Ech i wspaniale się czyta i wkurza strasznie bo tak daleko.Dziękuję
Ech i wspaniale się czyta i wkurza strasznie bo tak daleko.Dziękuję
wspaniała
narracja rzeczywistości ...;
te niebieskie( niebiańskie ) oczy...;
Czasami ,wydaje mi się ,że wyznacznikiem jakości ,jaskrawości czy też wręcz klasy sztuki jest chwilka,w której czytając ( to jeśli chodzi o literaturę) ,mam przejmujące i jędrne doznanie -wrażenie ...,że ktoś sformułował coś ,co przeżyłem, albo i o czymś pomyślałem.
Sformułował przy pomocy lepszego zdania ,piękniejszego układu kadru albo i lepszej metafory,sformułował niby tak samo ...ale trafniej niż ja mógłbym sobie kiedykolwiek wyobrazić .
Bywa że na chwileczkę dał mi poczucie piękna czy też może i szczęścia.
To wielka literatura.
Jeśli czytasz wielka literaturę to czasami znajdujesz w nie zdanie ,które - wydaje się sam kiedyś wypowiedziałeś czy też usłyszałeś .
Taki opis ,obraz- który głęboko dotyczy Ciebie i głęboko dotyka -jest wręcz twoim obrazem.
To wielka literatura.
Na chwileczkę znajdujesz tam siebie.
dziękuję i pisz,pisz...
"Najlepsze miejsce na namiot .jest zawsze troszkę dalej..."
"Gdzieś na serpentynach w Kulasznem, zacząłem tęsknić. Świat otworzył mi się przez okno, w huczeniu silnika i radiowym hicie u Pana kierowcy, z którym gadać nie można w czasie jazdy, ale każda baba co wsiada wymalowana jak stodoła w skansenie, ślini się i nawija, jakby to nie do niej to ostrzeżenie. Do tego cudowna młodzież ze słuchawkami w uszach, mieli szczękami jak krowa Hanka, i nie daj boże się takie to to przysiądzie, a przed chwilą się wykąpało w morzu tanich perfum z biedonki. Starłem już pół uzębienia przez te pekaesy.
Ech na co mi ta miłość, to jedyne moje rozdarcie. Na co mi to wracanie i jeżdżenie, albo jedno, albo drugie, nie można tak po połowie, pół na pół. "
-miewałam podobnie, kiedy zasiadywałam się przez kilka miesięcy w Bieszczadzie i nagle trzeba było jechać do miasta po sezonie. pracowałam i w schroniskach i przy kozach znad Osławy i w polu, w zasadzie za kromkę chleba, ciepły kąt czy miękkie sianko w stodole. wysłuchiwałam ludzi, pomóc chciałam całemu światu a w podzięce dostawałam łzy wzruszenia -cóż cenniejszego być może. i nie zawsze było wesoło. jak to na wsi -i mnie spotykały przykrości wszak na wsiach wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, nawet więcej niż ty sam, różnych też sytuacji żywcem z horroru byłam świadkiem. ot życie, nie zawsze wesołe bo jest ciężko ale wtapiasz się w nie. w zależności o której była robota, to przed lub po szłam w góry, praca czasem dała w kość 12 h a później rozmowy do rana (czasem też robiłam nocki w sąsiedniej knajpie). człowiek wyśpi się po śmierci -moja dewiza. czasem zagadywali turyści -"a to pani już schodzi z gór?", "cóż, do roboty trzeba:)", "musi pani na prawde kochać te góry". ale wyjeżdżając - nieopisany wstręt do wszystkiego, do tłumów, do autobusów, totalnie się nie odnajdywałam przez drugie tyle miesięcy ile tam byłam. wtedy mówiłam sobie: "nie wrócę". takie zderzenie dwóch światów. teraz gdy jeżdżę co tydzień, tak nie mam. nie wsiąkłam, jestem okazjonalnie. ale wiem jedno -wrócę i zostanę, czynię przygotowywania ale to pewnie już po nowym roku.
Ostatnio edytowane przez Jimi ; 28-10-2012 o 11:47
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Zazdroszczę......
Tak być nie może,bo tak być musi...
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki