W Gory Stolowe wyjezdzamy w piatek popoludniu. Suniemy z Wroclawia na poludnie kawalek obrzydliwa glowna droga pelna tirow (ale na szczescie maly to byl kawalek). Szybko zjezdzamy w ciemne uspione wioski i zasniezone serpentyny przeleczy Sowich Gor. Robimy zakupy gdzies w malym sklepiku pod Dzierzoniowem, nie znajdujemy zrodla zarcia w odpicowanym Karłowie i jakos tak wychodzi ze dwukrotnie wjezdzamy do uroczego miasta Radkow, obiecujac sobie ze odwiedzimy go niebawem ponownie ale na troche dluzej. W Radkowie korzystajac z porad Klamerki odnajdujemy lokalna knajpe w budynku dawnej stacyjki PKP.
Niestety nie podaja tu zadnego zarcia w postaci innej jak plynna wiec burczenie w brzuchach polaczone ze smutnym wzrokiem kierowcy powoduje ze tym razem rozsiadamy sie w innym lokalu. Zapewne wrocimy do Radkowa wiec wrocimy i na stacyjke!
Jakos tak wychodzi ze droga z Wroclawia do Pasterki zajmuje nam okolo 5 godzin wiec czesc ekipy juz sie troche o nas martwi co nas pozarlo. Ale nie jestesmy ostatni- Chris, Karuda i Tomek melduja sie po polnocy.
Bardzo fajnym rozwiazaniem w schronisku w Pasterce jest instytucja tzw "kazamat" to jest piwnic w ktorych nie obowiazuje cisza nocna mozna spiewac, drzec ryja i imprezowac do do woli, chocby po swit.
Na drzwiach kazamat "instrukcja obslugi" dla turystow ktorzy troche sie tu "zasiedzieli"
Rano ,tzn tylko troche po poludniu, wyruszamy na kolektywna wycieczke. Plany na poczatku sa bardzo ambitne i troche mnie przerazaja, ale potem sie troche kurcza i wychodzi nawet calkiem "bubowa" trasa tzn na Bożanowski Spicak. Po drodze ładne skalki, grzybowate ostańce, widocznosc nie poraza a slonce to chyba calkiem o nas zapomnialo.
W okolicach szczytu robimy piknik na sniegu polaczony z podgrzewaniem cieplej strawy i konsumpcja dóbr wszelakich.
W Pasterce spotykamy forumowiczow z goryszlaki, chwile biesiadujemy razem przy stole umawiajac sie ze razem niedlugo podazymy w strone Szczelinca
Zakładki