Pokaż wyniki od 1 do 10 z 21

Wątek: W lipcu w Bieszczadach

Mieszany widok

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Kolejnego dnia, to jest we wtorek 10 lipca w planie było wyspanie się. Przed wyjazdem sprawdziłam (i niezależnie ode mnie inna osoba), że o godz. 11.00 odjeżdża z Balnicy pociąg do Majdanu. No to spaliśmy sobie smacznie do godz. 8.30.
    Tymczasem rano okazało się niestety, że ten pociąg jeździ tylko po specjalnym zamówieniu. Do dziś nie wiem, czy my pomyliłyśmy się, czy w międzyczasie zmieniono rozkład jazdy.
    No w każdym razie było niewesoło i czekała nas perspektywa kilkunastokilometrowego marszu torami aż do Cisnej, gdzie około godz. 14 byliśmy umówieni z dojeżdżającymi w tym dniu osobami a potem dalej - przez Łopiennik do Łopienki, na nocleg.

    Dość długo trwało śniadanie, pakowanie się, wyruszyliśmy w końcu około godz. 10.30, przeszliśmy dosłownie 200 m i ... z daleka usłyszeliśmy wesoły a dla nas niesamowicie miło zaskakujący gwizd lokomotywy.
    Nie widziałam jeszcze, żeby wszyscy tak jak na komendę zrobili "w tył zwrot" i jak jeden mąż pobiegli z plecakami z powrotem na stację.

    Chwilę jeszcze czekaliśmy na "ciuchcię". Jak się okazało, mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo akurat w tym dniu ktoś zamówił przejazd turystów na trasie Majdan - Balnica i z powrotem.

    Od razu po zatrzymaniu się pociągu zaczęliśmy negocjacje z konduktorami i z kierownikiem pociągu, pociąg był w zasadzie zarezerwowany, ale pozwolili nam za zgodą innych podróżnych (nie było z tym problemu) doładować się do 2-3 osoby do każdego wagonu. Plecaki umieściliśmy w jednym miejscu i dwaj koledzy musieli je całą drogę trzymać aby nie spadły. Ale i tak lepiej było podróżować po tej trasie pociągiem niż na nogach
    Oczywiście wykupiliśmy normalne bilety na trasę do Majdanu.
    I po 20 minutach postoju, kiedy pasażerowie zaopatrzyli się w miejscowym sklepiku w piwo wyruszyliśmy pociągiem na trasę.









    Bez przeszkód dotarliśmy do Majdanu, potem przeszli pieszo (niektórzy stopem) do Cisnej, gdzie w "Siekierezadzie" byliśmy umówieni z resztą grupy.
    W oczekiwaniu na ich dotarcie zjedliśmy coś smacznego, wypili piwo (niektórzy tamtejszy specjał - wino z kija) i tak nam zeszło do godz. około 15.

    Trzeba było w końcu wyruszyć na trasę. Znów pieszo lub stopem przemieściliśmy się (już w nieco większym gronie - 22 osoby) do Dołżycy.
    Kiedy około godz. 16 wreszcie zgromadziliśmy się wszyscy obok cerkwiska w Dołżycy aby wyruszyć czarnym szlakiem na Łopiennik - lunęło jak z cebra.

    Ledwo zdążyliśmy się schować w okazałym budynku po drugiej stronie szosy.

    Budynek był jakiś taki - dziwny. Duża sala barowa, z zamkniętym jakby przed chwilą barem, wszystko pootwierane, w całym budynku nikogo nie było.
    Zaczęliśmy snuć jakieś dziwne opowieści, jak to w czasie deszczu zaginęła w Bieszczadach cała duża grupa.

    Kolega stwierdził "ja tu przecież byłem - to dawny "Cień PRL-u" - tu obok odbywały się "Bieszczadzkie Anioły" a tu na boisku stała scena !".

    A teraz całkowita pustka, smutek i cisza.
    Na zapleczu (szukaliśmy toalety) otwarty pokój z tapczanem i telewizorem, na piętro nie wchodziliśmy.
    Po jakimś czasie doszedł jakiś pan i stwierdził ze on tu nocuje, ale oprócz niego nie ma tu nikogo (w tym gospodarzy).
    Dziwne miejsce.

    Deszcz lał i lał już drugą godzinę, zrobiła się już prawie 18, zadecydowaliśmy ze nie ma już sensu ani czasu iść na Łopiennik, tym bardziej, ze widoków nie było wcale, a osoba prowadząca w tym dniu otrzymała zadanie wyszukania innej logicznej drogi.
    Ze swojego zadania wywiązała się znakomicie proponując drogę "spychaczówką" stokami Łopiennika, a potem szlakiem bazowym.

    Tak poszliśmy, przejście do Łopienki zajęło nam około 1,5 godz.

    A to już baza - znowu rewelacyjnie piękne miejsce.














    Koledzy, którzy dojechali tego dnia dowieźli drugą gitarę i ukelele, wieczorem rozpogodziło się, pod niebem pełnym gwiazd usiedliśmy przy ognisku.
    I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
    Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
    I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne.

    Rano podeszliśmy do cerkwi






    W środku trwały prace przy czyszczeniu podłogi, więc nie wchodziliśmy aby nie przeszkadzać, tylko zajrzeli do wnętrza.




    Spotkaliśmy Pana Andrzeja Lacha, z którym chwilę rozmawiałam, a który podarował mi drobną pamiątkę - jednego ze swoich malutkich Świątków (Bojka).

    I poszliśmy dalej:





    W Sinych Wirach pełny relaks:






    Tą wysepkę kolega nazwał "Wyspa Dziewic":





    Każdy odpoczywa po swojemu:





    I buty sobie odpoczywają:






    A tu moje:






    No i pół godziny laby poszliśmy dalej:





    Bez skojarzeń proszę ! Chociaż nam się wszystkim kojarzyło


    Idąc całkiem nową ścieżką kulturową przez dawną wieś Zawój dotarliśmy do Jaworca.





    Zjedliśmy smaczne zupy (żurek i cebulowa - pychota) i zaczęliśmy podejście na Przełęcz Orłowicza.


    Wieczorny widoczek spod przełęczy:





    Niektórzy zdążyli jeszcze wbiec na Smerek i z powrotem, a potem w zapadającym zmroku zaczęliśmy zejście do Wetliny. Na dole byliśmy już całkiem po ciemku. Zgromadziliśmy się przed sklepem ABC, skad zadzwoniłam do "Bazy Studenckiej", gdzie mieliśmy tego dnia spać.

    Gospodarze byli tak mili, ze wyszli po nas na główną drogę i razem, w ciągu około 20 minut dotarliśmy do bazy. Ledwo rozmieściliśmy się w niej (a było dość ciasno, bo było nas 22 osoby) - znów lunęło jak z cebra. "Pulpę" na ognisku robiliśmy już w ulewnym deszczu, ale smakowała jak zawsze dobrze. No i doskonale się spało.
    I tak minęły kolejne dwa dni.

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar joorg
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Krosno
    Postów
    2,335

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    ... pod niebem pełnym gwiazd usiedliśmy przy ognisku.
    I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
    Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
    I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne.....
    Co tu więcej komentować, TO jest właśnie piękne i fantastyczne.

    ps. a "Czar PRL-u " to było super miejsce i komu to przeszkadzało?.. "polskie piekiełko"
    Specjalne pozdrowienie dla Mirka.
    "dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
    Pozdrawiam Janusz

  3. #3
    Forumowicz Roku 2018
    Kronikarz Roku 2018
    Forumowicz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2014
    Ekspert Roku 2013
    Korespondent Roku 2008
    Awatar sir Bazyl
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Resmiasto
    Postów
    3,214

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    (...)



    Bez skojarzeń proszę ! Chociaż nam się wszystkim kojarzyło
    Od razu widać, że to odpoczywający w zwisie "obcy" a nie jakieś bliżej niedookreślone "kojarzyło":
    http://forum.bieszczady.info.pl/show...ll=1#post42402
    (zdjęcia z czasów, gdy nie było tam tych wydeptanych placów i jeleniowi nie połamano jeszcze części poroża)
    Ostatnio edytowane przez sir Bazyl ; 06-10-2012 o 10:34
    "Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski

  4. #4
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Budynek był jakiś taki - dziwny. Duża sala barowa, z zamkniętym jakby przed chwilą barem, wszystko pootwierane, w całym budynku nikogo nie było.
    Zaczęliśmy snuć jakieś dziwne opowieści, jak to w czasie deszczu zaginęła w Bieszczadach cała duża grupa.

    Kolega stwierdził "ja tu przecież byłem - to dawny "Cień PRL-u" - tu obok odbywały się "Bieszczadzkie Anioły" a tu na boisku stała scena !".

    A teraz całkowita pustka, smutek i cisza.
    Na zapleczu (szukaliśmy toalety) otwarty pokój z tapczanem i telewizorem, na piętro nie wchodziliśmy.
    Po jakimś czasie doszedł jakiś pan i stwierdził ze on tu nocuje, ale oprócz niego nie ma tu nikogo (w tym gospodarzy).
    Dziwne miejsce.
    .
    Nie przeszlo wam przez glowe zostac tam na nocleg? mogloby miec dziwny urok siedziec z gitara ktorej dzwiek niosl by sie echem po pustych korytarzach..

    Czytajac twoj opis zaraz przypomnialo mi sie najdziwniejsze schronisko w jakim przyszlo mi spac


    Byl rok 2000 albo 2001, pozny listopad. Schodzilismy z Baraniej Góry juz w kompletnych ciemnosciach kierujac sie w strone chatki na Pietraszonce. Przechodzac kolo schroniska doszlismy do tego, ze jestesmy juz tak padnieci, ze nie mamy sil isc dalej, robi sie zamiec sniezna i jeszcze sie tak skonczy ze zabłądzimy i zamarzniemy gdzies w lesie. Wiec postanowilsmy zanocowac w tym to na pierwszy rzut oka "odrazajacym molochu pewnie zatloczonym i niemilym". Ktora byla godzina? moze 20? Drzwi do schroniska lekko skrzypnely, zawiane sniegiem, przymarzniete ale co najwazniejsze w takich chwilach- otwarte! W srodku przycmione swiatlo w niektorych korytarzach , w niektorych kompletna ciemnosc.. Ale idac lasem widzielismy swiatlo w oknie! W schronisku bylo dosc zimno, przypuszczam ze temperatuta nie przekraczala 10 stopni.. Skierowalismy swoje kroki w poszukiwaniu bufetu/recepcji, jednak miejsca przypominajace takowe byly zamkniete.. najwiecej "zycia" zdawalo sie pozostac w takiej mini szatni- wisiala tam kurtka turystyczna- jeszcze lekko wilgotna.. zaczelismy lazic korytarzami w poszukiwaniu jakiegos lokatora. Rozrzucone gdzieniegdzie wiadra, mopy i szmaty swiadczyly o przerwanym w trakcie lub niedokonczonym sprzataniu. Niektore pokoje byly otwarte na osciez, w niektorych siedzial w zamku klucz. Uslyszelismy wyrazne odglosy w koncu korytarza wiec tam poszlismy. Ale tam tez nikogo nie bylo- zostalo otwarte okno i tylko wiatr łopotał firanka... Poniewaz zmeczenie lazeniem w sniegu zostalo spotegowane bieganiem po pietrach i korytarzach postanowilismy osiedlic sie w ktorymkolwiek z pokoi. Szybka kolacja, jakas flaszeczka na sen, stopery w uszy by nie slyszec "uszami wyobrazni" tych krokow w korytarzach i jęków potępieńczych w piwnicach i zmeczenie wygralo nad strachem- wszyscy spalismy jak niemowleta...
    Rano wstalismy dosc wczesnie, chyba kolo 6 bo nas obudzilo zimno. Ugotowalismy sniadanko na butli, pozbieralismy majdan i wyruszylismy w dalsza droge.. Dzis rowniez nikogo nie spotkalismy w korytarzach ani przy wejsciu.
    Odchodzac juz, ogladajac sie za siebie, mialam tylko nieodparte wrazenie ze na pietrze dziwnie poruszyla sie firanka i widzialam ręke oparta o parapet.. ale nikt procz mnie nie odwrocil sie w samym tym momencie..

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
    Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
    I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne. .
    Mimo ze nie moge sie poszczycic poki co tak długim stazem gorskim, to troche rozumiem o czym piszesz. Wybitnie dziwne wrazenie mialam jak pojechalam w tym roku na praktyki z wroclawska archeologia.. I znow ognisko, spiew, i znow wokol twarze 20 latkow, podobne rozmowy jak slyszalam 5-10 lat temu jezdzac na obozy letnie z geografią albo kursami przewodnickimi.. I nieodparte wrazenie ze swiat obok mnie plynie, ze zmieniaja sie sie ludzie, pojawia sie na chwile coraz to inny kalejdoskop twarzy, i ludzie odchodza potem czesto gdzies w niebyt, w inne niegorskie swiaty a ja wciaz tkwie w tym samym miejscu, jakby czas przestal istniec albo plynal dla mnie inaczej. I jakos dobrze mi z tym!

    A tacy ludzie jak ty, Basiu, zawsze beda dla mnie wzorem. Ze ani praca, ani rodzina, ani małe dzieci nie sa w stanie zabic w nich pasji i checi do realizowania marzen. Ze nie porzucaja swoich idealow za cene wygody czy stagnacjo-stabilizacji powszechnie nazywanej "dorosloscia" czy "normalnym zyciem"
    Ostatnio edytowane przez buba ; 12-11-2012 o 11:49
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Gdzie warto pojechać, co zobaczyć - pogoda w lipcu?
    Przez Adonis85 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 15
    Ostatni post / autor: 26-05-2012, 14:20
  2. Bieszczady w lipcu...
    Przez Olucha w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 15-07-2007, 02:28

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •