Mi się podoba (m.in. oczywiście ) fragment z traktorkiem - od razu miałam skojarzenie z moją ulubioną "Prostą historią" Lyncha :)
Mi się podoba (m.in. oczywiście ) fragment z traktorkiem - od razu miałam skojarzenie z moją ulubioną "Prostą historią" Lyncha :)
[długi]: Dlaczego moje zaciekawienie wzbudziły te miejsca, których nie będzie w relacji??
Ostatnio na forum ścierają się poglądy: upowszechniać, czy chronić? Chodzi o różne ciekawe miejsca, o których mógłby poczytać każdy z tysięcy czytelników niezwiązanych z forum. I nie wiem, który pogląd jest słuszny.
[Dlugi]: Czytam relację, patrzę na mapę gdzie się poruszałeś i nadążyć za Tobą nie mogę.
Drogę, którą przebyłem tego dnia, przeszedłby też sprawny piechur, jakby go mocno pogonić:)
[sir Bazyl]: …nawtyka się gryfickiego wędzonego i później po zażyciu tego "dopalacza" lata …
Rozpoznanie gatunku sera – bezbłędne. Z tym lataniem, to gorzej.
[Piskal]: To tak , jakby utopił Ci się towarzysz podróży, który niejedno zobaczył za Ciebie..
Względem aparatu, to został poddany gruntownej reanimacji a wyniki będą znane za parę dni.
[krzychuprorok]: Ty na łatwiznę nie idziesz, nie straszne Ci podjazdy, błoto i kałuże.
Ja nie tak, żeby celowo. Na mapie nic takiego nie było zaznaczone.
[bertrand236]: Znaczy się Wojtku nie rozpoznaliśmy się w Łopience....
Wszedłem do cerkwi ok. 9:45 a wyszedłem ok. 11:45. Wcześniej się myłem w potoku a później zjechałem do Polanek.
[Płotka]: … od razu miałam skojarzenie z moją ulubioną "Prostą historią" Lyncha :)
Nie znam faceta. Też jeździ na rowerze?
[don Enrico]: Rowerem wodnym po Bieszczadach? tego jeszcze nie było.
Lepiej wodnym, niż stacjonarnym
nie, na traktorku - kosiarce
http://www.youtube.com/watch?v=8OnsVDKjhpc
Odcinek 4. Odpust w Łopience.
Jestem już w dolinie, idą ludzie, jadą samochody. Ruchem kierują leśnicy.
Patrzę krytycznie na swój wygląd. Spodnie ubrudzone od stóp do kolan a prawa nogawka do biodra. Z butów wystają wodorosty, pod podeszwami kilogram błota. Błotem oblepiony zegarek, błoto za paznokciami. W takim stanie chyba mnie do cerkwi nie wpuszczą!
Pojechałem w górę doliny, mijając cerkiew i stojące przy niej kramy odpustowe oraz licznie już przybyłe samochody pielgrzymów zmotoryzowanych. Szukając łagodnego zejścia do rzeki, dotarłem do miejsca, w którym odchodzi dróżka do bazy namiotowej. Tam wlazłem do rzeki, zdjąłem buty i wymyłem je wewnątrz, z zewnątrz oraz pod spodem. Potem uprałem spodnie i skarpetki, bez zdejmowania. Na koniec wymyłem ręce i wróciłem na drogę. Trzeba pojeździć trochę po drodze, by woda z butów i spodni ściekła.
Czując się już świeży i elegancki udaję się do cerkwi. Do rozpoczęcia mszy odpustowej było jeszcze dwie godziny, ale dokoła cerkwi coś się już działo.
Przy drodze kramarze sprzedawali na straganach wiatraczki, baloniki i karabiny maszynowe.
Na ustawionych w pobliżu dzwonnicy stołach panie młodsze i starsze rozdawały ciastka w zamian za datki na konserwację cerkwi.
A w innym miejscu chleb ze smalcem i ogórkami kiszonymi oraz bigos.
Obok kaplicy grobowej można kupić kopię ikony Matki Boskiej Łopieńskiej.
Cerkiew w Łopience ma wezwanie św. Męczennicy Paraskewii, a odpust odbywa się w święto Matki Boskiej Różańcowej. Jak widać, Matka Boska nie miała nic przeciwko swojemu świętu u świętej Paraskewii a i Paraskewia też pewnie jest dumna, że tak zacna osoba zechciała u niej z odpustem zagościć. Kontynuując temat świętych, dochodzę do wniosku, że jeszcze jakiś trzeci święty w sprawach łopieńskiego odpustu palce maczał. Taki święty od zamawiana w niebie dobrej pogody. Według kilku różnych prognoz, w niedzielę, 7 października miało tu być 10 stopni i padać od rana. A do wczesnego popołudnia było około 17 stopni i okresami świeciło słoneczko. Nie wiem, kto to załatwił; święty Aleksy, św. Genowefa a może św. Jan Nepomucen?
Około 9:30 z góry rozległy się śpiewy na ścieżce od Hyrczy ukazała się grupa ludzi. To ksiądz Piotr Bartnik przyszedł z pielgrzymami pieszymi z Górzanki.
W cerkwi wszystkich przybyłych przywitał przedstawiciel Towarzystwa Karpackiego, o 10 był różaniec, o 10:30 odpustowa msza św.
Wewnątrz było ok. 250 osób, na zewnątrz drugie tyle albo więcej. Ksiądz Piotr spowiadał w polowym konfesjonale.
Uczestnicy przybyli pieszo, konno, autobusami, samochodami osobowymi i terenowymi. Zauważyłem tez dwóch rowerzystów krótkodystansowych. Quadów nie było.
Ok. 12:30 wybrałem się w drogę powrotną. Na skrzyżowaniu w Polankach mignął mi przed oczami jakiś samochód z naklejonym ludzikiem w kapeluszu, z plecakiem i kijkiem. Odjeżdżał na północ. Nie zdążyłem zauważyć, kto to był.
Ta relacja to skarb dla takich jak ja, co im jesień nie wyszła i utknęli przy komputerach. Głosuję, żeby po finale części 5 były jakieś dokrętki, albo wersja reżyserska.
Odcinek 5. Do domu wracać czas.
Pożegnanie z jedynym tutejszym pojazdem.
Pożegnanie z Bieszczadami
Pożegnanie z oryginalną ikoną łopieńską (Polańczyk).
Zmiana pojazdu w Lesku
Wieczorem w domu wymyłem aparat pod ciepłą wodą:
Nazajutrz rano wymyłem rower i ekwipunek za pomocą Kärchera:
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki