Dzisiaj spotkałem Wiesia choć wcale go nie szukałem. Leżał na drodze "przykryty" rowerem, nie mógł wstać, czerwone rany na głowie porąbanej...
Pozbierałem liche zakupy do lichej siatki, posadziłem na bagażniku w sposób taki jak damy sadza się na koniu, do domu było już niedaleko. Jaki on jest lekki, jedną ręką trzymałem rower a drugą Wiesia i tak dobrnęliśmy do chałupy.
Mamrotał, że jestem super gościo,że się odwdzięczy, on tylko po zakupy i wszystko było grzecznie ale kogoś tam spotkał . W zimnej izbie czekały na niego jego pieski, jeden zupełnie malutki, miał dla nich mleko, nalałem do puszki po konserwie. Bieda z tym Wiesiem a miało nie być cdn.



Odpowiedz z cytatem
Zakładki