dla chcącego nic trudnego. a człowiek wyśpi się po śmierci (lub w autobusach). przez ostatnie miesiące podróż często zajmowała mi w dwie strony 12 godzin (ciulowe autobusy) -pobyć jeden dzień (czasem nawet niecałą dobę) w Bieszczadach i wracać, tylko po to by poczuć przez chwilę zapach wiatru z połonin. możliwie najmniejszymi kosztami wedle zasady -jezeli chcesz często jezdzic trzeba oszczędzać. w pracy nawał roboty ale weekend musiał być w górach, więc zero wytchnienia non stop -wszystko można. zdarzało się jeździć nocnymi autobusami, do pracy przychodzić z plecakiem, spędzać nocki na dworcu w rzeszowie (by na 8 zdążyć do roboty gdyż niezdążyło się na ostatni autobus). ileś lat temu co 2-3 weekend jeździłam na mazury z krakowa (ale to z innych powodów ;p) więc też dziesiątki godzin spędziłam w pociągach. odpowiem krótko -to chyba jest zwyczajny nałóg ;p



Odpowiedz z cytatem
Zakładki