Czysta demagogia plus nieznajomość rynku usług. Przede wszystkim należałoby sprawdzić, gdzie mieszkają, gdzie są zameldowani i gdzie płacą podatki właściciele bieszczadzkich pensjonatów, restauracji itd. Tylko niewielka ich część mieszka w Bieszczadach, najlepiej to widać na przykładzie gminy Cisna. Dane może Pan uzyskać w tamtejszej informacji turystycznej. Mieszkańcy Bieszczadów są w większości słabo opłacaną siłą roboczą, przede wszystkim kobiety. Pracują przeważnie na czarno zarabiając 5 zł na godz. Tylko minimalna ilość osób ma etat, jest zatrudniona zgodnie z prawem.
Na szczęście mieszkańcy Bieszczadów to wiedzą i wątpię, aby tak bardzo przychylnie patrzyli na dalszą komercjalizację w stylu wolnej amerykanki. Zaczyna docierać do ludzi, że niszczenie środowiska skutkuje zmniejszeniem ruchu turystycznego. Turyści ubywają z okolic zalewów, Solina i Polańczyk przestają być magnesem. Jeszcze kilka razy pójdzie w eter informacja o tym, że Jezioro jest jednym wielkim ściekiem, a gości całkiem odwrócą się od tej części regionu.
Nie przejmowałabym się tym alarmistycznym tytułem, to sformułowanie o najgorszym od 10 lat sezonie padło z ust Lucy. Moim zdaniem nie jest ona miarodajnym źródłem z prostej przyczyny. Może się wypowiadać co najwyżej o segmencie grup zorganizowanych. Tu panuje kryzys, lato było beznadziejne. Na szczęście jesień zapowiada się bardzo dobrze. Zupełnie inaczej zapatrują się na kryzys gospodarstwa agroturystyczne. Większość jest zadowolonych z sezonu. Mają bardzo małe oczekiwania, u nich sezon trwa te kilka tygodni. Początek lipca był jak zwykle kiepski, ale potem turyści dopisali. Część gospodarstw zrzeszonych w GGG określa sezon letni jako rewelacyjny.
Bieszczady coraz bardziej rozwarstwiają się, są ośrodki, pensjonaty, kwatery prywatne z bardzo wysokim obłożeniem, obronną ręką wyszli z kryzysu. Zdecydowana większość jednak nie radzi sobie, traci klientów. Potworne problemy przeżywają nowi właściciele bazy. Większość z nich zainwestowała w Bieszczadach pieniądze spodziewając się dużych zysków, spłacają kredyty, kompletnie nie mają rozeznania rynku. To właśnie oni najwięcej krzyczą o potrzebnie zmian. Bieszczadzka infrastruktura turystyczna rozwija się jak rak, powstaje bardzo dużo obiektów brzydkich, architektonicznie nie mających nich wspólnego z regionie. Króluje bezguście i bylejakość. Wystarczy przejechać się obwodnicą aby zobaczyć w jakim kierunku inwestorzy chcą zmieniać Bieszczady. Piękne przykłady są wszędzie, od Dwernika po skrzyżowanie domu weselnego z domem publicznym i cerkwią w Jałowem. Na szczęście mamy w regionie antyinwestycyjną sieć Natura 2000, mamy BdPN więc chociaż część Bieszczadów ocaleje.



Odpowiedz z cytatem
Zakładki