Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 28

Wątek: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

Mieszany widok

  1. #1
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Odcinek 1. Wstęp.

    Kiedyś Henio napisał:
    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Wtedy już nie ma sensu wspinać się przez Hyrczę na łąki Radziejowej, bo i po co ?
    Czy wszystko zostało powiedziane ?
    Postanowiłem poprawić trochę heniowe samopoczucie i wybrałem się na Hyrczę. Stosując się do ostatnich forumowych wytycznych, będę też więcej pisał, niż pokazywał. I przede wszystkim, zamiast o różnych obcych górach, będzie o Bieszczadach.

    Nie lubię chodzić ani jeździć bez konkretnych celów, więc tym razem za cel obrałem odpust w Łopience. Gdy dni są długie i pogoda przyjazna, na wycieczkę w Bieszczady wyruszam rowerem z domu przed świtem a wieczorem jestem praktycznie w dowolnym zakątku Bieszczadów. Teraz już październik, dni krótkie a pogoda niepewna, więc do granicy Bieszczadów dojechałem pojazdem mechanicznym. Przed świtem zaparkowałem w Lesku, w bezpiecznym miejscu, przed wejściem do Sądu Rejonowego. By jakoś dzień od świtu do zmroku rozsądnie wykorzystać, do Łopienki należy jechać obszernymi zygzakami, co też uczyniłem. Zygzaki moje biegły przez Tarnawę Dolną, Czaszyn, Rzepedź, Turzańsk, Baligród, Stężnicę, Tyskową. I jeszcze przez parę innych miejsc, na które nie znajdzie się miejsce w tej relacji.
    Do wstępu załączam tylko jedno zdjęcie: Sąd Rejonowy w Lesku przed świtem. Z elementów widocznych na zdjęciu, za chwilę powstanie rower.

    Ostatnio edytowane przez Wojtek Pysz ; 07-10-2012 o 22:19 Powód: liter.

  2. #2
    Botak Roku 2017 Awatar długi
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sopot
    Postów
    2,347

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Dlaczego moje zaciekawienie wzbudziły te miejsca, których nie będzie w relacji??
    Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać

  3. #3
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Wojtek Pysz napisał :
    Postanowiłem poprawić trochę heniowe samopoczucie i wybrałem się na Hyrczę.
    Już się lepiej czuję, bo ostatnio zacząłem się dołować z powodu, że to wszystko moja wina.
    Dobrze gdy w pobliżu znajda się cykliści.
    Jeszcze lepiej będę się czuł jak sam sprawdzę czy Hyrcza jeszcze stoi.

  4. #4
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Odcinek 2. Zygzakami z Leska do Łopienki.

    Miało być mało zdjęć, ale jak to zrobić, żeby z trzystu było dwadzieścia? Losować co piętnaste? Zrobię inaczej. Najpierw napiszę relację a potem dobiorę coś do już napisanego. A może jeszcze inaczej – co lepiej opisać słowem, będzie bez zdjęć, co lepiej powie obraz – niech mówi.

    Pierwszy zygzak odrzucił mnie na zachód, przez Huzele do Tarnawy Górnej. W Lesku nieśmiało budził się dzień.



    Na przełęczy pod Gruszką już się obudził.



    A w Tarnawie nawet ładnie oświetlił wnętrze cerkwi.



    Z Tarnawy Górnej do Komańczy standardowo jedzie się przez Tarnawę Dolną. Wędrowiec pieszy, konny lub rowerowy może przejść lub przejechać wygodną drogą polną do Czaszyna, oszczędzając w ten sposób parę kilometrów. Czaszyn to bardzo długa wieś dla rowerzysty jadącego w Bieszczady (dla wracającego już nie taka długa). Się jedzie pod górę powoli, domy po obu stronach drogi ciągną się i ciągną. Szukam pretekstu, by przystanąć, zrobić jakieś zdjęcie ale nic szczególnie ciekawego nie ma. Dalej znów nieciekawy Brzozowiec a to pod górę nie chce się kończyć. Od kilku minut słyszę za sobą ciekawy turkot. Od dołu coś się do mnie powoli zbliża. W lusterku nie potrafię zidentyfikować, co to za tajemniczy pojazd mnie dogania. W końcu powoli coś mnie wyprzedza.



    Z lewej strony wyprzedzał mnie traktorek domowej roboty a z prawej czarny, kudłaty piesek. Traktorek warczy i kopci, ale… do głowy wpada mi pomysł. Doganiam traktorek, pozdrawiam kierowcę i pasażera i pytam, czy można się dołączyć jako balast. Nie protestują, więc chwytam lewą ręką za narożnik przyczepki i ostatni kilometr komfortowo wyciągam się pod górę. Jeszcze przed Kulasznym traktorek skręca w las, ale teraz to ja już mam w dół.

    W dół jest ostro i parę zakrętów, trzymam rower na hamulcach, by nie przekroczyć czterdziestki, bo z sakwami trochę telepie na boki. W pewnej chwili widzę, że coś mnie wyprzedza po prawej stronie. To coś tupie, sapie i warczy. Pysk ma mniej więcej na wysokości mojej kierownicy. Bez problemów jest kilkanaście metrów przede mną – staje na poboczu i głośno ujada.
    W swoich wędrówkach często spotykam po wsiach pieski małe i duże. Niektóre biegną za rowerem i szczekają. Zazwyczaj zaczynają przy płocie swojego domu, oznajmiając, kto tu jest gospodarzem. Bywa, że próbuje taki za nogawkę złapać, ale taki już psi charakter. Kończą pogoń przy płocie sąsiada albo kawałek dalej. I wracają na swoje miejsce, by wiernie pilnować domostwa. Jeśli przystanąć, zazwyczaj piesek też przystaje, bo jak nie uciekają, to po co gonić. Postoi chwilę, poszczeka i wraca do siebie. A niektóre pieski biegną i nie szczekają. Tylko się patrzą, merdają ogonkiem. Jeśli przystanąć, podejdzie taki do ciebie, coś tam zamruczy, głowę nastawi, by go podrapać za uchem.
    A pies z Kulasznego był inny. To nie był wiejski piesek. Sama obroża kosztowała chyba więcej, niż mój rower. Z oczu patrzyło mu, że nauczono go krzywdzić a może i zabijać. Ale to nie jego wina, takie stworzenie zrobili z niego ludzie. Był kłębkiem muskułów z wielkimi zębami, pokrytym krótką, dobrze pielęgnowaną sierścią. Skąd on się tutaj wziął? Nie mam nigdy przy sobie żadnych „antypsich” środków obronnych. Dotychczas w trudnych chwilach zawsze udawało mi się albo z psem pogadać albo mu uciec. Z tym jakoś nie miałem ochoty gadać. Gdy przejechałem obok niego, znów pognał za mną, pozostało więc zwolnić hamulce. Przy 45 km/h wyprzedził mnie drugi raz, przy 55 zrezygnował. I w ten sposób błyskawicznie znalazłem się w dolinie Osławy.



    To jest chyba najwięcej razy mijana cerkiew po drodze w Bieszczady. Dzisiaj bardziej zainteresowała mnie przycerkiewna jabłoń.



    Parę kilometrów za Rzepedzią skręcam w boczna drogę w prawo. To trochę nieregulaminowo, bo miało być o Bieszczadach, a ja się pcham w Beskid Niski. Spotkałem tam schodzących z góry trzech młodych ludzi. Ubrani i obuci byli na sposób turystyczny a z ubiorem kontrastował sposób noszenia bagażu. Jeden miał plecak a dwóch niosło w rękach duże, mocno zapełnione żółte torby plastikowe. W przedmiotach, przylegających do ścianek torby rozpoznałem kształty puszek i butelek. Przywitaliśmy się, ale nie miałem śmiałości zapytać o powód tak nietypowego w górach sposobu noszenia żywności. Cóż, różni ludzie mają różne hobby, oni być może się dziwili, że ktoś po górskich dróżkach jeździ rowerem.



    Poniżej kilka zdjęć z tej uroczej dolinki.

    _DSC2751.jpg . IMG_7890.jpg



    Po dwugodzinnej wizycie w Beskidzie Niskim wracam w Bieszczady. Jestem w okolicy Komańczy w dolinie Osławicy a mam dotrzeć do Łopienki – sporo na wschód i w poprzek kilku dolin. Trzeba trochę zwiększyć tempo zbliżania się do celu, bo do wieczora nie dojadę. A i relacji trzeba nadać bardziej wartki bieg, bo do wieczora nie skończę pisać.

    Miałem jechać na Prełuki, w ramach oszczędności jedną dolinę - Osławy - „oszczędzam”, cofając się do Rzepedzi. Jadę na Turzańsk. Pierwszy raz udało mi się zobaczyć wnętrze cerkwi.



    Potem przez przełęcz pod Suliłą do Kalnicy. Droga z przełęczy do Kalnicy, pomimo suchego lata usiana jest głębokimi bagienkami.



    Za to w nagrodę prowadzi też pięknymi, widokowymi polanami.



    I na samym dole trzeba przejechać przez Kalniczkę. Przy tym poziomie wody to sama przyjemność.



    W Kalnicy obiadek, przygotowany na pniu starego dębu, w miejscu dawnego dworku Wincentego Pola.



    Z Kalnicy lekki podjazd do Kiełczawy i piękny zjazd do Mchawy. Od Baligrodu znów pod górę, doliną Stężnicy. Góra jest długa i dość stroma. Z ulgą witam przełęcz pod Berdem i radośnie staczam się do Radziejowej. Tu spotykam grupkę wspaniałych mężczyzn na swych stalowych maszynach. Po chwili z rykiem silników ruszają zdobywać bieszczadzkie bezdroża.



    Zatrzymuję się na chwilę, by zrobić zdjęcie tablicom z nazwami miejscowości Radziejowa i Tyskowa. Przyjemnie je widzieć przy drodze.



    W Tyskowej dymi wypał węgla drzewnego.



    Nieco dalej straszy budynek w stylu bieszczadzko-pegeerowskim z powybijanymi szybami.



    Jesienne słońce kładzie w dolinie długie cienie, choć dopiero dochodzi 17.


  5. #5
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Odcinek 3. Kto dziś jeszcze wędruje przez Hyrczę?

    Droga przez Tyskową jest bardzo przyjazna dla rowerzysty – podchodzi łagodnie w górę doliny, nie ma błota. W górnej części dawnej wsi cerkwisko i cmentarz.



    Ostatni rzut oka na dolinę.



    Powyżej cmentarza droga rozwidla się: w prawo na Durną, prosto do Łopienki a w lewo na przełęcz Hyrcza. Tak mówi mapa. Czyli kapliczka przy drodze do Łopienki nie stoi na przełęczy; przełęcz znajduje się w odległości ok. 250 m na pn-wsch. od kapliczki. Poszedłem więc drogą w lewo. Weryfikacja w terenie potwierdziła słuszność wskazań mapy. Jestem więc na przełęczy Hyrcza. Słońce rzucało jeszcze światło na najwyższe wzgórza, za chwilę szybko zacznie robić się ciemno.



    Zanim zrobiło się całkiem ciemno, postawiłem namiocik a o zmierzchu zjadłem obfitą kolację i zacząłem układać się do spania.



    Następny fragment przepisuję z notesika.
    Wychodzę ostatni raz na zewnątrz namiotu. Jest 19:15, czyli ciemna noc. Gwiazdy widać, wiatr huczy. Wracam i szykuje się do snu. Zmieniam na czyste wszystko, co mam na sobie, oprócz zegarka i czołówki. Jak szaleć, to szaleć, w końcu jutro niedziela. Z mycia rezygnuję. Po pierwsze – najbliższa woda jest w Tyskowej, po drugie – starałem się dzisiaj nie brudzić. Zanim zasnę, napisze jeszcze fragment relacji, żeby była na żywo, nie odgrzewana. Wiatr to łopocze tropikiem o sypialnię namiotu, to cichnie na chwilę. Przełęcz nie jest najlepszym miejscem na biwakowanie podczas wiatru. Myślę, że namiot do rana wytrzyma, jeśli nie, to przecież do góry nie polecę.
    Przeglądam mapy, zdjęcia w aparatach. Nie ma do kogo gęby otworzyć, o 20 trzeba definitywnie iść spać.
    Z zaśnięcia o 20 jednak nic nie wyszło. Trzeba było dwóch godzin, by oswoić się ze świstem wiatru i łomotem tropiku.

    Rano przed świtem wiatr ucichł. Gdy pojaśniało, można było spokojnie wstać, zjeść śniadanko, spakować się.



    Widok z Hyrczy na pd-zach. Kapliczka stoi powyżej zwężającego się końca polany, już w lesie.



    Poprosiłem kolegę aparata, by wspólnie z kolega statywem zrobił mi zdjęcie pt. „Kto dziś nocuje na Hyrczy” z dedykacją dla Henia.



    No to teraz w stronę kapliczki. Poniżej trzy zdjęcia kapliczki, przypuszczalnie ostatnie, jakie zrobił w swoim życiu mój aparat kieszonkowy. Ale w momencie robienia tych zdjęć jeszcze o tym nie wiedziałem.







    Na Hyrczę dojechałem, noc na przełęczy przespałem, przy kapliczce się pomodliłem. No to większość zadania wykonana. Teraz tylko dwa kilometry w poziomie, cały czas w dół i będę w Łopience. Z pełnym samozadowoleniem i osłabioną czujnością ruszyłem powoli w dół, myśląc już o łopieńskim odpuście. I po dwustu metrach trafiła się kałuża. Z boku był wąski pasek gruntu i po nim pojechałem. Ale o tym dowiedziałem się za chwilę, patrząc na ślady. Bo wjeżdżając w to błoto obok kałuży, zapomniałem, że jestem w Bieszczadach, a nie na ścieżce rowerowej. I na tym pasku niby-gruntu koła zapadły się 10 centymetrów, rower stanął w miejscu a ja zdumiony tym zjawiskiem runąłem w prawo, w sam środek kałuży. Nie wiem, dlaczego akurat na prawa stronę, bo po lewej kałuża była znacznie mniejsza.



    Rower na zdjęciu nie leży w kałuży, ale po przeciwnej stronie błotnej ścieżki. To jest jego wtórne położenie. Pierwotnie wydarłem go z kałuży i zostawiłem zupełnie gdzie indziej, kilka metrów niżej na drodze. Prawa sakwa, moja prawa nogawka i prawy rękaw były całe mokre i ubłocone. Zacząłem robić inwentaryzację – jest wszystko, oprócz aparatu, który jako kieszonkowy, przewożony był w prawej kieszonce sakwy na kierownicy. Kieszonka w trudnym terenie jest zasuwana, a dzisiaj…. Dzisiaj w otwartej kieszonce znalazłem tylko pół szklanki brudnej wody a aparat wsiąkł. I to dosłownie. W kałuży było ok. 25 cm wody i 15 cm mułu. Aparat nie przedstawiał może dużej wartości, ale na karcie było sporo – być może ciekawych – zdjęć. Podwinąłem rękawy i zacząłem delikatnie obmacywać dno. Obmacywanie zajmowało jednak tak dużo czasu, że z obmacaniem całej kałuży mógłbym nie zdążyć do wieczora. Dodatkowo – nierozważne obmacywanie mogło pogrążyć aparat jeszcze głębiej. Postanowiłem wyznaczyć precyzyjnie obszar, w którym mógł znaleźć się aparat. Wziąłem rower, postawiłem go w miejscu, z którego zaliczył upadek i … puściłem go w kałuże. Aparat, wyrzucony wypadkową siły odśrodkowej i przyciągania ziemskiego powinien się znaleźć TUTAJ! Zapamiętałem to miejsce, przewróciłem rower na przeciwną stronę i w wyznaczonym miejscu zauważyłem maleńki skrawek linki, uchwytu na rękę, który był przywiązany do aparatu. Linka była tak brudno-tłusta od długotrwałego używania, że niechętnie zanurzała się w wodzie. A aparat nie wpadł na samo dno w muł, lecz zawiesił się kilkanaście centymetrów pod powierzchnią na jakichś podwodnych roślinach. Gdy go wydobyłem, podziękował mi. Zapiszczał trzy razy i kilka razy mrugnął delikatnie lampą błyskową. Wyciągnąłem mu baterię i opłukałem z błota w czyściejszym fragmencie kałuży. Na zdjęciu z rowerem aparat widać w pobliżu lewego, dolnego rogu. To nie jest jego oryginalne położenie, leżał 70 cm dalej, w kałuży. Tutaj, po wyciągnięciu akumulatora pozuje tylko do zdjęcia. Bo w górach na rowerze aparaty najlepiej mieć dwa.



    Na następne kałuże zwracałem już uwagę, chociaż nie miało już co w nie wpaść. Ostatni kawałek w dolinę prowadził równą „spychówką”.


  6. #6
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,133

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Cytat Zamieszczone przez Wojtek Pysz Zobacz posta
    (...)

    Potem przez przełęcz pod Suliłą do Kalnicy. Droga z przełęczy do Kalnicy, pomimo suchego lata usiana jest głębokimi bagienkami.



    Rowerem wodnym po Bieszczadach ?
    tego jeszcze nie było.

  7. #7
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    [długi]: Dlaczego moje zaciekawienie wzbudziły te miejsca, których nie będzie w relacji??
    Ostatnio na forum ścierają się poglądy: upowszechniać, czy chronić? Chodzi o różne ciekawe miejsca, o których mógłby poczytać każdy z tysięcy czytelników niezwiązanych z forum. I nie wiem, który pogląd jest słuszny.

    [Dlugi]: Czytam relację, patrzę na mapę gdzie się poruszałeś i nadążyć za Tobą nie mogę.
    Drogę, którą przebyłem tego dnia, przeszedłby też sprawny piechur, jakby go mocno pogonić:)

    [sir Bazyl]: …nawtyka się gryfickiego wędzonego i później po zażyciu tego "dopalacza" lata …
    Rozpoznanie gatunku sera – bezbłędne. Z tym lataniem, to gorzej.

    [Piskal]: To tak , jakby utopił Ci się towarzysz podróży, który niejedno zobaczył za Ciebie..
    Względem aparatu, to został poddany gruntownej reanimacji a wyniki będą znane za parę dni.

    [krzychuprorok]: Ty na łatwiznę nie idziesz, nie straszne Ci podjazdy, błoto i kałuże.
    Ja nie tak, żeby celowo. Na mapie nic takiego nie było zaznaczone.

    [bertrand236]: Znaczy się Wojtku nie rozpoznaliśmy się w Łopience....
    Wszedłem do cerkwi ok. 9:45 a wyszedłem ok. 11:45. Wcześniej się myłem w potoku a później zjechałem do Polanek.

    [Płotka]: … od razu miałam skojarzenie z moją ulubioną "Prostą historią" Lyncha :)
    Nie znam faceta. Też jeździ na rowerze?

    [don Enrico]: Rowerem wodnym po Bieszczadach? tego jeszcze nie było.
    Lepiej wodnym, niż stacjonarnym

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    745

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Cytat Zamieszczone przez Wojtek Pysz Zobacz posta
    [Dlugi]: Czytam relację, patrzę na mapę gdzie się poruszałeś i nadążyć za Tobą nie mogę.
    Drogę, którą przebyłem tego dnia, przeszedłby też sprawny piechur, jakby go mocno pogonić:)
    Ponad 60km - nie chciałbym być tym poganianym No chyba że diabeł tkwi w:
    Cytat Zamieszczone przez sir Bazyl Zobacz posta
    Spójrz na zdjęcie ze śniadaniem Wojtka - z rańca nawtyka się gryfickiego wędzonego i później po zażyciu tego "dopalacza" lata i nurkuje na swej srebrnej strzale, że dogonić nie sposób a trop złapać jeszcze trudniej!
    Dawniej mówiono że w dżemie siła drzemie - teraz jak widać w serze

  9. #9
    Bieszczadnik
    Na forum od
    06.2011
    Postów
    29

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Cytat Zamieszczone przez Wojtek Pysz Zobacz posta
    [Płotka]: … od razu miałam skojarzenie z moją ulubioną "Prostą historią" Lyncha :)
    Nie znam faceta. Też jeździ na rowerze?
    nie, na traktorku - kosiarce
    http://www.youtube.com/watch?v=8OnsVDKjhpc

  10. #10
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Do Łopienki przez Hyrczę – opowiadanie w 5 odcinkach.

    Odcinek 4. Odpust w Łopience.

    Jestem już w dolinie, idą ludzie, jadą samochody. Ruchem kierują leśnicy.



    Patrzę krytycznie na swój wygląd. Spodnie ubrudzone od stóp do kolan a prawa nogawka do biodra. Z butów wystają wodorosty, pod podeszwami kilogram błota. Błotem oblepiony zegarek, błoto za paznokciami. W takim stanie chyba mnie do cerkwi nie wpuszczą!
    Pojechałem w górę doliny, mijając cerkiew i stojące przy niej kramy odpustowe oraz licznie już przybyłe samochody pielgrzymów zmotoryzowanych. Szukając łagodnego zejścia do rzeki, dotarłem do miejsca, w którym odchodzi dróżka do bazy namiotowej. Tam wlazłem do rzeki, zdjąłem buty i wymyłem je wewnątrz, z zewnątrz oraz pod spodem. Potem uprałem spodnie i skarpetki, bez zdejmowania. Na koniec wymyłem ręce i wróciłem na drogę. Trzeba pojeździć trochę po drodze, by woda z butów i spodni ściekła.



    Czując się już świeży i elegancki udaję się do cerkwi. Do rozpoczęcia mszy odpustowej było jeszcze dwie godziny, ale dokoła cerkwi coś się już działo.
    Przy drodze kramarze sprzedawali na straganach wiatraczki, baloniki i karabiny maszynowe.



    Na ustawionych w pobliżu dzwonnicy stołach panie młodsze i starsze rozdawały ciastka w zamian za datki na konserwację cerkwi.



    A w innym miejscu chleb ze smalcem i ogórkami kiszonymi oraz bigos.



    Obok kaplicy grobowej można kupić kopię ikony Matki Boskiej Łopieńskiej.



    Cerkiew w Łopience ma wezwanie św. Męczennicy Paraskewii, a odpust odbywa się w święto Matki Boskiej Różańcowej. Jak widać, Matka Boska nie miała nic przeciwko swojemu świętu u świętej Paraskewii a i Paraskewia też pewnie jest dumna, że tak zacna osoba zechciała u niej z odpustem zagościć. Kontynuując temat świętych, dochodzę do wniosku, że jeszcze jakiś trzeci święty w sprawach łopieńskiego odpustu palce maczał. Taki święty od zamawiana w niebie dobrej pogody. Według kilku różnych prognoz, w niedzielę, 7 października miało tu być 10 stopni i padać od rana. A do wczesnego popołudnia było około 17 stopni i okresami świeciło słoneczko. Nie wiem, kto to załatwił; święty Aleksy, św. Genowefa a może św. Jan Nepomucen?
    Około 9:30 z góry rozległy się śpiewy na ścieżce od Hyrczy ukazała się grupa ludzi. To ksiądz Piotr Bartnik przyszedł z pielgrzymami pieszymi z Górzanki.



    W cerkwi wszystkich przybyłych przywitał przedstawiciel Towarzystwa Karpackiego, o 10 był różaniec, o 10:30 odpustowa msza św.



    Wewnątrz było ok. 250 osób, na zewnątrz drugie tyle albo więcej. Ksiądz Piotr spowiadał w polowym konfesjonale.



    Uczestnicy przybyli pieszo, konno, autobusami, samochodami osobowymi i terenowymi. Zauważyłem tez dwóch rowerzystów krótkodystansowych. Quadów nie było.





    Ok. 12:30 wybrałem się w drogę powrotną. Na skrzyżowaniu w Polankach mignął mi przed oczami jakiś samochód z naklejonym ludzikiem w kapeluszu, z plecakiem i kijkiem. Odjeżdżał na północ. Nie zdążyłem zauważyć, kto to był.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Przyszłość Łopienki
    Przez KFranczak w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 94
    Ostatni post / autor: 21-11-2018, 21:47
  2. Przez karpackie przelecze, czyli z Czerniowiec do Worochty przez Hryniawe ;)
    Przez Petefijalkowski w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 18-10-2012, 15:30
  3. Opowiadanie interaktywne ;)
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 18
    Ostatni post / autor: 07-04-2010, 16:57
  4. ...pogoń za sztukmistrzem z Lutowisk w krótkich odcinkach czasu skacząc to tu to tam.
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 14
    Ostatni post / autor: 20-03-2010, 17:11
  5. Rajd Sierżantów [ opowiadanie ]
    Przez Henek w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 11-10-2004, 23:06

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •