Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 21

Wątek: W lipcu w Bieszczadach

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie W lipcu w Bieszczadach

    Obiecałam Don Enrico - to zacznę, chociaż nie wiem kiedy uda mi się skończyć

    Tegoroczna, przepełniona latem relacja z lipcowego wyjazdu w Bieszczady.

    Jeszcze w marcu koledzy - szefowie kursu zaproponowali mi prowadzenie obozu dla nowego kursu SKPG, który po raz pierwszy w historii naszego koła obejmował swoim zasięgiem całe Beskidy - od Cieszyna aż po Bieszczady. Właśnie od Bieszczadów postanowiliśmy zacząć.
    Po dłuższym zastanowieniu zgodziłam się, bo bardzo lubię wyjazdy z ludźmi, którzy są pasjonatami gór, a do takich należą kursanci kursu przewodnickiego.
    Obóz miał być z założenia obozem wędrownym - cały dobytek musieliśmy nosić ze sobą na plecach, więc z konieczności musiałam ograniczyć swoje zapędy w zabieraniu do plecaka "wszystkich niezbędnych rzeczy" i udało mi zejść (co dla mnie prawie niewiarygodne) do wagi plecaka około 8-10 kg.
    Na wyjazd zapisało się około 15 kursantów (liczba ta zmieniała się, bo niektórzy dojeżdżali z opóźnieniem, niektórzy musieli wyjechać wcześniej), oprócz tego kilkoro młodych "Harnasi", czyli członków naszego koła przewodnickiego, niedługo po kursie, z czego bardzo ale to bardzo ucieszyłam się, no i ze dwie "osoby towarzyszące". Ogółem liczba osób w trakcie obozu wahała się od 17 do 22.
    Zrobiłam sobie nawet rozpiskę w Excelu kto kiedy przyjeżdża i wyjeżdża aby odpowiednio zarezerwować noclegi.

    Udało mi się, między innymi dzięki pomocy kilkorga forumowiczów (za co bardzo dziękuję) zarezerwować noclegi takie, ze żaden nie kosztował więcej niż 22 zł, a przeważnie były tańsze.

    Specyfika wyjazdów w kołach studenckich polega na tym, że w trakcie szkolenia bardzo duży nacisk kładziemy na orientację w terenie górskim, zwykle nie znanym wcześniej. To właśnie też miał obejmować obóz w Bieszczadach. Oprócz tego oczywiście miało być zwiedzanie, jeszcze raz zwiedzanie, opowiadanie o terenie i oczywiście intensywne chodzenie po górach.

    Zaczęło się jednak od zwiedzania Sanoka i skansenu w Sanoku:








    W szkole w skansenie









    Potem wieczorny spacer po Sanoku, miedzy innymi po uroczym Rynku





    I bratanie się ze Szwejkiem





    Kolejnego dnia rano zwiedziliśmy muzeum w Sanoku z kolekcją ikon i z wystawą dzieł Beksińskiego (dla mnie - rewelacja, bardzo lubię tego artystę), a następnie wynajętym busem podjechali do Komańczy zwiedzając po drodze kilka pięknych cerkwi:








    Klasztor:





    I odbudowana cerkiew:





    Był akurat niesamowity upał, zamiast chodzenie każdy chętnie wskoczyłby do rzeki.


    Niemniej to był obóz szkoleniowy - w planie było przejście bez szlaku wprost z Komańczy do Smolnika, tego nad Osławą i następnie nocleg w chatce. W trasę wyruszyliśmy późno - około 16, ale tak było w planie.
    Zgodnie z zasadami prowadzili kursanci, ja nie ingerowałam - no i jakoś tak wyszło, że najpierw około 4 godzin chodziliśmy z mapą i kompasem po krzakach i gęstym lesie, spotkaliśmy nawet samotnego żubra, a potem po ponownym zejściu w dolinę wyszliśmy centralnie na Rezerwat Łokieć, (chociaż wcale nie chcieliśmy). Trochę tylko się zdziwiliśmy, ze przekroczyliśmy rzekę (płynęła w prawidłowym kierunku) a potem jest znowu tak bardzo pod górkę i z każdej strony rzeka Wtedy już się zorientowaliśmy gdzie jesteśmy.
    No to doszliśmy najpierw do torów, przeszli kawałek mocno zarośniętymi torami, a potem do drogi.
    Bar w Duszatynie, gdzie tak liczyłam na piwo już był niestety zamknięty, nie pozostało nic innego jak iść już po ciemku przez te wszystkie brody do Smolnika. Butów nie zdejmowaliśmy.
    Do chatki w Smolniku dotarliśmy około godz. 23 i spotkali tam z bardzo miłym i serdecznym przyjęciem.
    A na dodatek okazało się, że mamy z chatkowym mnóstwo wspólnych znajomych, na czele z Mariuszem, którego chałupę w Gorcach wcześniej prowadził Grzesiek.
    Kursanci zabrali się za robienie "pulpy", wszyscy siedzieli sobie przy stole i gadali, w lodówce znalazło się piwo (nawet sporo piwa).
    Padłam spać około godz. 1 w nocy, koleżanki i koledzy siedzieli tam do około 3 nad ranem, grali i śpiewali przy gitarze.
    Cudowne miejsce, jeszcze na pewno tam wrócę.

    Kolejny dzień wstał niestety bardzo burzowy, w planie było przejście ze schroniska wprost przez Maguryczne na przełęcz Żebrak, potem w dół do Woli Michowej i do Balnicy, ale rozmowach z chatkowym, oszacowaniu trudności w terenie i sprawdzeniu prognozy pogody na ten dzień, zrezygnowaliśmy i postanowili podjechać stopem przynajmniej do Woli Michowej, a ewentualnie do Maniowa i tam w miejscu gdzie odgałęzia się droga do Balnicy - umówić się.
    Jednak zabrać się na stopa w 17 osób nie jest tak łatwo

    Skończyło się tak, ze około połowy z nas złapało stopa aż do Maniowa, ewentualnie do Woli Michowej, a część (w tym ja), szła pieszo.
    Za to mi osobiście, dzięki osobistemu urokowi udało się złapać auto-stop sprzed sklepu w Woli Michowej do samej Balnicy (prawie do końca doliny), a podwiózł mnie i mich kolegów pewien bardzo miły Pan, który tam mieszka, specjalnie poszedł po samochód do domu. W Maniowie trzech kolegów wymieniliśmy na trzy koleżanki, w dolinie zatrzymaliśmy się jeszcze aby zwiedzić Kowalową Kapliczkę.





    A potem cerkwisko:




    Na końcu doliny poczekaliśmy na resztę grupy, doszli w jakieś pół godziny po nas.
    Pogoda była przez cały dzień duszna i upalna, burza krążyła gdzieś w powietrzu, ale szczęśliwie rozpętała się dopiero wtedy kiedy gdzieś około godz. 17 cała grupa znalazła się już w Przystanku Balnica.

    Mieliśmy w ewentualnym planie spacer do Osadnego, ale od 17 do 21 lało prawie bez przerwy, więc po kolacji spędzaliśmy czas grając w "kalambury" i pijąc zakupione w sklepiku czeskie i słowackie piwa.

    Tak minęła sobota, niedziela i poniedziałek, reszta dni - niebawem.

  2. #2
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Basia Z. pisze :
    Kolejny dzień wstał niestety bardzo burzowy, w planie było przejście ze schroniska wprost przez Maguryczne na przełęcz Żebrak, potem w dół do Woli Michowej i do Balnicy, ale rozmowach z chatkowym, oszacowaniu trudności w terenie i sprawdzeniu prognozy pogody na ten dzień, zrezygnowaliśmy
    Szkoda , bo to bardzo fajny i trudny odcinek. Ale jak chcesz wracać na "lotnisko" to może kiedyś ruszysz na Maguryczne.
    Ja go wspominam z sentymentem, bo już parę razy wyprowadził mnie ....w las

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Basia Z. pisze :

    Szkoda , bo to bardzo fajny i trudny odcinek. Ale jak chcesz wracać na "lotnisko" to może kiedyś ruszysz na Maguryczne.
    Ja go wspominam z sentymentem, bo już parę razy wyprowadził mnie ....w las
    Już nawet z mapy widać, że tam musi być bardzo ciekawie.
    Z przełęczy też nie chcieliśmy schodzić "wprost" drogą tylko przez kolejne chaszcze do Maniowa.
    Ale po kilkugodzinnym łażeniu po krzakach poprzedniego dnia wszyscy byli bardzo zmęczeni, a po drugie - zapowiadanych było kilka burz, co zresztą sprawdziło się tylko częściowo, bo cały dzień był wyjątkowo duszny, ale burza zaczęła się dopiero około 17.

    A na lotnisko może przyjadę w następne wakacje z kolejnym kursem

    Niektórym dziewczynom tak się spodobało, że chcą tam spędzić Sylwestra.

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Kolejnego dnia, to jest we wtorek 10 lipca w planie było wyspanie się. Przed wyjazdem sprawdziłam (i niezależnie ode mnie inna osoba), że o godz. 11.00 odjeżdża z Balnicy pociąg do Majdanu. No to spaliśmy sobie smacznie do godz. 8.30.
    Tymczasem rano okazało się niestety, że ten pociąg jeździ tylko po specjalnym zamówieniu. Do dziś nie wiem, czy my pomyliłyśmy się, czy w międzyczasie zmieniono rozkład jazdy.
    No w każdym razie było niewesoło i czekała nas perspektywa kilkunastokilometrowego marszu torami aż do Cisnej, gdzie około godz. 14 byliśmy umówieni z dojeżdżającymi w tym dniu osobami a potem dalej - przez Łopiennik do Łopienki, na nocleg.

    Dość długo trwało śniadanie, pakowanie się, wyruszyliśmy w końcu około godz. 10.30, przeszliśmy dosłownie 200 m i ... z daleka usłyszeliśmy wesoły a dla nas niesamowicie miło zaskakujący gwizd lokomotywy.
    Nie widziałam jeszcze, żeby wszyscy tak jak na komendę zrobili "w tył zwrot" i jak jeden mąż pobiegli z plecakami z powrotem na stację.

    Chwilę jeszcze czekaliśmy na "ciuchcię". Jak się okazało, mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo akurat w tym dniu ktoś zamówił przejazd turystów na trasie Majdan - Balnica i z powrotem.

    Od razu po zatrzymaniu się pociągu zaczęliśmy negocjacje z konduktorami i z kierownikiem pociągu, pociąg był w zasadzie zarezerwowany, ale pozwolili nam za zgodą innych podróżnych (nie było z tym problemu) doładować się do 2-3 osoby do każdego wagonu. Plecaki umieściliśmy w jednym miejscu i dwaj koledzy musieli je całą drogę trzymać aby nie spadły. Ale i tak lepiej było podróżować po tej trasie pociągiem niż na nogach
    Oczywiście wykupiliśmy normalne bilety na trasę do Majdanu.
    I po 20 minutach postoju, kiedy pasażerowie zaopatrzyli się w miejscowym sklepiku w piwo wyruszyliśmy pociągiem na trasę.









    Bez przeszkód dotarliśmy do Majdanu, potem przeszli pieszo (niektórzy stopem) do Cisnej, gdzie w "Siekierezadzie" byliśmy umówieni z resztą grupy.
    W oczekiwaniu na ich dotarcie zjedliśmy coś smacznego, wypili piwo (niektórzy tamtejszy specjał - wino z kija) i tak nam zeszło do godz. około 15.

    Trzeba było w końcu wyruszyć na trasę. Znów pieszo lub stopem przemieściliśmy się (już w nieco większym gronie - 22 osoby) do Dołżycy.
    Kiedy około godz. 16 wreszcie zgromadziliśmy się wszyscy obok cerkwiska w Dołżycy aby wyruszyć czarnym szlakiem na Łopiennik - lunęło jak z cebra.

    Ledwo zdążyliśmy się schować w okazałym budynku po drugiej stronie szosy.

    Budynek był jakiś taki - dziwny. Duża sala barowa, z zamkniętym jakby przed chwilą barem, wszystko pootwierane, w całym budynku nikogo nie było.
    Zaczęliśmy snuć jakieś dziwne opowieści, jak to w czasie deszczu zaginęła w Bieszczadach cała duża grupa.

    Kolega stwierdził "ja tu przecież byłem - to dawny "Cień PRL-u" - tu obok odbywały się "Bieszczadzkie Anioły" a tu na boisku stała scena !".

    A teraz całkowita pustka, smutek i cisza.
    Na zapleczu (szukaliśmy toalety) otwarty pokój z tapczanem i telewizorem, na piętro nie wchodziliśmy.
    Po jakimś czasie doszedł jakiś pan i stwierdził ze on tu nocuje, ale oprócz niego nie ma tu nikogo (w tym gospodarzy).
    Dziwne miejsce.

    Deszcz lał i lał już drugą godzinę, zrobiła się już prawie 18, zadecydowaliśmy ze nie ma już sensu ani czasu iść na Łopiennik, tym bardziej, ze widoków nie było wcale, a osoba prowadząca w tym dniu otrzymała zadanie wyszukania innej logicznej drogi.
    Ze swojego zadania wywiązała się znakomicie proponując drogę "spychaczówką" stokami Łopiennika, a potem szlakiem bazowym.

    Tak poszliśmy, przejście do Łopienki zajęło nam około 1,5 godz.

    A to już baza - znowu rewelacyjnie piękne miejsce.














    Koledzy, którzy dojechali tego dnia dowieźli drugą gitarę i ukelele, wieczorem rozpogodziło się, pod niebem pełnym gwiazd usiedliśmy przy ognisku.
    I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
    Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
    I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne.

    Rano podeszliśmy do cerkwi






    W środku trwały prace przy czyszczeniu podłogi, więc nie wchodziliśmy aby nie przeszkadzać, tylko zajrzeli do wnętrza.




    Spotkaliśmy Pana Andrzeja Lacha, z którym chwilę rozmawiałam, a który podarował mi drobną pamiątkę - jednego ze swoich malutkich Świątków (Bojka).

    I poszliśmy dalej:





    W Sinych Wirach pełny relaks:






    Tą wysepkę kolega nazwał "Wyspa Dziewic":





    Każdy odpoczywa po swojemu:





    I buty sobie odpoczywają:






    A tu moje:






    No i pół godziny laby poszliśmy dalej:





    Bez skojarzeń proszę ! Chociaż nam się wszystkim kojarzyło


    Idąc całkiem nową ścieżką kulturową przez dawną wieś Zawój dotarliśmy do Jaworca.





    Zjedliśmy smaczne zupy (żurek i cebulowa - pychota) i zaczęliśmy podejście na Przełęcz Orłowicza.


    Wieczorny widoczek spod przełęczy:





    Niektórzy zdążyli jeszcze wbiec na Smerek i z powrotem, a potem w zapadającym zmroku zaczęliśmy zejście do Wetliny. Na dole byliśmy już całkiem po ciemku. Zgromadziliśmy się przed sklepem ABC, skad zadzwoniłam do "Bazy Studenckiej", gdzie mieliśmy tego dnia spać.

    Gospodarze byli tak mili, ze wyszli po nas na główną drogę i razem, w ciągu około 20 minut dotarliśmy do bazy. Ledwo rozmieściliśmy się w niej (a było dość ciasno, bo było nas 22 osoby) - znów lunęło jak z cebra. "Pulpę" na ognisku robiliśmy już w ulewnym deszczu, ale smakowała jak zawsze dobrze. No i doskonale się spało.
    I tak minęły kolejne dwa dni.

  5. #5
    Bieszczadnik Awatar joorg
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Krosno
    Postów
    2,335

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    ... pod niebem pełnym gwiazd usiedliśmy przy ognisku.
    I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
    Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
    I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne.....
    Co tu więcej komentować, TO jest właśnie piękne i fantastyczne.

    ps. a "Czar PRL-u " to było super miejsce i komu to przeszkadzało?.. "polskie piekiełko"
    Specjalne pozdrowienie dla Mirka.
    "dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
    Pozdrawiam Janusz

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar Pyra.57
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    stolica Pyrlandii
    Postów
    1,596

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Z Twojej relacji wynika, że byliśmy w tym samym czasie w Bieszczadach i nasze trasy wędrówek wielokrotnie krzyżowały się a i zdarzyło się, że podwoziłem dwójkę uczestników kursu do Cisnej. Tak wnioskuję, na podstawi ich wspomnień i Twojej relacji.
    pozdrawiam
    Marek

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Cytat Zamieszczone przez Pyra.57 Zobacz posta
    Z Twojej relacji wynika, że byliśmy w tym samym czasie w Bieszczadach i nasze trasy wędrówek wielokrotnie krzyżowały się a i zdarzyło się, że podwoziłem dwójkę uczestników kursu do Cisnej. Tak wnioskuję, na podstawi ich wspomnień i Twojej relacji.
    Ano, świat jest mały, a Bieszczady jeszcze mniejsze.

  8. #8
    Forumowicz Roku 2018
    Kronikarz Roku 2018
    Forumowicz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2014
    Ekspert Roku 2013
    Korespondent Roku 2008
    Awatar sir Bazyl
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Resmiasto
    Postów
    3,102

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    (...)



    Bez skojarzeń proszę ! Chociaż nam się wszystkim kojarzyło
    Od razu widać, że to odpoczywający w zwisie "obcy" a nie jakieś bliżej niedookreślone "kojarzyło":
    http://forum.bieszczady.info.pl/show...ll=1#post42402
    (zdjęcia z czasów, gdy nie było tam tych wydeptanych placów i jeleniowi nie połamano jeszcze części poroża)
    Ostatnio edytowane przez sir Bazyl ; 06-10-2012 o 09:34
    "Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Czas by wreszcie kontynuować opowieść, aby nie przeciągnęła się do nowego roku, jak to czasem bywa.

    Kolejny dzień - to jest czwartek 12 lipca zaczął się z hukiem.

    Ukołysani padającym deszczem jeszcze smacznie spaliśmy sobie w "bazie studenckiej" w Wetlinie, kiedy o godz. 6.50 nagle jak huknęło, jak gwizdnęło, aż cały niewielki domek w którym spaliśmy wyraźnie zatrząsł się i wszyscy się obudzili.
    Kolega leżący od strony południowej przy okienku akurat już wcześniej nie spał, ale leżał i patrzył w okno i widział jak piorun uderzył w płaską łąkę jakieś 200-300 m od nas.

    W każdym razie wszyscy obudzili się, ale nikomu nie chciało się nawet wychylać głowy z bazy na ulewny deszcz, a tym bardziej wychodzić z bazy.
    W planie było tego dnia pójście przez Dział na Rawki i zejście do Ustrzyk Górnych, wycieczka niezbyt długa, można było czekać co będzie dalej.
    Ukołysani deszczem zasnęliśmy znowu (ja osobiście z wyraźną ulgą ).

    Około 9 nie odpuszczało i lało nadal chociaż nieco mniej intensywnie. Trudno, trzeba było wstać, ale zaproponowałam aby do Ustrzyk - kolejnego miejsca noclegu jakoś przejechać.
    Zeszliśmy do baru Rancho przy drodze, tam natychmiast koledzy odkryli wiele gatunków piwa, usiedliśmy w lejącym deszczu pod parasolami.
    Zapytaliśmy barmana czy wie o której i skąd odjeżdżają busy do Ustrzyk, ten wziął telefon i za 10 minut dwa busy były do naszej dyspozycji.

    Dojechaliśmy do Ustrzyk, podeszli do miejsca noclegu - domu rekolekcyjnego, tam się rozpakowali, wykąpali i około godz. 12 deszcz ustał i zaczęło wychodzić słońce.
    Szkoda było tracić dnia, więc znowu busem podjechaliśmy na Przełęcz Wyżniańską i w przepięknej pogodzie podeszli na Wielką Rawkę, nawet nie zatrzymując się w schronisku.
    Pogoda zrobiła się jak marzenie, więc ponad godzinę spędziliśmy na szczycie trzepiąc "panoramki".
    Część grupy postanowiła iść jeszcze na Kremenaros, wracając już w zapadającym zmierzchu widzieli z Wielkiej Rawki Tatry, część zeszła nieco wcześniej wprost do Ustrzyk G.

    Piękny dzień i piękna wycieczka.
    W czasie całej wycieczki spotkaliśmy może czwórkę a może piątkę innych turystów, nie wiem czy to poranny deszcz tak wszystkich wystraszył ?

    Parę zdjęć:

    Z podejścia, z okolic schroniska pod Małą Rawką:









    To jest to, co kocham latem w górach








    Pogoda się poprawia:








    Widoki ze szczytu:














    Wieczorem, ze względu na to, że spaliśmy w domu rekolekcyjnym żadnej imprezy nie mogło być, ale wyszliśmy na piwo do sklepiku obok przystanku.
    I tak minął ten piękny dzień.

    Ciąg dalszy kiedyś nastąpi.
    Ostatnio edytowane przez Basia Z. ; 25-10-2012 o 09:27

  10. #10
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: W lipcu w Bieszczadach

    Kolejny dzień - to był chyba najpiękniejszy "górsko" dzień wyjazdu, chociaż tak właściwie to trudno porównać. Bo czy da się porównać łażenie we wściekłym upale po chaszczach, ale po miejscach, gdzie absolutnie nikt nie chodzi z długim i widokowym, przy pięknej pogodzie, ale jednak tylko spacerem po szlakach, gdzie spotyka się tłumy.

    To i to ma swoje wady i zalety.

    W każdym razie dojeżdżamy busem do Pszczelin i wychodzimy przez las na Bukowe Berdo.

    Taki aniołek tuż przed wyjściem z lasu na połoninę.





    I zaczynają się widoki.
    Czy ktoś rozkminil "panoramkę" na Góry Sanocko-Turcznskie ? Bo ja się tutaj poddaję, za wyjątkiem Magury Łomniańskiej szczytów nie rozróżniam.

    A na pierwszym planie "wiadoma polanka".





    Te tabliczki ścieżki przyrodniczej to jakiś humbug. Nie widziałam aby ktoś z nich korzystał.





    Widoczki, widoczki.





    I tak sobie idziemy co chwilę się zatrzymując na "panoramki" bo kursanci powinni się czegoś nauczyć.
    Bardzo dużo widać.





    Na Tarnicę dotarliśmy już późnym popołudniem






    Zdjęcie kursantki - Oli:





    Po czym dzielimy się na dwie grupy - niektórzy schodzą przez Szeroki Wierch wprost do Ustrzyk, niektórzy do Wołosatego

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Gdzie warto pojechać, co zobaczyć - pogoda w lipcu?
    Przez Adonis85 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 15
    Ostatni post / autor: 26-05-2012, 13:20
  2. Bieszczady w lipcu...
    Przez Olucha w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 15-07-2007, 01:28

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •