Strona 1 z 8 1 2 3 4 5 6 7 8 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 76

Wątek: O butach

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2011
    Rodem z
    Leszno
    Postów
    113

    Domyślnie O butach

    Napisałem ten tekst w nadziei zainicjowania dyskusji, która rozjaśni moje niejasności i uzupełni moją wiedzę; pisałem mając także nadzieję, iż ten tekst uchroni kogoś przed kosztownymi błędami – jakie ja popełniłem - w wyborze butów.
    Zastrzegam, że nie opisuję tutaj prawd objawionych, czyli że mogę się mylić, oraz, że opieram się na własnych doświadczeniach, a nie na wiedzy nabytej od osób drugich. Nie roszczę sobie praw do braku błędów i do nieomylności.
    Proszę też pamiętać o osobistych preferencjach, tak wyraźnych na przykład w doborze rozmiaru butów.

    Budowa dobrych butów na polskie góry. Czynię to zastrzeżenie, bo nie mam żadnych doświadczeń alpejskich, nie wiem, jakie buty są dobre na warunki panujące w bardzo wysokich górach.

    Dobór rozmiaru.
    Sporo czytałem różnych dziwnych twierdzeń ogłaszanych ex cathedra: a to, że długość wewnętrzna buta ma się równać długości stopy, a to, że ma być luz 5 lub 10mm, albo jeszcze inaczej. Pierwsze moje prawdziwe buty górskie kupiłem z luzem 10 mm, i mimo zaparcia się w próbach przyzwyczajenia stóp do nich, znoszenia silnego bólu, musiałem je sprzedać ze znaczną stratą.
    Pod słowem „luz” rozumiem różnicę między długością stopy a długością wewnętrzną buta. Obrazowo pisząc: gdyby dosunąć gołą stopę w bucie tak, aby palce dotykały czubów, i wtedy zmierzyć odległość najbardziej wystających części pięt do tylnych ścianek butów, otrzymalibyśmy wymiar „luzu”. Podaję go tutaj w milimetrach, ale oczywiście podanie w centymetrach nic nie zmienia.
    Później słuchałem nie tych, którzy wiedzą, a swoich stóp, a te mi wyraźnie powiedziały, że minimalny luz musi wynosić 15 mm, a optymalny i uniwersalny, to znaczy na każde warunki, ma mieć 20mm. Od razu zastrzegam: to luz dobry dla mnie. Dla innych może być za duży lub za mały, ale też twierdzę, że dla większości ludzi, dobry but w góry powinien być dłuższy niż but miejski, i to nie tylko z powodu używania grubszych skarpet, ale i mechaniki oraz specyfiki chodu na nierównym terenie. Po prostu idąc nachylonym w dół zboczem, stopa przesuwa się do przodu aż do momentu, gdy zaprze się o przednią część cholewki – albo palcami o czub buta. Jedni taki nacisk tolerują lepiej, inni gorzej. Mnie poczucie nacisku palców na czub buta przeszkadza po kwadransie, po godzinie zaczynają boleć palce, a po paru godzinach nie mogę już iść. Chodzić, aż się stopy przyzwyczają? Ależ w góry jeżdżę w zupełnie innym celu!
    Owszem, mocniejsze sznurowanie butów powyżej haczyków blokujących zmniejsza przesuwanie się stopy, ale nie powoduje jej całkowitego unieruchomienia, bo i sama cholewka poddaje się wyginając do przodu, i nie ma możliwości jej zasznurowania bez żadnego luzu. Natomiast ściślejsze sznurowanie poniżej haczyków blokujących może doprowadzić do bolesnych ucisków górnych powierzchni stóp, zwłaszcza w butach o niezbyt mięsistych językach, a są i takie.
    Reasumując: niech każdy dobiera taki rozmiar, jaki mu pasuje, i niech nie twierdzi, że tak ma być, że to norma. Tam, gdzie są ludzie, nie ma norm obowiązujących wszystkich, a nowicjuszom zalecam ostrożność i słuchanie się tylko swoich stóp. Może dobrym rozwiązaniem byłoby kupno na początek używanych, więc dość tanich, butów?..
    Stopy nie powinny mieć luzu na boki, czyli w poprzek butów, bo wtedy źle się chodzi i łatwo o obtarcia stóp. Sposobem na likwidację niewielkiego luzu jest założenie dodatkowych skarpetek, albo włożenie w buty grubszych wkładek, ale są to półśrodki mające swoje wady.
    Słowo o piance MFS. Pomysł dobry, ponieważ dokładnie, ale bez miejscowych ucisków, dopasowuje buty do stóp. W takich butach kantowanie jest pewne i bezpieczne, tyle że do tej pianki trzeba się przyzwyczaić. Ściślej: do wrażenia ciasnoty w bucie, do tego „obłapiania” stóp przez buty. Ja nie potrafiłem. Słyszałem o poprawianiu przez piankę MFS ciepłoty butów; moje doświadczenia z nią są zbyt krótkie, aby móc je tutaj opisać.

    O membranach.
    Jak najmniej szwów, to wiadomo. Jeśli buty uszyte są z kawałeczków skóry, jeśli mają szyty obwód wokół linii palców, jeśli jest coś na nich naszyte dla ozdoby albo nie wiadomo po co, nie powinno się ich kupować, bo szew to rząd otworków w skórze, którymi będzie przeciekała woda. Wiele butów z membranami są tak szyte i są szczelne, ale trzeba wiedzieć, że niemal całą funkcję wodoodporności butów bierze na siebie membrana, bez której buty przemoczyłyby się bardzo szybko. Kiedyś przez trzy kolejne dni chodziłem w Bystrzyckich po mokrym i głębokim śniegu w butach z membraną; mimo iż z wierzchu były totalnie złachane, w środku zostały suchutkie. Śmiem twierdzić, że mało które buty w pełni skórzane i szyte, bez membran i gumowych otoków, wytrzymałyby taką trzydniówkę, ale to były nowe buty i dobrej firmy. Nie chciałbym wyrażać się negatywnie o membranach, ale słowo o ich żywotności powiem, zaznaczając, że to tylko moje przypuszczenia nie poparte doświadczeniem.
    Aby przejść 10 km, but zostaje postawiony na ziemi, przyciśnięty do niej, wygięty ciężarem ciała i wykonywanym krokiem około 6 tysięcy razy. 100 kilometrów to 60 tysięcy wygięć cienkiej powłoki z tworzywa sztucznego podłożonego pod skórę poszycia. Szacuję, że w tym roku przeszedłem 300-400 kilometrów, więc każdy swój but zgiąłem około 200 tysięcy razy. Piszę tutaj o jednym tylko roku całkiem przeciętnego łażenia po górach, a przecież wielu ludzi chodzi znacznie więcej. Po co ta wyliczanka? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć w całość tej folii po setkach tysięcy jej zagięć, a więc i naprężeń. Jedna z najbardziej znanych i renomowanych firm obuwniczych podaje, iż robi testy szczelności swoich butów na dystansie 500 km, więc takim, jaki ja pokonuję w półtora roku. Dobrze byłoby, aby ta firma zrobiła test kilku par butów aż do ich przemoczenia na skutek uszkodzenia membrany, ciekawe, jakie byłyby to dystanse. Inaczej: wydaje mi się, że działa tutaj ogólne prawo światowej gospodarki, prawo głoszące, iż produkty używane przez klientów mają być szybko wymieniane na nowe, aby utrzymać produkcję.

    O ogólnych cechach butów.
    Szew łączący but z podpodeszwą wygląda bardzo rasowo, solidnie, tradycyjnie (wszystkie moje buty mają ten szew widoczny), ale wymaga on starannych zabiegów potrzebnych dla utrzymania jego szczelności – podobnie jak całe buty bezmembranowe. Szczelniejszy jest jednak but z gumowym otokiem, chociaż nie wygląda już tak tradycyjnie jak tamte.
    Aby być ścisłym dodam tutaj, że otoki uszczelniając buty, utrudniają ich oddychanie, czyli odprowadzanie na zewnątrz wilgoci, no i dość szybko pękają. W końcu jest to cienka guma mocno wyginana w czasie chodzenia, a i prażona jest słońcem, czego gumy nie lubią.
    Chcąc używać buty określane czasami mianem „czerwonych sznurówek”, no i oczywiście używać sznurówek tego koloru, należy liczyć się z pewną ilością pracy przy tych butach, oraz zaopatrzyć się w odpowiednie impregnaty – trudniejsze w użyciu od jakichś psikadeł w aerozolu, nierzadko polecanych do nowoczesnych butów. W zamian ma się pięknie wyglądające buty i stopy zadowolone panującym wewnątrz butów mikroklimatem, jaki daje kontakt z materiałem przyjaznym i naturalnym – ze skórą.
    Podpodeszwa i przyklejona do niej podeszwa nie powinny wystawać poza obrys butów, ponieważ zmienia to na gorsze mechanikę chodu, chociaż czasami może uchronić skórę przed uszkodzeniem. Wystawanie na boki utrudnia, a w skrajnych przypadkach uniemożliwia kantowanie, jak ja nazywam (nie wiedząc, jak fachowo się nazywa) pokonywanie stromych zboczy na zewnętrznych lub wewnętrznych bokach butów. Przyczyna dość oczywista: wtedy punkt styku z ziemią, a więc dźwigania ciężaru ciała, przesunięty jest na bok, poza obrys butów, co powoduje ich silniejsze przekręcanie się na bok, do stanu równoległości podeszwy do zbocza. Tak samo niekorzystne jest wystawanie podeszwy z tyłu, za piętą, bo efektem jest mocniejsze dobijanie buta do podłoża w momencie stawiania nogi wysuniętej do przodu. But silniej „dąży” do przylgnięcia całą powierzchnią podeszwy do gruntu, ponieważ do tyłu przesunięty jest punkt pierwszego jego kontaktu z ziemią, a więc jednocześnie punkt pierwszego nacisku ciężaru naszego ciała; ta cecha butów męczy stopy i stawy.
    Buty powinny mieć możliwie małą łączną grubość podeszew, podpodeszew i wkładek, aby spodnie powierzchnie stóp były jak najbliżej podłoża, ponieważ zwiększa to stabilność chodu na nierównościach powodujących wzdłużne przechyły butów. Po prostu im wyżej się stoi, tym bardziej rozumie się kobiety chodzące w butach na wysokich obcasach.
    Duża grubość butów pod stopami powoduje też, przynajmniej na początku ich używania, zaczepianie podeszwami o nierówny grunt, a to z powodu naszego odruchowego ustalania wysokości podnoszenia stóp w czasie chodu. Podobnie może być, gdy używa się butów dużo większych od używanych na co dzień – możliwe jest zaczepianie czubami. Jednakże szybko nabywa się nowych odruchów w stawianiu kroków.

    Skóra powinna być gruba, absolutne minimum to 2 mm, ale naprawdę dobra powinna mieć około 3 mm. Najładniejsze buty jakie widziałem, to model „stratos” włoskiej firmy Gaerne, buty sprzedawane też w Polsce, widziałem je i na allegro. Do ich wykonania użyto trzyipółmilimetrowego juchtu – wrażenie czynią wielkie, także starannością wykonania, miękkością wyściółek i języków. Nie podobają mi się buty z nubuku, ten rodzaj skóry mam za gorszy do butów bez membran – a tylko takie mam i takich używam – z powodu mniejszej wodoodporności takiej skóry. Za dobrą mam skórę najczęściej używaną, skórę typu pull-up, bo łączy ona zalety skóry licowej (odpornej, ale jednak trudnej w impregnacji) z podatnością nubuku na impregnację. A że buty z niej wykonane nie mają ani szlachetnego matu nubuku, ani połysku lica, nie jest ważne w specjalistycznych butach używanych w górach.

    Wysokość butów i ich sztywność.
    Buty dzielę generalnie na dwie kategorie: niskie i lżejsze, dobre na niewysokie góry, lub na każde, ale przy dobrej pogodzie, oraz wyższe i cięższe, na trudne warunki pogodowe i trudniejsze szlaki. Pierwsze powinny mieć wysokość cholewki około 13-14 cm, bo taka zapobiega skręceniu kostki, a niższa już nie bardzo, drugie ostatecznie mogą być nieco wyższe, typowa tutaj wysokość wynosi 17 cm, i nie znajduję wytłumaczenia dla jej zwiększania. Tak naprawdę siedemnastocentymetrowe cholewki są nieco za wysokie, a to z powodu mechaniki naszego chodu. Używamy stawów w kostkach, a wysokie buty, zabezpieczając je przed uszkodzeniem, utrudniają i ograniczają ich ruchy. Wymaga to nieco innego chodu, a więc przyzwyczajenia się. Szczególnie odczuwa się te ograniczenia w czasie wspinaczki, gdy trzeba na przykład wysoko podnieść stopę i postawić ją pod nietypowym kątem. Producenci robią różne konstrukcje z tyłu buta mające na celu ułatwienie wyginania cholewek do tyłu, ale z raczej mizernym skutkiem, co odczuwam porównując jedne moje buty, w których zastosowano dzieloną i zachodzącą na siebie konstrukcję tyłów butów, z drugimi, które jej nie mają.
    Czytałem gdzieś o technikach wiązania wysokich butów w zależności od nachylenia drogi – inaczej na podejściach, inaczej na zejściach; co ciekawe, są dwie szkoły, bo jedni piszą o ściślejszym wiązaniu cholewki na zejściach, inni na podejściach, a już ta jedna rozbieżność pokazuje, jak nienaturalne jest ustalanie tutaj reguł – bez uwzględniania osobistych preferencji. Także realiów, bo jakoś nie wyobrażam sobie wielokrotnego zatrzymywania się w dolinach lub na szczytach, częściowego przynajmniej zdejmowania ochraniaczy, i innego wiązania butów – jakby zasady te ustalane były przy biurku i komputerze. Idąc pod górę w wysokich butach ściśle sznurowanych, golenie nóg dość mocno napierają na stawiającą opór przednią część cholewek, co nie tylko utrudnia marsz, ale i tworzy dźwignię przesuwającą stopy do tyłu (na tą oczywistość zwrócił mi uwagę kolega, także pasjonat tradycyjnych butów), a więc dociskającą pięty do zapiętków butów – oprócz naturalnego, wynikłego z nachylenia gruntu, przesuwania się stóp do tyłu. Może to być bolesne. U mnie takie było w ciasnych butach.
    Widziałem pięknie wykonane niziutkie buty, jak półbuty. Buty niesamowicie wygodne i dość lekkie, ale można domyślać się, iż wymuszają one bardzo precyzyjny chód i uważne stawianie stóp, bo na skutek jednej chwili nieuwagi można otrzeć się nagą kostką o skałę, co zapewne będzie bardzo nieprzyjemne.
    Jakoś tak dziwne i dla mnie niezrozumiałe jest łączenie wysokości butów z grubością skór użytych do ich wykonania, oraz ze sztywnością podpodeszwy. Im ona miększa, tym cieńszą skórę mają buty – jakby producenci zakładali, iż w niższych górach (na które konstruowane są miększe buty) mniej było okazji do ich przemoczenia. Dziwne to mniemanie, bo moje doświadczenia są raczej odwrotne: to w niższych górach szybciej można zamoczyć buty niż w wyższych, gdzie mniej błota i traw, a więcej nagich skał. Piszę tutaj o wspomnianym już i oczywistym związku między grubością skóry, a jej odpornością na przemakanie. Praktycznie rzecz biorąc nie ma butów klasy AB lub B wykonanych z grubej, solidnej skóry. Jedyne jakie widziałem (ale tylko na zdjęciach, i nie jestem pewny, na ile miększą mają podpodeszwę), to model „sherpa” wspomnianej już firmy Gaerne, buty wykonane z bardzo grubego juchtu, i, co warte zaznaczenia, zapewniające niskie osadzenie pięty.
    Na polskie góry większość solidnych butów, z grubej skóry, jest zbyt sztywna. Dla mnie najwłaściwsza sztywność to AB lub B, ale, jak wspomniałem, nie ma w tych klasach solidnych butów. Klasę BC oceniam jako właściwą tylko na szczególne warunki: bardzo nierówne szlaki, głęboki śnieg, ale właśnie buty tej klasy są robione w sposób umożliwiający wodoodporność.
    Podpodeszwy są źle konstruowane. Producenci dają po prostu płat nylonu, jednakowo sztywny w obu kierunkach – aby nie czuć „każdego kamyka”, jak to wiele razy czytałem. Owszem, nie czuje się kamyków, ale i nie czuje się podłoża. But w ogóle nie układa się na nierównościach. Ileż to razy idąc szutrową dróżką stawałem na nieco większy kamyk, na którym cały but przekrzywiał się wywołując stan bliski potknięciu się– jakby szło się w drewniakach. Wrażenie jest takie, jak z jazdy taczką z metalową obręczą na kole, albo innym pojazdem bez dmuchanych kół i bez amortyzacji zawieszenia. To, co teraz powiem, zapewne zabrzmi obrazoburczo dla wielu, ale, jak zastrzegłem na początku, opisuję swoje doświadczenia, które nie muszą się zgadzać z doświadczeniami innych osób. Otóż przez dwa lata chodziłem w góry w zwykłych kamaszach roboczych, butach klasy AB, bez osławionych podeszew, wykonanych byle jak z cienkiej skóry, z dużym udziałem tworzyw sztucznych. Chodziłbym w nich nadal, gdyby nie ich mała odporność na przemakanie. Chodziłbym, bo są wygodniejsze i mniej się ślizgają od typowych butów górskich, no i kosztują grosze. Nadeptanie w nich tamtego kamyka nie wywołuje efektu żelaznej taczki, bo but poddaje się, a podeszwa ugina. Dopasowując się do nierówności, przylega do nich większą powierzchnią, co w efekcie daje większą przyczepność. Większą od sławnych podeszew renomowanych firm. Nie ma efektu chodzenia na szczudłach, jaki czasami ma się w butach wysokich i sztywnych.
    Do czego prowadzić może jednorodna konstrukcja podeszwy w połączeniu z błędami konstrukcji „nadwozia” buta, widzę wyraźnie w jednych z moich solidnych i ładnych butach klasy BC. Otóż buty tak się składają, iż naciskają od góry na duże palce (na szczęście minimalnie, nie przeszkadza to zbytnio w chodzeniu). Zginają się ostro, w jednym miejscu, a nie łukiem, łagodnie, jak powinny. Wiadomo, że buty będą się zginać tam, gdzie największy nacisk i gdzie najmniejszy opór stawia konstrukcja butów, można więc było odpowiednio zmodyfikować budowę górnej części butów, albo sztywność podpodeszwy w odpowiednich miejscach.
    Oczywiście te poddawanie się butów, te uginanie się podeszew, nie może być zbyt duże, ich zdolność do dopasowania nie może zbliżać się do granic właściwych dla stóp i jej stawów, ale być powinna. A grube buty mają ją zerową. Jakie więc powinny być te dobre buty? Nie bardzo wiem. Elastyczniejsze na pewno; pewna polska firma wstawia do swoich butów stalowe blaszki usztywniające, a ja, rozpatrując kupno butów z tej firmy, pytałem o możliwość wykonania butów bez tej blachy – bo tak jest dla mnie lepiej. Może należałoby tak konstruować podpodeszwę, aby w różnych jej miejscach, różna była elastyczność? Nie wiem. Gdybym wiedział, jak zbudować idealne buty, pewnie byłbym szewcem, a nie jestem nim, jednak wiem z doświadczenia, że wiele można tu zmienić: te moje pierwsze buty górskie, renomowanej firmy, były dość sztywnymi butami klasy BC, ale w nich niewiele odczuwałem sztywność podpodeszwy. Ona jakoś dziwnie się zachowywała, jakby w odpowiednim momencie robienia kroku stawała się bardziej miękka, nie utrudniając, a może nawet ułatwiając wykonanie kroku. Gdy niedawno próbowałem nowe, wysokie i sztywne buty austriackiej firmy, nie czułem zupełnie tego efektu, wrażenie było normalne, typowe dla sztywnej poddpodeszwy, wyraźny był efekt drewniaka. Można więc coś tutaj zrobić, i dziwi mnie bezczynność producentów.

    O podeszwach.
    Podeszwy najbardziej znanego ich producenta są przereklamowane. Nieco śmieszą mnie nagminnie spotykane zdjęcia (i opisy) butów sprzedawanych na allegro, na których fakt stosowania tej podeszwy jest eksponowany, także w tytułach licytacji – jakby podeszwy tej firmy deklasowały podeszwy innych firm. Uważam, że guma użyta do ich produkcji zbyt szybko twardnieje, a gdy już taką jest, ma sporo gorszą przyczepność. Dobre buty skórzane, odpowiednio zadbane, mogą służyć wiele lat, kilkanaście nie jest tutaj wiekiem matuzalemowym; jednak w tym czasie należałoby parokrotnie wymienić podeszwy, bo ich dobra przyczepność skończy się znacznie wcześniej, i to nie na skutek mechanicznego zużycia, a zmian strukturalnych tworzywa.
    Możliwe też, że niektóre podeszwy tej firmy, stosowane do typowych butów w góry, od początku są zbyt twarde – jak było w niedawno przymierzanych przeze mnie nowych butach znanej firmy europejskiej. Jakiś powód uzasadniający taki wybór zapewne jest, ale jest i efekt: niezadowalająca przyczepność.

    Refleksja.
    Wiele problemów z butami mógłbym rozwiązać kupując te kolorowe, w łatki i ciapki, membranowe i lekkie buty. Wczoraj, będąc w centrum handlowym, zajrzałem do sklepu z butami i oglądałem takie. Miały jakieś ozdobne naszywki na boku, nawet podeszwa była wielokolorowa, były z membraną, wykonane z cienkiej skóry i cordury, dość miękkie i leciutkie. Kosztowały 600 złotych. Gdyby nie moje ograniczenia finansowe i głęboka niechęć do takich nowoczesnych wynalazków, można by kupować takie buty, chodzić w nich rok czy dwa, póki nie przemakają, a później wyrzucić je i kupić następne.
    Ale że nie chcę tak robić i nie stać mnie na to, tak naprawdę nie mogę znaleźć butów dla mnie idealnych.

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: O butach

    Heh, świetny tekst. Ja swoją przygodę z papciami zacząłem właśnie pomijając skórzane klasyki, i teraz dwa razy w tygodniu wchodzę na allegro i wpisuję "Himalaje".

    Z technicznej strony, warto dodać, ze membrina (tak mawiają czasem cepry i inni), ma tendencje do kruszenia, a więc wspomniany dystans mogą buty pokonać jako nowe, ale po roku zwyczajnie górotex i inne membriny kruszeją i lipa. Mało kto wie, że niegdyś popularny producent Chiruca przyjmował buty do napraw gwarancyjnych tylko jeśli były sprzedane nie później niż rok od daty produkcji- stąd można było trafić na liczne wyprzedaże tych modeli. Papeć który 2-3 lata leżał na półce po prostu jest już niewiele warty, przypuszczam ze podobne małe druczki mają i inni producenci. Owszem, membrana to wynalazek dla bogatych ludzi, których stać na nietrwały ale za to dużo lżejszy produkt.

    6 lat temu zakupiłem całkiem skórzane buty. Innych już nie chcę. Odpowiednio pielęgnowane zachowują trwałość przez serio wiele wiele lat (u mnie wyściółka klękła po 6 latach, z zewnątrz za to świetnie zachowana skóra), odwdzięczają się wygodą, gruba skóra jest bądź co bądź mechanicznym zabezpieczeniem stopy, latem wyższa względem membrin transpiracja (znana przez cep(r)ów oddychalnością)- która w membrinach zależy nie tylko od parametru mm H2O/ m^2/ 24h, ale też, a nawet przede wszystkim na różnicy temperatur, natomiast w skórze jak zachodzi wie każdy. W kwestii wodoodporności, odpowiednia ilość wosku działa cuda, zimą wskazana, gdyż skóra i sznurówki są bardziej elastyczne na mrozie.

    Wychodzi na to, że na dzień przed końcem świata należy przeprosić się ze starymi patentami :- )
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  3. #3
    diabel-1410
    Guest

    Domyślnie Odp: O butach

    Wojtku świetnie opisujesz swoje doświadczenia.Osobiście przekonałem się że na Tatry potrzebuję butów twardych-myślę o podeszwie a na Bieszczady lepsze są buty miękkie.Zaznacza że chodzę praktycznie tylko zimą i jesienią.O tym jak twarde buty są zawodne przekonałem się kiedy schodząc do U.G.skręciłem nogę na skutek poślizgu na luźnych kamieniach.Z drugiej jednak strony kiedy idę w rakach to wolę te twarde bo palce nie bolą kiedy wbijam się w lód lub śnieg.Aha i jakby powiedział Dempsiu-instruktor taternik nie krawędziuj bo się wyp.....lisz.Twoje porady na pewno przydadzą się i mnie i innym którzy dopiero przygodę z butami i górami zaczynają
    Barnaba proszę na priv jakie buty nabyłeś

  4. #4
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2011
    Rodem z
    Leszno
    Postów
    113

    Domyślnie Odp: O butach

    Faktycznie! Przecież to dzisiaj ma być koniec świata! Jeszcze dwie godziny dnia, dwie godziny świata, więc może należałoby założyć te śliczne, skrzypiące skórą buty i otworzyć butelczynę koniaku? Chyba tak zrobię…:)
    Witaj, Barnabo. Masz szacowne wiekiem imię.
    Nie wiedziałem o kruszeniu folii pod wpływem wieku, ale to, co piszesz, brzmi rozsądnie i przekonywująco. Przecież w zasadzie każdy plastik traci z wiekiem elastyczność, fakt powszechnie znany. Jest więc kolejne potwierdzenie tezy, iż buty z membraną należy szybko wymieniać, są więc dla zamożnych.
    Starą prawdą jest też długowieczność skóry. Jeśli tylko nie przesuszyć jej, nie doprowadzić brakiem natłuszczania do pęknięć, może służyć wiele, wiele lat. Ja przyzwyczajam się do rzeczy, które dobrze mi służą. Na półce leży zepsuty telefon, który służył mi wiernie 10 lat – i będzie tam leżeć, nie wyrzucę go. Podobnie z moimi „klasycznymi” butami: mam je i mieć będę.
    Himalaje niedawno były na allegro, ale zdaje się, że niewielki rozmiar; myślę, że w archiwum allegro znajdziesz właściwą licytację. Ja też często zaglądam na ten portal, mimo iż butów mam już kilka par, na różne warunki:)
    Powiem Ci, że wosku używam oszczędnie. Nie bardzo mam do niego zaufanie. Nie wiem, który z dostępnych na rynku jest dobry, to znaczy zapewniający elastyczność. Większą ufność pokładam w olejach i tłuszczach stałych, zwłaszcza w tych stałych; ostatnio używam tłuszczu firmy Palc, wydaje mi się być dobrym w swoich efektach, chociaż dość trudno wchłanianym przez skórę.
    Dziękuję za uwagi, Barnabo

  5. #5
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2011
    Rodem z
    Leszno
    Postów
    113

    Domyślnie Odp: O butach

    Witam, Diable:)
    Zakładam, nie wiem, czy słusznie, że Wojtek to ja:) Jeśli tak, to dziękuję za komentarz i konkretne słowa w nim.
    Ja też chodzę w góry głównie jesienią i zimą; czasami chciałoby się zobaczyć góry w kolorach, pod błękitnym niebem, a na ogół widzę je czarno-białe – też piękne, ale ta ich zimowa uroda bywa trudniejsza w odbiorze.
    Ale czy kochając, zwraca się uwagę na drobną zmarszczkę na jej twarzy?…
    Właśnie w Bieszczadach, w poprzednim roku jesienią, gdy na mokrym pierwszym śniegu przemokły mi robocze kamasze już po kwadransie, i cały dzień szedłem czując zimno i wilgoć w stopy, zdecydowałem się kupić porządne buty w góry. Moje więc doświadczenia „butowe” też są młodej daty, niewiele starsze nad rok. Tyle że przez te miesiące kupiłem ich i sprzedałem trochę, aż żona uznała, że coś ze mną nie tak:) Powiedz, jak kobiecie pokazać urok porządnych, szytych butów z grubej skóry? Bo ja tego nie potrafię…
    Więc moje „kantowanie” zwie się krawędziowaniem? Też dobrze. Myślę, że Twój instruktor ma sporo racji, bo przecież idąc na kantach butów trudno o równowagę; tyle że ja, chodząc na ogół w niskich górach, zwykle znajduję gdzieś w zasięgu rąk gałęzie drzew do przytrzymania się.
    Jeśli chodzi o doświadczenia, to chyba więcej ich jest potrzebnych do prawidłowej impregnacji naszych butów – to kolejny temat bez końca; umiejętność, której ciągle się uczę.
    Raków jeszcze nie używałem. Wydają mi się urządzeniami kosmicznymi, na warunki, do których brakuje mi umiejętności, a może i odwagi. Może kiedyś spróbuję?..

  6. #6
    Botak Roku 2017 Awatar długi
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sopot
    Postów
    2,344

    Domyślnie Odp: O butach

    Moje himalaje konserwowałem (i nadal konserwuję) mieszaniną, własnej roboty, wosku pszczelego (z pasieki) i oleju parafinowego, na ciepło. W trasie resztką woskowej pasty do butów (niestety już niedostępna w sklepach). Buty ciężkie, do zimowej wędrówki.
    Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar delux
    Na forum od
    02.2012
    Rodem z
    piekła,cieleśnie lubuskie, sercem Teleśnica i Terka .
    Postów
    550

    Domyślnie Odp: O butach

    Cytat Zamieszczone przez Krzysztof Gdula Zobacz posta
    Witam, Diable:)
    Zakładam, nie wiem, czy słusznie, że Wojtek to ja:) Jeśli tak, to dziękuję za komentarz i konkretne słowa w nim.
    Ja też chodzę w góry głównie jesienią i zimą; czasami chciałoby się zobaczyć góry w kolorach, pod błękitnym niebem, a na ogół widzę je czarno-białe – też piękne, ale ta ich zimowa uroda bywa trudniejsza w odbiorze.
    Ale czy kochając, zwraca się uwagę na drobną zmarszczkę na jej twarzy?…
    Właśnie w Bieszczadach, w poprzednim roku jesienią, gdy na mokrym pierwszym śniegu przemokły mi robocze kamasze już po kwadransie, i cały dzień szedłem czując zimno i wilgoć w stopy, zdecydowałem się kupić porządne buty w góry. Moje więc doświadczenia „butowe” też są młodej daty, niewiele starsze nad rok. Tyle że przez te miesiące kupiłem ich i sprzedałem trochę, aż żona uznała, że coś ze mną nie tak:) Powiedz, jak kobiecie pokazać urok porządnych, szytych butów z grubej skóry? Bo ja tego nie potrafię…
    Więc moje „kantowanie” zwie się krawędziowaniem? Też dobrze. Myślę, że Twój instruktor ma sporo racji, bo przecież idąc na kantach butów trudno o równowagę; tyle że ja, chodząc na ogół w niskich górach, zwykle znajduję gdzieś w zasięgu rąk gałęzie drzew do przytrzymania się.
    Jeśli chodzi o doświadczenia, to chyba więcej ich jest potrzebnych do prawidłowej impregnacji naszych butów – to kolejny temat bez końca; umiejętność, której ciągle się uczę.
    Raków jeszcze nie używałem. Wydają mi się urządzeniami kosmicznymi, na warunki, do których brakuje mi umiejętności, a może i odwagi. Może kiedyś spróbuję?..
    Najlepiej Wyciągnij swą kobietę na dłuższą przechadzkę po lesie kiedy będzie siąpić z nieba i zalegał będzie mokry śnieg ,Ty miej swoje porządne buty,Jej załóż jakieś zamszowe kozaki lub trekingowe podróby,jak pochodzi trochę to zrozumie na pewno.....sposób niebezpieczny ale myślę że skuteczny...
    Tak być nie może,bo tak być musi...

  8. #8
    Bieszczadnik Awatar Barnaba
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    Festung Posen
    Postów
    1,624

    Domyślnie Odp: O butach

    Niedawno zawoskowałem parę butów (śniegowce wysokie, glany, i dwie pary grubych skórzanych papci) woskiem Kaps. Mink Oil to się nazywa. Daje radę, wcześniej pasowała mi Perła Sport, ale dystrybutora wcięła amba. Perła szybciej się rozpuszcza i lepiej wchłania (choć różnica nie była powalająca)- ale to zależnie od stopnia zboczenia może być wadą lub zaletą.

    W biesach kiedyś do woskowania dostałem słoik smalcu :) Ot ciekawostka w temacie
    https://bieszczady.guide- Że przewodnik napisałem i że ludzi uszczęśliwiam. A co!

  9. #9
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2011
    Rodem z
    Leszno
    Postów
    113

    Domyślnie Odp: O butach

    Diable, zapomniałem zapytać: otóż jeśli nie powinno się „krawędziować” się na stromym zboczu, to jaka jest prawidłowa technika pokonywania bardzo stromym zboczy bez ścieżki ze stopniami? Pytam, bo nie wiem. Bardzo niewiele wiem o technikach chodzenia w górach.

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2011
    Rodem z
    Leszno
    Postów
    113

    Domyślnie Odp: O butach

    Witaj, Długi.
    Dzięki za informację. Proszę o dokładniejszy opis, bo ten sposób nie jest mi znany. Na przykład jakie są proporcje objętościowe obu składników?; czy podwyższona temperatura potrzebna jest tylko do wymieszania, czy i do nakładania na buty?; jak oszacować temperaturę - aby nie przegrzać tej mikstury?; jak często powtarzasz impregnację?; czy wcześniej stosujesz jakiś olej, na przykład, czy tylko tą mieszankę?; jak długo zachowuje ona elastyczność?
    Wiesz, Długi, chodzi mi o to, że sam wosk jest substancją stałą, która ulega wykruszeniu z wyginającej się skóry. Nie wiem, czy po rozpuszczeniu olejem mieszanina na stałe zachowuje elastyczność, czy po jakimś czasie wysycha. Napisz, proszę. No i jeszcze jedna ważna sprawa: ocena ilości nałożonego impregnatu. Ważna, bo wiadomo, że jeśli da się za dużo, skóra nic nie przepuści i wnętrze buta może być zaparowane, a jeśli za mało, to może przepuścić wodę. Z tą oceną mam kłopoty, odnoszę wrażenie, że potrzebne jest tutaj doświadczenie, ale może masz jakieś praktyczne sposoby ocen. Ja po prostu mam obawy przed totalnym zalepieniem woskiem wszystkich porów skóry. Na pewno nie będzie tego przy umiejętnym stosowaniu wosku (lub woskowych impregnatów), ale właśnie w tej ocenie tkwi kłopot…

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •