Pokaż wyniki od 1 do 8 z 8

Wątek: Pytania o naturę czasu...

  1. #1
    Literat Roku 2013

    Awatar trzykropkiinicwiecej
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Nigdziebądź nad Osławą
    Postów
    1,841

    Domyślnie Pytania o naturę czasu...

    Przeszło tędy tysiąc owiec, w powietrzu czuć jeszcze ich zapach.
    Zostały ślady racic odciśniętych w błocie i ugnieciona trawa.
    Przeganiał je Baca z Osławicy ze spierzchniętymi wargami i pies z parchem. Ledwie co się wykaraskoł - mówił – tsy jus padły, a wilki bierom łowce, a i tak do nich nie bedom scelać. Chodzi i gwiżdże, w gumiokach i plastikowym kombinezonie - zapocik sie cały, ze potem ino skóro penka.
    Dlatego jak go zaprosiliśmy na kawę do schroniska, to nawet butów nie zdejmował, tylko przysiadł na ławie przed chatą rumiany i patrzył jak deszcz przelewa się nad górami.
    Tam gdzie owce, to i pieczarki później i kanie. Ten rok był dobry na grzyby, głogi też na czerwono obsypało, wyglądają jak biblijne krzewy, wygryzione ładnie dookoła przez mojżeszowe stado.
    Płoną łąki w Osławicy, głogiem i czereśniami.

    Idę do opuszczonej chaty za potokiem, podobno ostatnia której nie tknęli jeszcze złomiarze. Daleko i nie ma jak dojechać, a że kręcą się przy niej pasterze, to i strach przed psami. Mówili że ten z parchem to jest kierownik, i mam krzyczeć ku owcom! Jakby się na mnie sadził.

    Zaczęło się już w dzieciństwie, u Dziadków na Pomorzu, chociaż nam nie pozwalali, przez co ciągnęło jeszcze bardziej. W starym ceglanym domu po Niemcach, tak starym że zapadł się poniżej brukowanej drogi. Za skrzypiącymi drzwiami w sieni - nigdy nieoliwionymi, specjalnie, żeby było słychać jak ktoś je otwiera – był strych, świat zaczarowany. A ten miał wszystko co trzeba, drewniane schody, kurz świecący szparami, zapach moli i książek, stęchłych ubrań i skórzanych waliz. Gdy się nieuważnie stąpało, można było wpaść razem z sufitem do pokoju Dziadków. Wyczekiwałem kiedy znikną z domu na chwilę, i nie będą słyszeli jak się przemykam do Narni. Po drugiej stronie było już cicho, tylko bicie serca i szum krwi w uszach, nie słychać nawet arcygłośnego zegara z salonu, przez który nie mogłem spać i wierciłem się pod grubą pierzyną nocami. Po drugiej stronie domu, nad częścią gospodarczą, po otworzeniu klapy można było skakać w pszenicę, wbijałem się aż po kolana, i ten zapach ziarna, z tych, co to nigdy nie blakną i w mig przywołują obrazy.
    Czasami stawałem przy oknie na końcu, pod którym leżało setki owadów, zasuszone na wiór, i podglądałem Dziadka, jak się kręci w pasiece między pszczołami. Zdawało mi się, że jak im śpiewa, to one z nim tańczą. Później dowiedziałem się że moja Matka jak była mała, robiła to samo i że wcale mi się nie zdawało.
    Tak samo skrzypią deski w podłogach, od Sanoka do Szkocji, w kamienicach Lwowa, Przemyśla, Krakowa. Wchodziłem po dywanie z kurzu w historie pisane listami, czytałem niemal każdy jaki znalazłem, trafiały się takie z czerwonego krzyża - „Szanowny obywatel Adam W. Jest zdrowy i jest więźniem obozu w Auschwitz”, albo od Polonii za oceanem, ale te tylko o pieniądzach i tęsknocie. A to znajdowałem stare butelki po perfumach, zdjęcia, zardzewiałe żelazka czy buty zawinięte w prześcieradła, razem z mysimi gniazdami.
    Jak jest upał, to pod dachem papierowe kule os aż brzęczą i wibrują, gdy owady chcą je ochłodzić skrzydłami.
    Pełno tam, nie tylko ludzkich spraw.

    Wchodzę do starej chyży już sam. Stoi pusta prawie dwa lata. Zostawiam na podłodze mokre ślady. Pełno zlepionych brudem pajęczyn i liści zawianych przez uchylone okno, stuka o szybę haczyk. Czuć wilgoć, która odpycha ze ścian grzybiejącą tapetę malowaną wałkiem w kwiaty. Pod stropem łemkowska rozeta, drewniany symbol, zaułek magii na ulicach kreślonych przez linie słojów. Mruga, migoce, intensywnie nie pozwala "zeswobodnieć” ta nić pomiędzy mną, a heksagonalną gwiazdą, wyrytą ponad 100 lat temu na jodłowej belce...

    Usiadłem na zakurzonym krześle. Na stole leży nóż do masła. W rogu kuchni, na piecu czajnik, a przy krawędzi blachy pusta szklanka, wystaje z niej sznurek od herbaty. Szyber w piecu ciągle otwarty. Znowu usłyszałem ten zegar wiszący na ścianie, w kuchni u Dziadków. Tik, tak, tik, tak…
    Tik…
    Ostatnio edytowane przez trzykropkiinicwiecej ; 20-11-2012 o 14:22 Powód: korekta

  2. #2
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,823

    Domyślnie Odp: Pytania o naturę czasu...

    A wyschnięte pęki ziół?
    Pozdrav

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Pytania o naturę czasu...

    Pięknie.
    Czuje się to miejsce i ten czas.

    Też miałam taki strych u mojej Babci na wsi pod Krakowem.
    Ile tam można było wygrzebać ciekawych książek, które zwoziła cała rodzina.

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Anyczka20
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Sanok / Dublin
    Postów
    751

    Domyślnie Odp: Pytania o naturę czasu...

    Browar, jest pozna jesien, na pewno wyschniete :)

    Stasiu - dziekuje, uwielbiam Cie czytac.
    "Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,
    Jaki spokój można znaleźć w ciszy.
    Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha ..."

    www.anyczka20.fotosik.pl
    www.youtube.com/Anyczka24

  5. #5
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Pytania o naturę czasu...

    Az mozna poczuc zapach kurzu, pajeczyn, grzybów, zboza, ziół i starej, niezamieszkalej chaty z historia w postaci listow, dokumentow, rodzinnych pamiatek... Piekna ta twoja opowiesc.. Niby bez zdjec, bez muzyki- a widzialam i slyszalam wszystko wyraznie, kazdy moment, kazde stukniecie haczyka o okno..

    Czytajac to przypomniala mi sie tez pewna historia sprzed prawie15 lat. .. Dom w wiosce na Ukrainie. Byl w polowie spalony. Znalezlismy tam z kolega album pelen nadpalonych zdjec- slubnych, z dziecmi, z pierwszomajowych pochodow, z pracy. Od sasiadow dowiedzielismy sie ze mieszkajaca tam 90 letnia babcia z 10 lat wczesniej spalila sie razem z domem. Rodzina mieszka daleko i tu nie zaglada od lat. Obejrzelismy fotki, resztki domu i zabudowan. Wrzucilismy album do szuflady i pojechalismy dalej. Ale w nocy zaczely nas dreczyc dziwne sny.. I mnie i kolege... Wciaz mielismy przed oczami ten album, ten dom, tą zielona uchylona lekko furtke.. Po dwoch dniach nas na tyle wymęczylo ze wrocilismy do tego domu, musielismy znow przejechac te 300km. Nie wiedzielismy co robic, zapakowalismy album do plecaka i pojechalismy.. Ale dziwne, meczace i strasznie smutne sny wracaly..Budzilismy sie co chwile majac wrazenie ze ktos do nas cos mowi. Ale nikt nie mowil ani nikogo nie bylo kolo nas.. Tylko las szumial nad namiotem i czasem zakwilil w oddali nocny ptak..... Naprawde wkrecilismy sie wtedy niezle, ze nas cos opętalo albo co.. Znow wrocilismy do tej wsi. Miejscowi juz patrzyli na nas z niepokojem, kim jestesmy i czego tak wlasciwie chcemy. Caly dzien chodzilismy po domach, spisujac jak sie nazywala ta kobieta, gdzie miala rodzine, znajomych, prace, pokazali nam gdzie babcia lezy na cmentarzu.. Pokłamalismy miejscowym ze to byla nasza krewna.. Od bylego dyrektora kołchozu dowiedzielismy sie ze we wiosce w sasiednim wojewodztwie ponoc zyje jej corka. Pojechalismy tam. I udalo sie znalezc mala chylaca sie ku ziemi chałupke gdzie mieszkala jej corka, teraz tez juz starenka babuszka. Akurat byla tez w domu wnuczka z prawnukami. Dalismy im album, opowiedzielismy o wiosce i znalezionej spalonej chałupie. Babcia szybko odnalazla swoje zdjecia z dziecinstwa.. Wszyscy płakali... Album trafil na pólke miedzy rodzinne pamiatki.. Ponoc los rzucil corke do innego wojewodztwa i od lat z racji braku zdrowia i funduszy nie mogla odwiedzic matki. Pisaly tylko listy a w koncu i to sie urwalo... Wiedziala tylko ze matka nie zyje.. Na tym sprawa sie nie skonczyla.. Rodzinka uplotla wielkie wieniec z siana i polnych kwiatow i dostalismy przykaz by zawiezc to na grob babuszki. Od siebie kupilismy tez pare zniczy i polozylismy razem z wiencem na grobie, zarosnietym i nieodwiedzanym przez nikogo od lat...
    I dziwne sny zniknely. Bez sladu.. Ja wiem ze w dzisiejszych czasach sie nie wierzy w duchy i nawiedzone miejsca.. Ze w dzisiejszych czasach nie ma miejsca na rzeczy niewyjasnione i niezdefiniowane.. Ze wszystko da sie sprawdzic, zbadac, sklasyfikowac.. Wiec wedlug tych obecnych standardow jedyna odpowiedzia jest ze dwojka glupich nastolatkow po prostu sobie wkrecila taki klimat, dziwny, niepokojacy, moze nawet troche przerazajacy momentami, ale zarazem majacy w sobie wyjatkowy dziwny urok...
    Ostatnio edytowane przez buba ; 21-11-2012 o 19:08
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar Anyczka20
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Sanok / Dublin
    Postów
    751

    Domyślnie Odp: Pytania o naturę czasu...

    Ja wierzę, nie daj sobie Buba nigdy wkręcić czegoś innego, czego nie podpowiada Ci intuicja,sny czy głos z wewnątrz lub jakkolwiek to zwać. Coś w tym jest...
    "Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,
    Jaki spokój można znaleźć w ciszy.
    Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha ..."

    www.anyczka20.fotosik.pl
    www.youtube.com/Anyczka24

  7. #7
    Literat Roku 2013

    Awatar trzykropkiinicwiecej
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Nigdziebądź nad Osławą
    Postów
    1,841

    Domyślnie Odp: Pytania o naturę czasu...

    Wiara to kluczyk, otwiera takie furtki w zapuszczonych ogrodach, bez niej nie było by ciągu dalszego tej opowieści o spalonym domu. Wchodząc do niego też wierzyliście, że Coś w sobie ma...
    Dodam, że w mojej sytuacji po powrocie do chaty przyjaciół, gdzie mieszkałem, stwierdzili że czują ode mnie chłód, i coś ze sobą stamtąd przyniosłem, bali się koło mnie siadać... a nie wiedzieli gdzie i po co byłem.. i co to jest wiara? Do czego, jak i po co, kiedy zastosować, gdzie ma ramki, jest w ogóle potrzeba to schematyzować i nazywać? Dzieje się, i tyle, trzeba czuć. Nic więcej. Pozwolić sobie na to, a to już podobno luksus w "tych czasach".
    PS. Dziękuję...

  8. #8
    Literat Roku 2013

    Awatar trzykropkiinicwiecej
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Nigdziebądź nad Osławą
    Postów
    1,841

    Domyślnie Pytania o naturę czasu... Ciąg dalszy

    Ciąg dalszy pytań o naturę czasu, przez pryzmat transparenty, rzecz będzie o znikaniu....

    Orły są na wyciągnięcie ręki, takie z Kadzidłowa na Mazurach, gdzie mają przytułek dla ptaków. Można zaglądać im w oczy z bliska, zupełnie jak ludziom mijanym na ulicy. Patrzysz w te szklane kulki w których odbija się świat i widzisz dziki step, wielkie przestrzenie, a z daleka - smutek ptaka przywiązanego do drewnianego pala i ciasnej woliery, jak ludzie do swoich mieszkań, pewnie by i poleciał, ale ta choroba... Albo bociany, stoją na kikutach połamanych nóg, pniach sterczących z ziemi, na obsranych gałęziach i płaczą. To nie jest przyjemny głos. Tam się nie czuje człowiek dobrze, chyba że taki w klapkach z aparatem. Jak się utnie bocianowi skrzydła to, trochę to trwa zanim nauczy się biegać, łapać jako taką równowagę. Im więcej kalekich bocianów w jednym miejscu, tym głośniej płaczą. Stąd też pewnie i moja "samotność" jak to nazwałeś. To prawda, po pewnym czasie w mieście, zaczynam krakać jak reszta, o wielkim smutku którym pomalował ktoś kamienice na szaro. Widać go z daleka, tak tu już jest. Ale doskonale wiesz że ja lubię znikanie, erozję ciszy, to miejsce gdzie dym z kadzidła albo papierosa lecący prosto zaczyna się mierzwić i układać we wzory jak falowanie. Od dzieciństwa znikam, odkąd pamiętam, i zawsze miało to jakiś związek z Olchową. To taka wioska na Podkarpaciu, z której wyszli moi dziadkowie i ich wywiało na północ, razem z dobytkiem, od sztućców po pidżamę. Nie wspominam nawet czemu, bo nie wypada. Tyle lat po wojnie a ludzie dalej się nią straszą. Zresztą, tam na miejscu też nie było wesoło, zostało kupę pamiątek „po niemcach”, celowo napisałem z małej. Tak ich tam traktowali. Kilku zostało. Mama mówiła kiedyś że tam każdy wie, kto kogo zabił. Czy tu w Bieszczadach, czy tam, na „ziemiach odzyskanych” albo w domu niewoli który Cię wywiódł na manowce, nazywaj sobie to jak chcesz. Mam ciarki na plecach gdy tylko przypomnę sobie palec wskazujący sąsiada, który stał oparty o płot u dziadków, i mówił - Tam, tam go zaciukali, tego niemca. A potem wszystko ukradli.
    No co, miało być o znikaniu.

    Najpierw znikałem po śniadaniu, w stodole, albo w komórce na drewno. Czasami w ciemnym sadzie za chałupą sąsiada. Do dziś rosną w nim opieńki i cioteczka nie musi do lasu wychodzić żeby grzybów nazbierać, bo te rosną pod domem. Potem znikałem po obiedzie, w okolicach rzeki, prawie już w Łukowem, albo gdzieś oparty o chłodne ściany zrujnowanej cerkwi, z której odchodziła niebieska farba warstwami jak kora z platanów. Spędzałem tam wakacje. Ojciec wyjechał na saksy, a jakże, do Niemiec, a Matki prawie nie pamiętam przez to znikanie. Pojawiała się z Ciotkami wieczorem i częstowała świeżymi drożdżówkami, prosto z pieca, z wiśniami albo jagodą od wujka, z lasu, posypane kruszonką, która dziś, tak samo jak wtedy przywiera do ubrania i trzeba ją strzepywać jak suchą mąkę, albo ziemię zaraz po wyjściu z króliczej nory. Wujek miał konia i mieszkał z nim w lesie. Tyle pamiętam. Teraz ma traktor.
    Zdarzało się znikać wieczorami, przed południem w sobotę albo niedzielę nad ranem. A więc bujałem się na krześle albo siedziałem pod stołem z oślim wyrazem twarzy wciągając kolejną drożdżówkę i słuchałem. O tym i o tamtym. Jak już byłem zmęczony i przysypiałem, ktoś brał mnie na kolana, pamiętam to ciepło, brzuch i piersi. Kobiety ze wsi też się bujały, z oczami osadzonymi głęboko, dwie studnie bez żurawi, trzymały ręce splecione jak do różańca i drylowały każdą pestkę, wyciskając najmniejsze ziarnko z prawdy. Wpadałem w trans słuchając ich głosu. Piło się wtedy herbatę ze szklanek. W metalowych koszyczkach, potem były takie z plastiku, ale to już nie było to samo, zaczęło coś się zmieniać. Dopiero niedawno zdałem sobie z tego sprawę. Odwiedziłem Matkę w domu (już nie Mamę) kiedy wizytę składała jedna z Ciotek. Usiadłem przy stole. Piliśmy herbatę z kubków. Nie mówiłem nic chyba przez godzinę. Tylko słuchałem. Nie było mnie ani w tym co mówią, ani we własnej głowie. Odleciałem. To jest właśnie znikanie... Po godzinie poczułem, że zaczynam tracić całą przezroczystość. Usłyszałem echo słów i dotarło odbijając się od ścian jak echo to pytanie… Czemu już nie odwiedzasz nas na wsi? Nie wolno odcinać się od korzeni.
    Wyrwano mnie ze snu, który trwał od kiedy, jako nastolatek, przestałem w tym brać udział, w tym rytuale, każde rodzinne spotkanie wydawało mi się koszmarem. „No bo ile można gadać same pierdoły...” Oj nie doceniałem tej wibracji w głosach. Tej wariacji o tym jak jest źle, kiedy dobrze, co powiedział ten a tamten, choć były grane na piękne instrumenty. Serca. Zestrojone od najmłodszych lat z moim własnym.



    PS. To tak w podziękowaniu, skoro przyznajecie "tytuły" to ja coś do nich dopiszę...


    Dzięki Bazyl za to zdjęcie... ciągle chodzi mi po głowie. I pasuje tu jak ulał. No bo przecież jak się powodzi to się przelewa :)

    Ostatnio edytowane przez trzykropkiinicwiecej ; 10-02-2013 o 16:04

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Ukraina rezygnuje ze zmiany czasu
    Przez machoney w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 27-09-2011, 09:58
  2. Krosno - mam 10 h wolnego czasu na Bieszczady
    Przez gracz84 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 13-09-2010, 10:50
  3. Janusz Gołda, Znaki czasu
    Przez Marcin w dziale Bibliografia Bieszczadów
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 26-04-2010, 20:21
  4. ...pogoń za sztukmistrzem z Lutowisk w krótkich odcinkach czasu skacząc to tu to tam.
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 14
    Ostatni post / autor: 20-03-2010, 18:11
  5. Pytania o Wetline.
    Przez Anonymous w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 11-07-2002, 13:08

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •