Śledząc prognozy pogody zaplanowałem że w sobotę pójdę wreszcie na "połoninki" nad Turzańskiem na które miałem chrapkę aż od maja. Mając jednak do dyspozycji tylko jeden dzień w tygodniu trudno oczekiwać, że akurat trafi się na dobrą pogodę, choć prognozy najgorsze nie były - do godz. 11 powinno się rozpogodzić a wcześniejszy deszcz maksymalnie miał osiągnąć 1mm/h - to tyle co nic
Startowałem z Rzepedzi i już na początku zdecydowałem się trasę obrócić - wpierw udałem się drogą w kierunku Prełuk. Zaraz jak zacząłem trasę zorientowałem się że chyba za bardzo odciążyłem plecak - nadmiar picia owszem mógł zostać ale na grzbiet by się coś przydało, tym bardziej że w krótkich spodenkach sie wybrałem. Wracam więc, zabieram wiatrówkę i znów ruszam dalej. Droga za kombinatem zmieniła się w szutrową i cieszyłem się myśląc że taka będzie aż do Prełuk - niestety po kawałku pokazał się nowo (?) położony "dywanik" - drobny kamyk na asfaltozie i taką drogę miałem cały czas aż do zejścia w kierunku jeziorek. Idąc tą drogą wypatruję wpierw krzyża a później jaskini/kapliczki (różnie miałem oznaczone na mapach) która w rzeczywistości okazała się ruiną kapliczki. chwilę później zaczyna padać, siadam pod drzewem i próbuję oszacować czy to już napada ten 1mm czy jeszcze nie. Deszcz wkrótce ustaje, ruszam dalej i po chwili dochodzę do Osławy i tu już objawił się pech prześladujący mnie w tym dniu. Przy próbie przejścia po kamieniach Vibram okazał się nie tak skuteczny jak reklamują w związku z czym nabrałem trochę wody do butów. Po wydostaniu się na suchy brzeg po chwili orientuje się, że idę niewłaściwą drogą, zawracam i skręcam w szutrową drogę na wschód a z niej już w starą drogę prowadzącą do Prełuk. Widzę pierwszy krzyż, po drugiej stronie drogi pośród drzew całkiem dobrze zachowane fundamenty domu ze schodami prowadzącymi teraz donikąd - jakoś kojarzą mi się drzwi do nieistniejących wsi w BN. Dalej przy tej drodze jeszcze 2 krzyże i tam gdzie planowałem przeprawić się znów przez Osławę nie widzę nigdzie śladu drogi do niej prowadzącej. Nadchodzi znów deszcz i chcąc nie chcąc jak już mam gdzieś skręcać pod drzewa to skręcam w kierunku rzeki i po przedarciu się przez krzaki siadam na jej brzegu w oczekiwaniu, aż deszcz ustanie. Po przejaśnieniu uznaję że opady wypełniły normę na dziś, pomyślnie przechodzę przez rzekę i wpadam na jakieś pole użytków zielonych (ach, te krótkie spodenki) przez które muszę przejść aby dojść do cerkwiska i cmentarza w Prełukach, po drodze zaliczając jeszcze siatkę. Z cmentarza postanawiam pójść spróbować odszukać położony nad gajówką cmentarz z IWŚ. Wbijam się kawałek w las, krążę po nim ale niestety bez powodzenia. Pomny przestróg że go nie znajdę rezygnuję i udaję się drogą w kierunku Duszatyna. Po drodze zagaduję jeszcze w jednej z 2 chałup o ten cmentarz - rozmówca mówi że dawno tam nie był ale pamięta że były tam 3 pomniki (?). Pytam czy drewniane krzyże ale otrzymuję stanowczą odpowiedź że pomniki. Jakby ktoś z czytających wiedział coś o tym cmentarzu, miał zdjęcia to proszę o podzielenie się informacjami.
W Duszatynie skręcam na cerkwisko (a gdzie jest cmentarz?), trochę razi postawiony nieopodal wychodek. Dalej drogą w stronę pola namiotowego aby przypomnieć sobie miejsce biwakowania sprzed ponad 30-tu laty. I tu niestety okazuje się że coś mi się chyba pozajączkowało - pamiętam, że chodziliśmy na most wąskotorówki aby łapać ryby. Tylko że most był stary, łukowaty i był o wiele wyższy więc wynika że pamięć już nie ta i jednak w innym miejscu był biwak.
Idę więc dalej, za czerwonym szlakiem kieruję się w stronę Jeziorek Duszatyńskich ale jeszcze po drodze skręcam w las. Chcę zobaczyć miejsce gdzie był obóz UPA. Droga jednak nie była właściwa i okazuje się że jestem po drugiej stronie jaru niż pomnik. Po przejściu siadam na krótki odpoczynek myśląc o tym, jak blisko Duszatyna był ten obóz. Schodzę do szlaku czerwonego całkiem nieźle wydeptaną ścieżką świadczącą o częstych odwiedzinach tego miejsca. Po dojściu do szlaku czerwonego ze zdziwieniem stwierdzam, że szlak nie prowadzi już drogą ale równolegle do niej trawersując zbocze z lewej. Idę nim ciągle mając w zasięgu wzroku drogę aż w końcu szlak znów na nią wraca - nie rozumiem tego a oznaczenia szlaku wyglądały na nie tak dawno malowane/odnawiane....
Zakładki