i trzeba było się pomieścić na wąskiej drodze. A gdzieś tam w głębi parowu szumiała Mołoda. To wszystko było tak emocjonujące, że przegapiliśmy czas zejścia z pokładu. Kierowca wprawdzie obiecywał, że wysadzi nas pod Mołodą i rzeczywiście słowa dotrzymał, góra widniała na horyzoncie tyle, że „na skuśkę” nijak nie można się było do niej dobrać;-)
    Trzeba było sporo zawrócić i znów z uporem maniaka poszukać szlaku. Chwilę to trwało, znaczek złośliwie się schował, ale przy okazji zaraz na początku trasy zerknęłam na ruiny schroniska. Tylko kawałeczek muru pozostał. Nabraliśmy parę litrów wody ze źródła i pochłonęliśmy czebureki.
    Zaczynał się najciekawszy etap wędrowania – poza zasięgiem mapy.
    Jeszcze tylko najbliższy cel – majestatyczna Mołoda, mieścił się w lewym, górnym rogu, dalej trzeba było sobie poradzić.
    Wyruszyliśmy na północny zachód od Osmołody.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  8. #48
    Bieszczadnik Awatar maciejka
    Na forum od
    07.2009
    Postów
    1,864

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    Niestety, nie umiem tak poetycko oddać urody Gorganów jak Władysław Krygowski, łatwiej mi opowiedzieć o tych bardziej przyziemnych doznaniach;-)

    Wędrowaliśmy w górę strumienia, potem przez powierzchnie leśnych kikutów, dalej przez jeszcze stojące dziewicze lasy, aż do poziomu kosówkowych schodów. Tam ogarnęło mnie zmęczenie, musiałam na chwilę zalec wciskając się w płożące pędy. Za chwilę znów pięliśmy się ku wierzchołkowi, ogarniając przez plecy rosnące widoki. Upał zelżał, nadchodziła rześkość zachodu.
    Formy złagodniały, gruchoty spokorniały, zieloność pociemniała, błękit stał się niebiesko-różowy. Ścieżka wiernie towarzyszyła i nie prowadziła na manowce, wkrótce doczekaliśmy się podpisanej na tabliczce Mołodej. Ktoś z podobnego mi znaku horoskopu zostawił na wieszaku czapkę;-)
    Gdzieś tak za szczytem dopadły mnie kulinarne fantazje;-)
    Będąc szczęśliwą posiadaczką jaj na twardo i kiełbasy rodem z Osmołody, zaczęłam dumać jak je najlepiej spożytkować w porze kolacji:-) I nagle mnie natchnęło, że ugotuję żurek. Zupę w torebce miałam, jak również ziemniaczki. Czego chcieć więcej?! Nie przyszło mi do głowy, że może zabraknąć najważniejszego składnika...
    Zaczęłam w skrytości ducha przygotowywać recepturę i gotować ten maciejkowy żurek (a co mi tam pierogowy czy browarowy;-) a rozchodzący się zapach przyprawiał o zawrót głowy (stąd brak fotek, bo trudno w takich warunkach strzelać z biodra;-). Będzie ze dwie godziny trwało to platoniczne pichcenie, przeminął zachód a potem zmierzch powitał nas w leśnych ostępach. Jeszcze nie ta polana, jeszcze nie ta łąka...i w końcu Sołotwinka z jednym namiotem. Przy ognisku siedziało dwóch młodych Ukraińców. Po krótkim powitaniu przeszliśmy szybko do rzeczy czyli ustalenia miejsca poboru mokrego. Na wstępie dostaliśmy wiadro zimnej wody na głowę;-) czyli, że niżej jest tylko kałuża w dodatku rozdeptana przez zwierzęta. Optymistycznie zabraliśmy się za rozbijanie namiotu a roje meszek usiłowały zjeść nas żywcem (czerwone kropki zdobiły mę facjatę przez jakieś dwa tygodnie, podobnie swędzenie odkrytych w ten czas kończyn;-) Potem raźno ruszyliśmy w dół, w ciemność i las szukać wody. Zaraz wysiadła jedna czołówka, druga ledwie bździła niemrawo próbując oświetlić teren. Coraz niżej zagłębiając się w chaszcze, wślepiając się w czarne i nieprzeniknione usiłowaliśmy dostrzec coś podobnego do rozdeptanej kałuży...Zielsko, gałęzie, jakieś kłody, błocko...ale z niczego nie dało się wycisnąć ni kropli. I nadeszła taka chwila, że trzeba było się poddać, przyjąć do wiadomości, że tego wieczoru już nic z tego nie będzie. Powlekliśmy się ponuro do obozu, żurek rozpłynął się w niebycie a jeszcze tak cholernie chciało się pić. Został nam może kubek wody, wydzieliliśmy sobie po dwa łyki przed spaniem i cześć. Oby do jutra!:-)

    Ps. Jedno zwierzę spotkałam:-) Szło jeszcze wolniej niż ja;-)
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez maciejka ; 05-11-2012 o 20:04 Powód: Moderuję sobie literówki i inne byki;-)

  9. #49
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,183

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    No tak, taki mały drobiazg - woda
    W Gorganach inaczej jest postrzegana.

  10. #50
    Bieszczadnik Awatar maciejka
    Na forum od
    07.2009
    Postów
    1,864

    Domyślnie Odp: Gorgany z południa na północ

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    No tak, taki mały drobiazg - woda
    W Gorganach inaczej jest postrzegana.
    To właśnie sobie cenię w takich wyprawach - odzyskanie radości ze zwykłych rzeczy...

    Ze snu o górskim potoku wyrwało mnie uporczywe dzwonienie, które za chwilę powędrowało dalej. Ale już obudziła się ciekawość;-). Wystawiłam głowę z namiotu w poszukiwaniu kudłato-wełnistego stada, ale zdziwiłam się, gdy zobaczyłam konie z dzwoneczkami;-).
    To był odpowiedni moment na wstawanie i poszukiwanie wody.
    Tę samą ścieżką, co wczoraj zaczęliśmy schodzić w głąb lasu. Stało się jasne, że całe błoto, rozdeptana wokół okolica to końska robota;-). Za dnia mieliśmy szansę wypatrzeć jakieś zagłębienie z wodą, albo źródło. Miejscami trafiał się grząski, błotnisty teren, ale żadnej kałuży do wykorzystania. Trzeba było jeszcze zejść spory kawałek. Bez plecaków, z nowymi siłami nie było to dokuczliwe, liczyło się przede wszystkim napełnienie butelek. Udało się! Usłyszeliśmy słaby szmer wypływającej wody i wkrótce znaleźliśmy całkiem spore źródło. Było krystaliczne, chłodne i cudownie gasiło pragnienie:-). Nieopodal była niewielka polanka kończąca się skarpą i widokiem na góry, były też ślady po obozowiskach. Napełniliśmy bukłaki i pognaliśmy pod górkę do namiotu.
    Na naszej polanie zrobił się spory ruch, chłopaki wstali i pichcili śniadanie, towarzyszyły im konie, całe stado garnęło się do ludzi. Coraz bliżej nas skubały trawę i nieśmiało zerkały. Skoro one skubały to i mnie przypomniało się o niedoszłym żurku, natychmiast przystąpiłam do rzeczy. To było najlepsze śniadanie świata!:-).
    Spakowaliśmy graty i ruszyliśmy na Jajko, byłam pozytywnie nastawiona do tej góry. Podobała mi się nazwa, podobał jej kształt, podobał słoneczny poranek na wędrowanie:-).
    Pożegnaliśmy się z chłopakami, powiedzieli, że zaraz ruszą po naszych śladach.
    „A jużci, pomyślałam, za chwilę śmigniecie obok, aż się zakurzy...”
    Ale nic takiego nie nastąpiło, byliśmy tylko my i góry. Po kolejnym postoju stwierdziłam, że najwyraźniej zmienili plany. A my się uparcie trzymaliśmy ścieżki, która wiodła bez przeszkód na szczyt. Jajko okazało się bardzo przyjazne, delikatnie „gorgańskie”:-), spokojnie pokonywaliśmy wysokość, podziwialiśmy widoki.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Bieszczadzka noc Kupały
    Przez delux w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 02-07-2013, 11:02
  2. Nowa mapa gorgany połonina krasna...
    Przez barszczu w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 13
    Ostatni post / autor: 16-05-2012, 19:40
  3. przetrwac noc w bieszczadach
    Przez Martysien w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 07-10-2011, 14:44
  4. Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 02-06-2011, 08:29
  5. Nocleg na jedną noc
    Przez Trismela w dziale Zakwaterowanie i usługi
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 30-09-2008, 13:25

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •