Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 13

Wątek: Chryszczata mnie nie lubi

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    745

    Domyślnie Chryszczata mnie nie lubi

    Śledząc prognozy pogody zaplanowałem że w sobotę pójdę wreszcie na "połoninki" nad Turzańskiem na które miałem chrapkę aż od maja. Mając jednak do dyspozycji tylko jeden dzień w tygodniu trudno oczekiwać, że akurat trafi się na dobrą pogodę, choć prognozy najgorsze nie były - do godz. 11 powinno się rozpogodzić a wcześniejszy deszcz maksymalnie miał osiągnąć 1mm/h - to tyle co nic
    Startowałem z Rzepedzi i już na początku zdecydowałem się trasę obrócić - wpierw udałem się drogą w kierunku Prełuk. Zaraz jak zacząłem trasę zorientowałem się że chyba za bardzo odciążyłem plecak - nadmiar picia owszem mógł zostać ale na grzbiet by się coś przydało, tym bardziej że w krótkich spodenkach sie wybrałem. Wracam więc, zabieram wiatrówkę i znów ruszam dalej. Droga za kombinatem zmieniła się w szutrową i cieszyłem się myśląc że taka będzie aż do Prełuk - niestety po kawałku pokazał się nowo (?) położony "dywanik" - drobny kamyk na asfaltozie i taką drogę miałem cały czas aż do zejścia w kierunku jeziorek. Idąc tą drogą wypatruję wpierw krzyża a później jaskini/kapliczki (różnie miałem oznaczone na mapach) która w rzeczywistości okazała się ruiną kapliczki. chwilę później zaczyna padać, siadam pod drzewem i próbuję oszacować czy to już napada ten 1mm czy jeszcze nie. Deszcz wkrótce ustaje, ruszam dalej i po chwili dochodzę do Osławy i tu już objawił się pech prześladujący mnie w tym dniu. Przy próbie przejścia po kamieniach Vibram okazał się nie tak skuteczny jak reklamują w związku z czym nabrałem trochę wody do butów. Po wydostaniu się na suchy brzeg po chwili orientuje się, że idę niewłaściwą drogą, zawracam i skręcam w szutrową drogę na wschód a z niej już w starą drogę prowadzącą do Prełuk. Widzę pierwszy krzyż, po drugiej stronie drogi pośród drzew całkiem dobrze zachowane fundamenty domu ze schodami prowadzącymi teraz donikąd - jakoś kojarzą mi się drzwi do nieistniejących wsi w BN. Dalej przy tej drodze jeszcze 2 krzyże i tam gdzie planowałem przeprawić się znów przez Osławę nie widzę nigdzie śladu drogi do niej prowadzącej. Nadchodzi znów deszcz i chcąc nie chcąc jak już mam gdzieś skręcać pod drzewa to skręcam w kierunku rzeki i po przedarciu się przez krzaki siadam na jej brzegu w oczekiwaniu, aż deszcz ustanie. Po przejaśnieniu uznaję że opady wypełniły normę na dziś, pomyślnie przechodzę przez rzekę i wpadam na jakieś pole użytków zielonych (ach, te krótkie spodenki) przez które muszę przejść aby dojść do cerkwiska i cmentarza w Prełukach, po drodze zaliczając jeszcze siatkę. Z cmentarza postanawiam pójść spróbować odszukać położony nad gajówką cmentarz z IWŚ. Wbijam się kawałek w las, krążę po nim ale niestety bez powodzenia. Pomny przestróg że go nie znajdę rezygnuję i udaję się drogą w kierunku Duszatyna. Po drodze zagaduję jeszcze w jednej z 2 chałup o ten cmentarz - rozmówca mówi że dawno tam nie był ale pamięta że były tam 3 pomniki (?). Pytam czy drewniane krzyże ale otrzymuję stanowczą odpowiedź że pomniki. Jakby ktoś z czytających wiedział coś o tym cmentarzu, miał zdjęcia to proszę o podzielenie się informacjami.
    W Duszatynie skręcam na cerkwisko (a gdzie jest cmentarz?), trochę razi postawiony nieopodal wychodek. Dalej drogą w stronę pola namiotowego aby przypomnieć sobie miejsce biwakowania sprzed ponad 30-tu laty. I tu niestety okazuje się że coś mi się chyba pozajączkowało - pamiętam, że chodziliśmy na most wąskotorówki aby łapać ryby. Tylko że most był stary, łukowaty i był o wiele wyższy więc wynika że pamięć już nie ta i jednak w innym miejscu był biwak.
    Idę więc dalej, za czerwonym szlakiem kieruję się w stronę Jeziorek Duszatyńskich ale jeszcze po drodze skręcam w las. Chcę zobaczyć miejsce gdzie był obóz UPA. Droga jednak nie była właściwa i okazuje się że jestem po drugiej stronie jaru niż pomnik. Po przejściu siadam na krótki odpoczynek myśląc o tym, jak blisko Duszatyna był ten obóz. Schodzę do szlaku czerwonego całkiem nieźle wydeptaną ścieżką świadczącą o częstych odwiedzinach tego miejsca. Po dojściu do szlaku czerwonego ze zdziwieniem stwierdzam, że szlak nie prowadzi już drogą ale równolegle do niej trawersując zbocze z lewej. Idę nim ciągle mając w zasięgu wzroku drogę aż w końcu szlak znów na nią wraca - nie rozumiem tego a oznaczenia szlaku wyglądały na nie tak dawno malowane/odnawiane....
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  2. #2
    Botak Roku 2017 Awatar długi
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sopot
    Postów
    2,347

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Trzydzieści lat temu i obecnie jest most łukowaty, wysoki, ale przed Duszatynem. Widać go z drogi przy zwieźle. Tam pod skarpą zawsze były progi i głębinki, w sam raz na łowienie.
    Pozdrawiam
    Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać

  3. #3
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Cytat Zamieszczone przez Dlugi Zobacz posta
    (...)Po dojściu do szlaku czerwonego ze zdziwieniem stwierdzam, że szlak nie prowadzi już drogą ale równolegle do niej trawersując zbocze z lewej. Idę nim ciągle mając w zasięgu wzroku drogę aż w końcu szlak znów na nią wraca - nie rozumiem tego a oznaczenia szlaku wyglądały na nie tak dawno malowane/odnawiane....
    W poprzednich latach nie było tak sucho i pojazdy zrywkowe przerabiały ten odcinek drogi w mega-błoto. Szlak został więc poprowadzony równolegle.

  4. #4
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    745

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Widzę, że automat przerabiając zbyt obszerne pliki zrównał ich poziomem ze zdjęciami z telefonu (przynajmniej z mojego) - moja wina, lepsze zdjęcia będa na końcu.

    Cytat Zamieszczone przez długi Zobacz posta
    Trzydzieści lat temu i obecnie jest most łukowaty, wysoki, ale przed Duszatynem.
    Chodzi o ten most przy "szyjce" Łokcia? Właśnie taki wygląd mostu mi się kojarzy. Pamiętam że most było nieomal widać z biwaku - było tam pole namiotowe?

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    W poprzednich latach nie było tak sucho i pojazdy zrywkowe przerabiały ten odcinek drogi w mega-błoto. Szlak został więc poprowadzony równolegle.
    No to tłumaczy wiele, bo ja się w megasuchej (przynajmniej w tym rejonie) porze poruszałem.

    Ale wracając do wędrówki - szlak trafił na drogę i tą droga ruszyłem dalej w kierunku Rezerwatu Zwiezło. Dochodząc już do niego zastanawiałem się z której strony mogły zjechać te ogromne masy ziemi i wyszło mi że z północnej (mapy nie miałem, bo przez "kocioł" w pracy w piątek zapomniałem jej sobie przygotować). Z błędu wyprowadziła mnie ustawiona nad pierwszym jeziorkiem tablica na której jest pokazany zakres osuwiska. Nad jeziorkami trafiłem akurat na prawie bezwietrzny okres - woda wyglądała jak lustro. Ruszyłem nad drugie jeziorko i tam zobaczyłem tablicę upamiętniającą śmierć Jacka Łaszczyka - czyżby to był jeden z tych co próbowali tu pływać (proszę o info)? Siadam na odpoczynek. Zaraz jak tylko odłożyłem plecak pies, który dotychczas "chadzał własnymi drogami" zjawia się przy mnie domagając się posiłku - a mówiłem mu żeby najadł się w domu to nie słuchał. Zresztą w domu po zobaczeniu że wyciągam plecak zawsze wszystko pozostałe ma gdzieś i najchętniej by mnie nie odstępował na krok, żebym czasem mu gdzieś nie zniknął. Dzielę się z nim proporcjonalnie bułą (znaczy się ja większy dostaję mniej niż on mniejszy) a po skończonym posiłku pies widząc że nie ma co liczyć na więcej zainteresował się bulgotaniem jakie wydawał gaz ulatujący z jeziora - nawet próbował pływać.
    Ruszamy dalej na Chryszczatą, wspinam się powoli, pies się dziwi że ciągle przystaję i znów zaczyna krążyć po okolicy. W pewnym momencie coś wyczuł, wyleciał na grzbiet z prawej strony, zniknął za nim i po chwili rozległ się rumor w lesie, trzask łamanych gałęzi. Przywołuję go do siebie zastanawiając się cóż on tam przepłoszył i czy za chwilę to przepłoszone nie zechce przepłoszyć mnie?
    Już będąc niedaleko cmentarza pod Chryszczata słyszę nagle nadciągający dość mocny szum - rozglądam się po drzewach ale ani nie czuję ani nie widzę by choć czubki drzew się kiwały. Wchodząc wyżej ze zdziwieniem widzę że wchodzę w mgłę i już w takiej mgle oglądam cmentarz. Idę dalej na szczyt, tam siadam na chwilę na odpoczynek. Zrobiło się zimno, ubieram wiatrówkę ale nadal marznę w ręce - jakbym miał rękawiczki to z chęcią bym je ubrał. Nie da się tak siedzieć więc ruszam dalej w drogę....
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  5. #5
    Botak Roku 2017 Awatar długi
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sopot
    Postów
    2,347

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    W 83 lasy wokół Duszatyna były dużo mniejsze, ledwo zagajniki. Pole było przy Osławie, jak dziś. Było bardzo nowe. Ogrodzenie, kosze na śmieci, betonowe kręgi na ognisko. Budowali most w Prełukach.
    Leśnik utonął na skutek szoku termicznego. To był upalny dzień, blisko 30 stopni.
    Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać

  6. #6
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,823

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Cytat Zamieszczone przez długi Zobacz posta
    Budowali most w Prełukach.
    I drogę z Komańczy.A osuwisko nad Łokciem pracowicie się osuwało
    Żal tylko tej starej kładki koło Świetlika.
    Pozdrav

  7. #7
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    745

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Ruszam szukać cmentarza na grzbiecie Czartoryji. Mam pozycję w GPS-ie z mapy, mam wskazówki dojścia i myślę, że wiem jak wygląda więc pewny jestem że znajdę Na początek trzeba znaleźć drogę odchodzącą od czerwonego szlaku na grzbiet. Mapa w GPS-ie akurat okazała się na tyle dokładna, że taką drogę posiadała i nawet zgadzała się z rzeczywistością. No, podniosło mnie to na duchu. Droga zarośnięta jeżynami, znów klnę w myślach na krótkie spodenki. Mokre trawy od siadającej mgły a może wcześniejszych opadów deszczu powodują, że buty łapią wodę, co w sumie mi jest bez różnicy po kąpieli w Osławie. Dochodzę do polany wcześniej oglądając dobrze zachowane linie okopów, przez polanę po jeszcze większych trawach i już szukam w lesie cmentarza. Wpierw idę na pozycję, która mam zapisaną w GPS-ie - cmentarza brak. Rozglądając się we mgle zaczynam robić kółka wokół pozycji. Mgła robi się coraz gęstsza, widoczność ok. 20m i zaczyna znów padać deszcz. Po zrobieniu 2 kółek, z podrapanymi nogami siadam pod drzewem by przeczekać opady ale zrywający się wiatr strąca z liści wodę i po chwili jestem już nieźle przemoczony. Podobno deszczówka bardzo dobrze wpływa na włosy - zdrowotna wycieczka . Aparat ląduje w plecaku. Staram się przemyśleć dalszą trasę i modyfikuję trasę (o zgrozo!!! ) w GPS-ie - cmentarze w kierunku przeł. Żebrak odpuszczam a pozostałą część trasy postanawiam modyfikować na bieżąco
    w zależności od pogody. Rozmyślam też czy to nie jest jakiś znak, że już dochodząc do cmentarza pod Chryszczatą jak i później szukając na Czartoryji pogoda skutecznie "ostudziła" mój zapał do poszukiwań. Może ktoś ma zdjęcie tego cmentarza na Czartoryji jak wygląda?
    Wracam do szlaku czerwonego a nim na szczyt Chryszczatej. wydaje mi się że przestaje padać ale ciężko to ocenić jeśli ciągle łapie się krople z drzew. Na szczycie spotykam pierwszych turystów, chwilę rozmawiamy i zaczynam schodzić niebieskim szlakiem w kierunku Turzańska. Już po chwili mgła się rozwiewa (fatum jakieś?) i w oczy uderza ostry obraz ciemnych, zmoczonych pni buków na tle zieloności ich liści. Poprawia się mi nastrój i już w myślach się cieszę, że jednak uda się zrobić całą dalszą część trasy, po chwili znów wchodzę w mgłę . No cóż - i tak do Turzańska muszę dojść, zastanawiam się tylko czy nie zrobiłem błędu odwracając rano trasę. Na szczęście mgła była tylko chwilowa i nawet zaczyna przebijać się słońce. To słońce właśnie skłoniło nastepnego turyste do odpoczynku na trasie i posilenia się, co oczywiście pies wyczuł i zaczął się od niego domagać swojej racji. Też przystanąłem na chwilę, okazało się że chłopak szedł z Komańczy przez jeziorka. Nad rezerwatem zobaczyli stado żubrów i już się wyjaśniła zagadka kogo pies przepłoszył przy podchodzeniu pod Chryszczatą.
    Spotkanie to było już w okolicach miejsca, gdzie miałem zaznaczoną drogę w kierunku Kamionek, jednak rozglądając się nigdzie nie widziałem po niej śladu. Przyzwyczaiłem się do tego, że drogi leśne na mapach są oznaczone ale ciężko je znaleźć w terenie, w Magurskim Parku Narodowym wystarczyło niecałe 20 lat by ciężko było przejść śladem takiej drogi, choć czasem na takich drogach opieram wędrówkę bo przynajmniej można przypuszczać że idąc takim śladem nie będzie się przecinało wszelakich paryji w poprzek. W końcu na zakręcie szlaku niebieskiego, gdzie i tak byłem zdeterminowany by już iść na przełaj widzę odchodzącą od szlaku drogę prowadzącą mniej więcej w kierunku jaki mi odpowiadał. Droga ta po trochę więcej niż 0.5km wyprowadza mnie na łąki nad Kamionkami gdzie witają mnie piękne (w sensie wreszcie bezmgielne) widoki. Tu już postanawiam ubrać stuptuty by choć częściowo ochronić nogi przy przedzieraniu się przez trawy. Ciągnę w dół przez trawy wprost na punkt cerkwiska, jednak już będąc blisko tego hipotetycznego miejsca krzaki i pokrzywy (te gorszego typu - pokrzywy dzielę na 2 rodzaje - soczyście zielone, z dużymi liśćmi, wypasione oraz drugie, gorsze z mniejszymi liścmi, o sztywnym badylu zabarwionym na fioletowo - -mam wrażenie że one mocniej pieką) zmuszają mnie do kombinowania z której strony uda sie do niego dojść (tak, klnę na spodenki po raz kolejny ) Widzę coś na kształt "sarniej ścieżki" i tym śladem wchodzę w miarę mało poparzony na cerkwisko (?) Tu już krążę tyko pośród pokrzyw, miejscami widać kamienie, ale nie układają mi się one w żaden wzór. Nie jestem pewny czy to rzeczywiście cerkwisko, postanawiam zejść do widocznej poniżej drogi z płyt betonowych i stamtąd się rozejrzeć. Znów przeprawa przez pokrzywy, na drodze odpalam drugiego GPS-a (no, teraz to już mi się dostanie ) w telefonie, gdzie mam mapy z Compass-u (będąc przy okazji w Ruthenus-ie pytałem czy zamierzają wypuścić mapę Bieszczad w wersji elektronicznej - dostałem zapewnienie, że coś o tym myślą, więc należy mieć nadzieję). Drugie urządzenie również kieruje mnie w tę kępę krzaków. Na Compass-ie mam oznaczony cmentarz na zachód od cerkwiska. Może być przycerkiewny albo rzeczywiście trochę oddalony wiec aby to sprawdzić podnoszę jakiegoś kija i torując nim drogę przez pokrzywy (reumatyzmu jeszcze nie mam więc wystarczy tego pieczenia) wchodzę pod drzewa rosnące wzdłuż strumienia. Niestety po chwili dochodzę do młodnika, który skutecznie zniechęca mnie do dalszej penetracji. Kluczę jeszcze trochę wokół niego ale nie widzę żadnych śladów, nawet barwinka (zresztą na domniemanym cerkwisku też go nie widziałem). Proszę o informacje czy prawidłowo udało mi się zlokalizować cerkwisko i czy coś zostało po cmentarzu?
    Trochę zrezygnowany schodzę znów do drogi i nią udaję się w kierunku Kalnicy, bo gdzieś tam powinna być droga wypatrzona na geoportalu a pozwalająca zbliżać się w kierunku Turzańska. Jednak będąc już niedaleko niej widzę po lewej że łąka jest skoszona i postanawiam nią iść pod górę. Na wierzchołku otwiera się przede mną widok na Suliłę i grzbiet Rzepedki. Widok zacny więc zalegam na dłuższą chwilę ciesząc oczy krajobrazem. Pies też ma już dość, już po chwili śpi koło mnie, budząc się jednak natychmiast, jak tylko usłyszał że grzebię w plecaku - głodomór. Trzeba jednak iść dalej, połoninki nad Turzańskiem czekają a do samochodu jeszcze 8km. W dolince pies zażywa błotnych kąpieli pijąc wodę z kałuży, choć parę metrów dalej ma czyściutki strumyk. Dalej podejście cały czas droga wśród skoszonych łąk na przełęcz pod Suliłą. Po drodze widzę coś podobnego do kani, ale jako że nie za bardzo znam się na grzybach a grzyb był jeszcze młody więc został rosnąć sobie spokojnie. Jednak idąc dalej trafiam już na łąkę kani. Żal mi jest je zostawić mając w pamięci jak smakowały radocyńskie z zeszłego tygodnia. Wybieram tylko 4 bo i tak ciężko będzie mi z nimi dalej wędrować a reszta została dla innych (dałem cynk na facebook-u - może ktoś pojechał?).
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez Dlugi ; 13-09-2012 o 20:09 Powód: Jeszcze jedno pytanko

  8. #8
    Forumowicz Roku 2015
    Debiutant Roku 2013
    Awatar Jimi
    Na forum od
    03.2010
    Rodem z
    Rzesza
    Postów
    1,439

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Długi: "Ruszam szukać cmentarza na grzbiecie Czartoryji. Mam pozycję w GPS-ie z mapy, mam wskazówki dojścia i myślę, że wiem jak wygląda więc pewny jestem że znajdę"

    :D :D :D

    "po chwili znów wchodzę w mgłę :sad:"

    -mgła w lesie wraz ze zroszonymi liśćmi to jest coś najpiękniejszego!! zawsze czuję się magicznie i ciągle nie mogę się nadziwić jak jest pięknie gdy chodzę po lesie we mgle.

    Czytając opis wędrówki mam wrażenie, że emocje jakie ci towarzyszyły były dosyć podobne do moich -ty mówisz, że Chryszczata Cię nie lubi, ja klęłam w myślach jak najęta szukając przeszło godzinę ścieżki idąc z Hrunia prawie do samego Duszatyna dzikim lasem (w międzyczasie zerwał się krótki ale konkretny deszcz więc też zrobiło się ślisko). Też nieznalazłam niczego czego szukałam ;) o cmentarzu na Czartoryi nawet nie wspomnę ;) Ale właśnie to w tym wszystkim sprawia, że lubię tę górę coraz bardziej. nie znalazło się? i co z tego? znajdzie się kolejnym razem ;) a ileż emocji i pięknych chwil temu towarzyszyło. ja sens widzę w odnajdywaniu a nie w odnalezieniu, w wędrówce samej w sobie a nie zdobywaniu szczytów. wydaje mi się, że chyba wiele rzeczy kręci mnie właśnie dlatego, że są trudno dostępne, że trzeba wokół nich krążyć i więcej radości miałabym z samego tego krążenia niż z ich odnalezienia w końcu.
    Ostatnio edytowane przez Jimi ; 13-09-2012 o 22:31
    "Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.

  9. #9
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    745

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Jimi - tytuł jest trochę prowokacyjny, choć żadnych negatywnych odczuć w stosunku do Chryszczatej nie mam Mnie każde wyjście w teren cieszy, a przygoda/pogoda na Chryszczatej dodała tylko smaczku do przeżywania wędrówki. Łatwe znalezienie obiektu to takie trochę zaliczenie/odfajkowanie, natomiast jak się wreszcie po trudach uda to dopiero smaczek jest. A jeśli Chryszczata rzeczywiście mnie nie lubi to nie mam dla niej dobrych wiadomości - będzie mnie musiała polubić

    Ruszam niebieskim pod Suliłę. Nie mam zamiaru iść na sam wierzchołek, gdzieś wcześniej chcę skręcić na "połoninki" choć przeczuwam, że skończy się to kawałkiem niezłego chaszczowania aby dostać się na prowadzącą ich grzbietem drogę. Łąka skoszona jest aż do granicy lasu, korzystam z tego skręcając w lewo by jak najwięcej skrócić dystans jaki dzieli mnie od granicy lasu po drugiej stronie. Skoszone się kończy, nieskoszona trawa wkrótce też i zaczynają krzaczory. Próbuje na początku wyszukiwać zwierzęce ścieżki, ale co chwilę kończą się na ślepo przed ścianą krzaków. GPS pokazuje mi do przejścia poniżej 800m, niby niedaleko ale całe to kluczenie zajęło mi dobre 0.5h aż nagle wychodzę na drogę - przypuszczam, że prowadzi ona na sam wierzchołek Suliły. Później już niedaleko na "połoninki" i gdy wreszcie droga przechodzi na południowe stoki postanawiam zalec po raz ostatni i patrzyć jak plamy słońca błądzą po polach. Oglądanie przerywa nagle jakiś cień - patrzę w górę a tam jakieś 2 drapieżniki szukają ofiary - mam nadzieję, że mnie do jadłospisu nie wciągną. Po niecałej godzinie leniuchowania trzeba jednak zbierać się aby domknąć trasę. Udaję się drogą w kierunku cmentarza z I WŚ/cholerycznego i tam decyduje odpuścić poszukiwania pierwszowojennego w tej drugiej lokalizacji - już jestem zbyt zmęczony. Idę na wzgórze 525 skąd oglądam cerkiew w Turzańsku z lotu ptaka, później już tylko dojście do drogi i kawałek nią do Rzepedzi gdzie trasa się kończy

    Tak przy okazji - była tu kiedyś dyskusja która sieć jest lepsza w górach. Miałem obawy czy przechodzić do Play-a, teraz widzę, że to była chyba dobra decyzja. Pomijając sprawę kosztów ale już samo to, że mam do dyspozycji BTS-y 2 operatorów (PLAY pomijam bo ciężko go w górach uświadczyć) powoduje, że w miarę bez problemów którąś sieć złapię (w miarę bez problemów bo jednak dziury w pokryciu się zdarzają ale wtedy nie wykrywało mi żadnej sieci).

    I jeszcze jedno - rozbicie relacji nie miało na celu podbicia ilości wejść do wątku - po prostu notoryczny brak czasu Ale dzięki temu też mogłem dłużej sobie powspominać
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    745

    Domyślnie Odp: Chryszczata mnie nie lubi

    Tu wspomniane zdjęcia:
    https://picasaweb.google.com/1047635...ataMnieNieLubi

    I jeszcze do kompletu trasa:
    Załączone obrazki Załączone obrazki

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Ktokolwiek mnie zna...
    Przez bartoszbukowski w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 23-09-2011, 20:35
  2. Trochę mnie
    Przez sarmata w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 14
    Ostatni post / autor: 07-03-2009, 03:27
  3. Jak mnie prasnęło...
    Przez Derty w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 03-07-2008, 11:46
  4. Rezerwat Pustki wg mnie to jest to!
    Przez lucyna w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 23
    Ostatni post / autor: 13-12-2006, 16:37
  5. Gora Chryszczata - tajemnice historii
    Przez Barbaross@ w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 02-11-2004, 09:03

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •