Pokaż wyniki od 1 do 3 z 3

Wątek: Wrześniowa Turia

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2011
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    66

    Domyślnie Wrześniowa Turia

    W poprzednim roku niestety nie zaliczyłem zbyt wielu wyjazdów.
    Dwie tylko wyprawy są godne odnotowania, Spływ Orzycem i Turią.
    Zdjęć z Orzyca nie mam, niestety już na początku spływu, niewiele poniżej spustu ścieków z Makowa Maz. doprowadziłem do wywrotki. Przepływaliśmy pod łukiem drzewa przegradzającego rzekę. Złapałem pień, myślałem że mam dość siły aby kajak zatrzymać, niestety spowodowałem jedynie to że zniosło nas pod niżej położoną część tego drzewa i aby nie wywrócić sprzętu i nie narazić się Małgosi zwaliłem się do wody.
    Kajaka nie wywróciło, ja w wodzie, nie przymocowane worki z odzieżą płyną obok. Stało się też to najgorsze; Małgosia też w wodzie!! Widok może nie taki straszny ale ogarnęły mnie czarne myśli co też usłyszę na swój temat jak ta przygoda się skończy.
    Oczywiście poradziliśmy sobie, Małgosi troszkę pomogłem z kajakiem i wylądowała w rozsądnym miejscu, koleżeństwo pomogło zbierać spływające worki.
    Gorzej było ze mną, silny nurt usiłował wepchnąć mnie pod spiętrzone w wodzie konary. Po prostu nic stałego na co można by było się wdrapać. Konary pod moim ciężarem tonęły, woda zimna.
    Wreszcie szczęśliwy jak prosiaczek przy korycie, poparzony przez pokrzywy, śmierdzący ściekami z pobliskiego miasteczka wydostałem się na ścieżkę.
    Jak ja lubię takie przejścia!!! Pełnia szczęścia! Szkoda tylko utopionego aparatu.


    Niestety Małgosia odbiera takie przygody zupełnie inaczej. Siedziała roztrzęsiona na brzegu, po czterech latach niepalenia zapaliła papierosa i w prostych dobitnych słowach wyraziła opinie o mnie, moich kajakarskich umiejętnościach i o moim braku odpowiedzialności.
    Najgorsze było to że zastrzegła że więcej ze mną nie popłynie. A tu początek spływu.
    Cóż jakoś tak wychodzi że co rok to kabina!


    Drugi spływ to miejsce dorastania moich rodziców. Niby nic a jednak ma znaczenie. Kiedyś w Kowlu mieszkali sami Polacy jak twierdził mieszkający tam ojciec, tylko wioski były mieszane i z tych okolic pochodzi moja mama.
    Wybraliśmy się we troje. Ja, Małgosia, Krzysiek.
    Krzysiek jest zakochany w rzekach Polesia. Bywał tu nieraz i został naszym guru.
    Dojazd prosty, autobus bezpośredni z W-wy. Z dworca z pół km do rzeki. Wyjechaliśmy przy ładnej pogodzie, przyjechaliśmy w deszczu. Rzeczka niezbyt duża, czysta, zarośnięta wodną roślinnością. Rozbiliśmy się w deszczu obok ruiny zabudowań stadionu.


    Rano po zrobieniu zakupów spożywczo-alkoholowych i przeczekaniu deszczu ruszamy.
    Krzysio pracowicie zmontował swój składak, łącząc, wiążąc poszczególnie elementy.



    Wreszcie późnym popołudniem ruszamy.
    Widoki sielskie



    Czasami wychodzi słoneczko



    I tak do wieczora. Łąki, gęsi, kaczki troszkę wiosek. Małgosia zachwycona.
    Kolejny dzień był ciekawszy, bagienka czyli miejsca piękne i warte spłynięcia.
    Małgosia przecina blokujące gałęzie



    Czasem rzeka jest zablokowana tak mocno rzęsą i wszelakim gnijącym badziewiem że z trudem płynęliśmy.



    Kolejny dzień i rzeczka trochę inna, malowniczo meandruje wśród trzcin.
    Spotykamy tam myśliwego.



    Widać też pierwsze kolory jesieni.



    Mijamy monastyr w Milci (мильци-polecam zdjęcia), Krzysio wysępił chleb, ja zaskarbiłem sobie sympatię pozdrawiając „po ukraińsku i po bożemu”



    Zanocowaliśmy opodal klasztoru, widoki super, łysol prawie w pełni, klasztor, rzeka. Krzysio i Małgosia kontynuują rytuał codziennego pijaństwa. Ja nawet wykąpałem się w zimnej wodzie.
    Następnego dnia zwiedzanie i wyżerka. Zostaliśmy przez mnichów uhonorowani poczęstunkiem.
    Dużo było z trudem wstałem od stołu



    Kolejny dzień to dzień z burzą. Grzmiało, padało jak głupie. Śmigaliśmy max szybko. Brzegi bagniste nie ma miejsca na lądowanie. Trochę zimno trochę straszno, w sumie przeżycie fajne.



    Rozbiliśmy namioty na rozległej krowiej łące. Rano odwiedził nas człowiek pilnujący krów.
    Spragniony alkoholu. Trochę namolny. Niestety cały dzień padało, musieliśmy przeczekać. Nie było takie niemiłe. Cały dzień raczyliśmy się alkoholem w towarzystwie pasącego krowy i odwiedzających go kolegów. Objadaliśmy się jajecznicą z cebulką i ziemniaczanymi plackami smażonymi przez Krzysia. Było też wydarzenie tragiczne. Ślicznej urody szczurek porwał nasze cukierki i niestety nie przeżył obżarstwa.
    I to prawie koniec. Następnego dnia wypływamy na Prypeć.



    Jeszcze jeden nocleg. Od przepływających otrzymaliśmy trzy szczupaki.
    Podobno skłusowane prądem. Nie są tam przestrzegane wymiary ochronne. Maleńki szczupaczek złowiony na szarpaka to też przepełniająca dumą zdobycz.
    Rzeka lajtowa, troszkę bagnistych rejonów, dużo łąk, zdecydowanie puściej niż w Polsce.
    Małgosi i Krzysiowi podobała się bardzo, mnie nie specjalnie.
    Więcej zdjęć
    https://picasaweb.google.com/1003063...2_09_1523Turia
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 01-01-2013 o 19:25 Powód: Poprawiłem błędny link

  2. #2
    Kronikarz Roku 2011 Awatar buba
    Na forum od
    02.2006
    Rodem z
    Oława
    Postów
    3,646

    Domyślnie Odp: Wrześniowa Turia

    Cytat Zamieszczone przez T.P. Zobacz posta
    Małgosi i Krzysiowi podobała się bardzo, mnie nie specjalnie.
    A co ci sie nie podobalo i dlaczego? Bo tak jak patrze na zdjecia i czytam opis to brzmi jak wspomnienia z bardzo udanej wycieczki? Mnie by sie chyba tam podobalo (no moze oprocz topienia aparatu
    "ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "

    na wiecznych wagarach od życia...

  3. #3
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2011
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    66

    Domyślnie Odp: Wrześniowa Turia

    Cytat Zamieszczone przez buba Zobacz posta
    A co ci sie nie podobalo i dlaczego? Bo tak jak patrze na zdjecia i czytam opis to brzmi jak wspomnienia z bardzo udanej wycieczki? Mnie by sie chyba tam podobalo (no moze oprocz topienia aparatu
    A bo ja lubię wieczorem i rano posiedzieć przy ognisku, coś upichcić, popatrzyć na łysego, poleżeć, delektować się wynalazkiem np: spirytusowo-miodowo-cytrynowym a tam miejsc biwakowych z drewnem niewiele.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Wrześniowa przygoda, wędrowanie + wspinanie!
    Przez Alvaro993 w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 15
    Ostatni post / autor: 24-05-2012, 21:12
  2. Pieszo we wrześniu
    Przez Jasinia w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post / autor: 04-09-2009, 10:23
  3. Spotkania wrześniowe
    Przez Stały Bywalec w dziale Spotkania i sprawy forumowe
    Odpowiedzi: 15
    Ostatni post / autor: 09-09-2007, 14:27
  4. Wrześniowe spotkanie
    Przez kobieta_bieszczadzka w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 12
    Ostatni post / autor: 18-09-2006, 00:07
  5. Sianki, 22 września
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 27-11-2005, 13:32

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •