Zamieszczone przez
arturos25
W pomyśle stworzenia rezerwatu turystycznego nie chodzi przy tym, żeby w Łopience nie było żadnych zmian. Takie stawianie sprawy oznacza oddanie inicjatywy w ręce przeciwnika. Chodzi natomiast o uczynienie z całej doliny zachodniobieszczadzkiego ośrodka turystyki kwalifikowanej, a w szczególności o przyciągnięcie (ulubione słowo miłośników "stonki"; trzeba nim jak najczęściej szermować, żeby wytrącić im oręż z ręki) turystów kwalifikowanych-rekonstruktorów, zwłaszcza zaś związanych z Dzikim Zachodem - indianistów, kowbojów czy traperów, oraz ostatnio interesujących się Bieszczadami "wczesnośredniowieczniaków", urządzając w Łopience coś w rodzaju poligonu dla nich. Dzięki temu będziemy mogli odparować zarzut, że chcemy izolować dolinę od większej ilości ludzi - w epoce, w której z turystyką utożsamia się tłumy.
Podobnie dziś władze bardzo lubią mówić o "inwestycjach"; uważa się je za lekarstwo na wszelkie bolączki (nawet brak inwestycji w parkach narodowych równoważy się ich nadmiarem za samą granicą), więc brak inwestycji może być uznawany za coś negatywnego i uwsteczniającego region, co z góry skreśla argumentującego w oczach administracji gminnej. Na to trzeba odpowiedzieć, że inwestycje, owszem, będą - tylko będą przywożone i wywożone przez rekonstruktorów (chodzi o ich wyposażenie). A w wypadku, gdyby przewagę uzyskało lobby grubszych inwestycji, odpowiemy, że my też dopuszczamy takowe, tylko zamiast hotelu będzie to gród wczesnośredniowieczny, faktoria handlowa z Dzikiego Zachodu albo też XVII-wieczna polska kresowa stanica wojskowa (najlepiej zrobić coś uniwersalnego, co każdorazowo po drobnych przeróbkach można by zaadaptować na jedno, drugie i trzecie, w zależności od tego, kto akurat na terenie rezerwatu by przebywał). Jako lokalizację takiego obiektu można zaproponować rejon gdzieś bliżej wylotu doliny, żeby wyznaczał on optycznie granicę obszaru, gdzie turyści kwalifikowani są gospodarzami. Oczywiście, wstęp na teren rezerwatu byłby dalej otwarty dla wszystkich.
Zakładki