Senny, niedzielny grudniowy poranek. Jesteśmy gdzieś w Bieszczadach, w jakimś zagubionym i zapomnianym miejscu.
Miejscu które kiedyś było gwarną wsią a dzisiaj raptem jeden zamieszkały budynek i trochę ruin.
Jak podaje słownik: mieszkali tu pospołu ludzie różnych wyznań i próbowali wyżyć z gleby która wymagała pracowitej uprawy
Teraz siedząc w tym budynku, przy stylowym stole wybieramy co bardziej smakowite produkty aby pocieszyć podniebienie.
Jest przecież niedzielny poranek, wtedy właśnie nie śpieszymy się. Śniadanie ma być długie i kontemplacyjne.
Pochmurna szaruga za oknem nie zachęca do szybkiego działania, ale zostaje świadomość, że kiedyś trzeba będzie wrócić do cywilizacji.
Wdajemy się w rozmowę z naszą gospodynią
- to jak tam , mamy się śpieszyć aby zdążyć na autobus w Zatwarnicy ?
- nie , nie musicie, bo dzisiaj nie jeździ
- o! to będziemy mieć problem
- chyba tak
- może jakaś okazja się trafi ?
- może , ale dzisiaj to wątpię
- to co ? chyba ruszymy w stronę Wetliny przez Połoninę ?
- nie radzę
- dlaczego ?
- bo jest bardzo wkurwiony
- kto u licha ?
- mało śniegu było i nie usnął, chodzi głodny po lesie i szuka coś do jedzenia, więc jak was zobaczy ....
- no tak, szkoda bo mam nowe buty, może więc na północ do Polany
- ale San nie zamarzł , mostu od paru lat nie ma więc nie przejdziecie
- to trochę komplikuje, wczoraj przyśliśmy z zachodu to bez sensu wracać po własnych śladach
- zostają wam Lutowiska
- ależ to kawał drogi !!! i asfaltem przez Chmiel, Dwernik, Smolnik ??? czy górami przez D-K i Caryńskie ?
- jak go zwał tak zwał ale tam jest ok 15-stej autobus z Ustrzyk Górnych
- i to jest ostatni autobus do cywilizacji, a która jest godzina teraz ?
- kwadrans po ósmej.
Kończymy szybko śniadanie , składamy manele w plecaki i ruszamy, aby zdążyć na ostatni autobus.
.
Gdzie ? pewnie większość już wie, ale czy przy tym stole jedliśmy śniadanie ?
hm12_5768.jpg
Zakładki