Relacje z naszych wędrówek prezentowane bywają na forum w różnym stylu. Bywają tajemnicze, poetyckie, absurdalne, humorystyczne i różne inne. Ja piszę zazwyczaj tak, jak sierżant Miziak w raporcie ze zdarzenia. Czyli: kto, kiedy, dokąd, którędy i w jakim celu. Najtrudniejszy jest ten ostatni punkt i pewnie znów go pominę.
A było to tak.
Przy omawianiu planów zimowego wyjazdu na Pikuj padła propozycja podziału na grupy. Powody były różne. Chętnych nazbierało się sporo, a przy mniejszych grupach łatwiejsza jest logistka. Sprawniej też przebiega sama wędrówka. I ciekawie będzie spotkać na Pikuju lub się gdzieś w pobliżu. Podział na grupy w demokratyczny sposób przeprowadził Enrico (don), ogłaszając na piśmie, jakie są składy grup oraz nadał grupom nazwy. Dyskusji nad składem nie było, za to nazwy wywołały trochę kontrowersji i nie do końca zostały ustalone. Będę używał symbolicznych nazw zastępczych: grupa H-B (miała wyruszyć na Pikuj z Husnego Wyżnego) i grupa B-L (z Biłasowicy). Drogi i losy obu grup były różne i wspólnym elementem rzeczywiście było tylko spotkanie i biwak na polanie Koszaryszcze pod Pikujem. Bardziej przejrzyste będzie dla czytelnika, jeśli pojawią się odrębne relacje każdej z grup. Ta relacja dotyczyć będzie grupy B-L.
Zaczynamy.
Jest nas czworo: bartolomeo, Bazyl (sir), maciejka i Wojtek Pysz. Rankiem, w czwartek, 28 lutego, tuż po północy wyruszamy w drogę. Granicę przekraczamy w Krościenku, jedziemy przez Chyrów i Stary Sambor. Dziurawość drogi po zimie jest znaczna, powyżej Turki trafiają się grube płaty lodu i lodowe koleiny. Niemal równo ze wschodem słońca pojawiamy się w Siankach. Da się dojechać tylko pod stację kolejową, inne dróżki dla samochodu osobowego są nieprzejezdne.
Zakładki