To ze daleko to fakt. Szczególnie jak się z Poznania jedzie 10 godzin samochodem.... :)
ALE! Powiem szczerze, że ostatnio byliśmy w Tatrach. Coś mi mówiło przez lata, żeby tam nie jeździć i miałam rację. Boziu jak ja widziałam te grube babsztyle ciągnięte przez te bidne koniki na Morskie Oko to oczom nie wierzyłam. A potem jeszcze ci turyści po zejściu (a raczej po zwiezieniu) narzekają jak to ciężko było... Tatry to teraz taki polski Bałtyk: kebaby/pseudooscypki i masówka.
Może i w Bieszczadach nie ma tylu turystów, wiem że jak ktoś tam mieszka to wtedy łatwo nie ma ale gdybym takie obrazki jak z Tatr w Bieszczadach zobaczyła to by moja noga więcej tam nie postała. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia niestety :)
To, że stoki są nieprzygotowane, nie ma gdzie spać bo wszystko pozamykane na cztery spusty to jedno, ale myślę, że głównym powodem dlaczego nie ma turystów w Bieszczadach jest po prostu bardzo zły dojazd w nie. Samochodem owszem najłatwiej, ale nie każdy ma i nie każdemu się opłaca jechać dajmy na to samemu lub w dwie osoby z drugiego końca Polski. Pociągi pokasowane zostały dawno temu a i teraz jeszcze pkp zrezygnowało z obsługi wielu połączeń w regionie. Ja mam taki właśnie problem - chcę jechać w Bieszczady, ale nie mam jak. Mieszkam w centrum kraju i niby powinienem bez problemu dojechać, ale tak nie jest. Pociągiem z Łodzi do Zagórza nie dojadę, do Rzeszowa to mam tyle przesiadek po drodze i tyle trwa podróż, że aż się odechciewa. Autobusem? Owszem, ale tylko w wakacje. Auta nie posiadam. W takiej sytuacji jak ja, jeśli chodzi o dojazd są tysiące osób. I tu się koło zamyka bo jak nie ma dojazdu to nie ma turystów, jak nie ma turystów to poza sezonem wakacyjnym miejscowi wszystko zamykają na cztery spusty i mają sprawę gdzieś.
To nie są Tatry, to jest tylko droga do Morskiego Oka.
W Tatry też trzeba wiedzieć gdzie i kiedy jechać.
W niektórych miejscowościach i na niektórych szlakach w pewnych okresach bywa prawie jak na tej drodze do Morskiego Oka.
Ale wystarczy pojechać w inne miejsce i o innym czasie.
Temat ferii to dla mnie temat zbliżony do turystyki wogóle, tej bieszczadzkiej także a może w szczególności. Wśród moich znajomych a mam ich setki jest kilka osób(!), które zimą potrafią wybrać się na stok. Najbliższy mam jakieś trzydzieści kilometrów od domu, tej zimy nie byłem ale wiem, że jedna rodzina raz tam była (w całym sezonie). Pozostali zaczepili o Zakopane i inne. Znajomy był na pucharze świata w Zakopanem bo jest człowiekiem sukcesu i stać go na podróż, nocleg, odpowiedni wygląd i żeby nie jeść ze słoików. Reszta myśli jak tu zarobić, gdzie emigrować za robotą. W maju będą Komunie więc potrzebna kasa, w lecie za dużo roboty więc "normalny" nie myśli o wypoczynku. Jesień to ładowanie spiżarni i przygotowanie do zimy, którą trzeba jakoś przetrwać. I tak w koło Macieju, a Maciuś się przygląda i uczy się życiowego sprytu. To tyle o nas tutejszych, a Warszawa nie musi w Bieszczady bo gdzie indziej jest bliżej, wyżej i łatwiej zaimponować znajomym. Przepraszam, że mało merytorycznie, można ten wpis wykasować bez żadnej obrazy z mojej strony.
ToJaMacieju popatrz na e-podróżnika. Widziałem z Łodzi kilka połączeń autobusowych do Rzeszowa. Niestety, trzeba się przesiadać raz w Rzeszowie właśnie i drugi raz w Ustrzykach Dolnych, by dojechać do UG. Fakt, że przejazd zajmuje wieki...ale może dlatego nie ma w Bieszczadach ludzi jak na Krupówkach
Pozdrawiam
No jasne, zdaję sobie z tego sprawę że strasznie przegenaralizowałam całe Tatry i za to zapalonych taterników przepraszam :) Po prostu po tym co tam zobaczyłam zniechęciłam się do nich.
A co do Bieszczad to może w pewnych miejscach faktycznie jest dużo ludzi (my jak już jeździmy we wrześniu więc ruch słabnie) ale takich obrazków jak tatrzańskich nie widziałam :)
Według mnie mnie wrzesień jest tak samo oblegany w Bieszczadach jak lipiec czy sierpień, bywały nawet sezony gdy we wrześniu było więcej turystów jak w lipcu (zależnie od pogody). Generalnie pod pojęciem sezon rozumiem okres od maja do października.
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Wielki plus za tę wypowiedź. Przecież na tym właśnie polega magia tego miejsca - jest trudniej dojechać, a chodzenie po górach sprawia tylko przyjemność :) Dlatego nie ma takich tłumów jak na Moku.
Ja jestem niezmotoryzowany, jadąc w Bieszczady muszę liczyć tylko na siebie i sobie radzę. Trzeba tylko wiedzieć kiedy i gdzie zadzwonić![]()
Jeżdżę we wrześniu i jak na moje oko to robią się już pustki w Bieszczadach. W miejscach mniej znanych i mniej obleganych może nie być różnicy między lipcem a wrześniem, ale np. w UG widać pustki. A jak jeszcze w nocy przymrozek i szron rano na szlaku, to wymiata bardziej delikatnych... Ale może to ja unikam ludków?
Pozdrawiam
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki