"Adam Borowski, szef Volumenu, wydawca albumu "Żołnierze wyklęci", opowiedział mi następującą historię. Podarował album młodemu człowiekowi. Ten go pokazał w domu. W niedzielę babcia wezwała rodzinę. Powiedziała: w tej książce jest zdjęcie mojego oddziału, mojego dowódcy, mojego męża - to znaczy, że już wolno. Słuchajcie więc, my nie nazywamy się Stefańscy, tylko Kowalscy, ja nie jestem Eulalia, lecz Eufrozyna, dziadek nie był Piotr, tylko Antoni, ci synowie, którzy urodzili się na Wschodzie, noszą dziś inne imiona, niż dostali na chrzcie, tylko ci, którzy urodzili się już tu, imiona mają prawdziwe... Niedługo potem babcia umarła."
Zakładki