Pokaż wyniki od 1 do 4 z 4

Wątek: 03.05 „Chmury pękały czarne, coraz czarniejsze...."

Mieszany widok

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar Szaszka
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    znad morza
    Postów
    463

    Domyślnie 03.05 „Chmury pękały czarne, coraz czarniejsze...."

    Bladym świtem, o jakiejś barbarzyńskiej porze (no dobra, to mogła być JUŻ siódma rano) wyjechali Geronimo i Nul. Buuuu. Zdaje mi się, że to właśnie wtedy Irasek, ten szalony paparazzi, wślizgnął sie do naszego domku.
    Niedługo potem Irek przyszedł na obiecaną jajecznicę, razem z nim załapał się też Bartko. W ramach wkladu we wspólne sniadanie przyniesli ze sobą bochenek czerstwego chleba. Po posiłku znowu zdecydowalismy rozbiec sie na trzy strony świata: Iras, Bartko i Tomek postanowili sie isc na Otryt; Agajotek, Sebastian, Asiczka (aczkolwiek bez entuzjazmu) i ja na Bukowe Berdo, a Jenn wybrała Krywe.
    Zatrzymałam jeszcze na chwilę samochód przed recepcją, gdzie jakiś facet sprzedawał mapy Czarnohory, a „grupa otrycka” krzepiła się przed wyprawą pokongresowym piwem. Asiczka skorzystała z okazji, i bąkajac cos o baaardzo stromym podejsciu na Bukowe, dała noge z samochodu i dołączyła do chłopaków. Pojechaliśmy więc do Mucznego we trójkę.
    Na miejscu ledwo wypełzliśmy z samochodu. Mialam takie zakwasy, że widywalam 80-latkow poruszajacych się żwawiej ode mnie. Jednak „dobry trening nawet raka uleczy”, jak mawiał kiedys moj trener karate, zarzucilismy więc na ramiona plecaki i weszlismy na żółty szlak. Początkowo wyglądał niegroźnie, ale jak tylko wyszliśmy ze świerkowych chaszczy i weszlismy w bukowy las, ścieżka naprawde ostro zaczeła piąć się pod górke. Słońce zakryte było lekką mgiełką, nie było gorąco, ale za to bardzo parno. Cała mokra wlokłam sie z tylu usiłując sobie przypomnieć po co ja w te góry jeżdżę. Chyba lubię? Masochizm jakiś, czy co...
    Dogoniliśmy po drodze jakąś rodzinę. Między innymi szła tam dziesięcioletnia na oko dziewczynka, w wyraźnie marudnym nastroju: „Tatuuusiuuu, ja chcę do domuuu!” „Tak, jasne, idziemy właśnie do domu!” – odparł raźno tatuś i pociągnął biedne dziecko... dalej na Bukowe. No ja nie wiem, może oni w Wołosatem mieszkali...
    Wyszliśmy z lasu na połoninę i okazało się, ze akurat w tym miejscu leży na szlaku całkiem jeszcze spora łacha śniegu. Śnieg był mokry, brudny i oczywiście śliski, była to ostatnia większa stromizna przed miejscem, gdzie szlak żółty łączy się z niebieskim. Chwilę później padłam jak kawka. Tam właśnie, pod samym grzbietem Bukowego, zostało wypite pierwsze piwo od Agnieszki z Monachium. :)
    Wstąpiliśmy na Berdo.... ech, i już wiedziałam, po co ja w te góry jeżdżę... Mimo lekkiej mgiełki w powietrzu, widoki mieliśmy cudne. I słychać było tylko wiatr i szelest długich, suchych zeszłorocznych traw. Wiało tak, ze rękawy kurtek łopotały nam niczym chorągiewki, wiatr wył i świstał, w końcu jednak rozgonił resztę chmur i przycichł. Ech, Wysokie Bieszczady – wokół widzieliśmy nagie, nieco skaliste, rudo – brunatne szczyty pokryte drobnymi plamkami śniegu. Pod stopami prężył się poszarpany grzbiet Bukowego Berda, a niżej rozciągały się brązowo – zielone lasy. A tamten majaczący w oddali szczyt – czyżby to był Pikuj?
    Doszliśmy do Krzemienia, gdzie przez chwilę drzemaliśmy w słońcu, spod przymrużonych powiek patrząc na Tarnicę i Szeroki Wierch. Tu wypiliśmy drugie piwo za zdrowie Ciekawskiej. Mam nawet zdjęcie, ale wyszłam na nim jak żur, więc nie pokażę. ;-P
    Grzbiet Szerokiego Wierchu przypominał mrówcza ścieżkę: maleńkie czarne figurki wędrowały niemal jedna za drugą. Przez chwilę na Krzemieniu też zrobiło się tłoczno, przewaliła się jakaś wycieczka, niemal depcząc nam po głowach. Postanowiliśmy się zbierać, tym bardziej, ze słonce znowu zniknęlo za chmurami, a widoczność bardzo się pogorszyła.
    Zeszliśmy z Krzemienia, wdrapaliśmy się na Berdo. Spojrzałam przed siebie... i nagle zmęczenie minęło mi jak ręką odjął, u ramion wyrosły skrzydła, pędziłam po skalistym grzebieniu niczym kozica, jednym okiem oglądając się co chwila na Agę i Sebastiana, a drugim zezując w stronę gęstniejącej gdzieś miedzy Caryńska a Otrytem ciemności. Dobiegające stamtąd „bruuum, bruummm” działało na mnie lepiej niż ostroga na rumaka... Pobiliśmy chyba rekord trasy, gnani (moją przyznaje) wizją piorunów bijących w grań.
    Ulżyło mi trochę dopiero kiedy weszliśmy miedzy drzewa. Jednak także przez cała drogę na dół nie zatrzymywaliśmy się na odpoczynek, słysząc gdzieś po lewej stronie odległe grzmoty i pomruki burzy. Przez chwile po gałęziach szemrał nawet przelotny deszczyk, ale kiedy wyszliśmy w końcu na lakę w Mucznem, nad nami swiecilo znowu slonce, a niebo bylo niebieskie, tak jakby to, co widzielismy z gory dotyczylo zupelnie innej czesci kraju. Przez chwilę nawet zaczęliśmy żałować swojego pośpiechu.
    Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po wyjechaniu zza kolejnego zakrętu naszym oczom ukazał się niesamowity widok, piękny i przerażający zarazem: poniżej rozciągała się malowniczo dolina Wołosatego, a nad szczytami po przeciwnej stronie... szalała burza. Góry miały kolor niemal granatowy, tuz nad nimi zwieszało się sinoczarne niebo rozdzierane co chwila błyskawicami. Zbliżaliśmy się do prawdziwego inferna. Patrzyliśmy jak zahipnotyzowani. I jeszcze ta muzyka z „Bandyty”... Poczułam, jak z wrażenia wstają mi włosy na karku. W Procisnem uderzyły w nas kaskady deszczu, ale aż do Sękowca milczelismy wszyscy jak zaklęci.
    W domku zastałam Jenn, ktora zajęta była właśnie wyżymaniem swoich skarpetek. Okazało się, że padal tu nie tylko deszcz, ale i grad, a przemoczona i stłuczona „grupa otrycka” wyżarła z lodówki cała kiełbasę. Ponieważ było im mało, pojechali do Dwernika dopchać się pierogami.
    Hitem tego wieczoru były jednak naleśniki Nul. Wiozła je tu aż z Krakowa! I zostawiła na naszą pastwę... dwa wielkie stosy! Zebraliśmy sie na ucztę w minibarze. Wiola ze Zbyszkiem podsmażyli je na maselku. Mielismy do naleśniczkow twaróg ze śmietaną, 2 rodzaje dżemów (w tym jeden wlasnej roboty, tylko nie wiem czyjej), jogurt i gęstą smietanę do polewania. Mmmmmmmm...... Pycha! J
    Tego wlasnie wieczoru opracowalismy dla Stałego Bywalca pewna niespodziankę... Szkoda, że był to nasz ostatni wspólny wieczór... kto wie, co by nam jeszcze przyszło do głowy, gdybyśmy dłużej posiedzieli w Sękowcu...



    Wiadomość została zmieniona (16-05-03 09:50)
    я пиду в далекие горы на широкие полонины

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar Zbyszek
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    lubelskie
    Postów
    246

    Domyślnie Re: 03.05 „Chmury pękały czarne, coraz czarniejsze...

    Witam
    Czytając Twoją relację mam wrażenie jak bym sam tam wędrował. Ona jest poprostu "bieszczadzka". Mineło kilka tygodni a ja znowu tesknię. Zaczynam się zastanawiać czy tylko za Bieszczadami?

    Zby........

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Zbyszek
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    lubelskie
    Postów
    246

    Domyślnie Re: 03.05 „Chmury pękały czarne, coraz czarniejsze...

    Ps.
    Naleśniki były przepyszne. Dżem był Wioli (też pyszny).

    Zbyszek

  4. #4
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,510

    Domyślnie Re: 03.05 „Chmury pękały czarne, coraz czarniejsze...

    Dziewczyno, Ty masz talent.
    Rozwijaj go. Pisz jak najwięcej.

    Znane okolice stanęły mi przed oczami jak żywe - to przez Ciebie. Ale łzy nie uroniłem, o nie. Zacząłem tylko nerwowo kartkować kalendarz i konkretyzować plany na III kwartał.

    Ciekaw jestem, co mi schowaliście w tej butelce, o której wspomniał Irek.

    A czy Szaszko wiesz, że biernym uczestnikiem Kongresu był także wąż eskulapa ? Ma swoje legowisko na poddaszu minibaru. Latem wysuwa się w słońcu na dach, opala się, i - gdy nikt nie widzi - podpija piwo z kufli kurystów. Czasami także coś podeżre z talerza (ale tylko wtedy, gdy potrawa jest świeża).
    Teraz się nie ujawnił, ale myślę, że już się ocknął z zimowego letargu, wszystko słyszał i zda mi relację.

    Pozdrawiam



    Wiadomość została zmieniona (18-05-03 13:05)
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Kaśkowe bagna...
    Przez kobieta_bieszczadzka w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 14
    Ostatni post / autor: 25-10-2012, 23:29
  2. Zielone forum coraz ciekawsze
    Przez wp.krzysztof w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 13-04-2010, 13:42
  3. Chmury nad górami
    Przez joorg w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 20
    Ostatni post / autor: 21-09-2007, 09:49
  4. Oberwanie chmury - tak pada deszczyk w Bieszczadach ...
    Przez MikoX w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 27-07-2005, 11:20
  5. 01.05 „Ruszaj sie Bruno, idziemy na piwo, niechybnie b
    Przez Szaszka w dziale Spotkania i sprawy forumowe
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 14-05-2003, 13:30

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •