Ruszamy ku gorom w pochmurny piatkowy wieczor, martwiac sie troche prognozami ze caly weekend ma lać...

Docieramy w Gory Bardzkie a Wielki Brat zaczyna byc troche upierdliwy...



Na pierwszy nocleg zatrzymujemy sie na przeleczy Wilczej. Jest tu lesny parking i wiata z kominkiem. Wiata nie wyglada juz tak dobrze jak na zdjeciach z 2007.. Obecnie nie ma wogole scian.. Rozbijamy wiec w srodku namiot- miedzy stołem a kominkiem.







W nocy mamy koncert wszelakiego ptactwa. Gdy tylko milkna o zmroku ptaki spiewajace, zaczynaja sie odzywac sowy i puchacze. Sa tez inne odglosy przypominajace skrzypienie i grzechotanie. Szkoda ze nie ma z nami nikogo kto by sie znal na ptakach! Po pobliskich krzakach cos chodzi i chrząka a kazde chrzakniecie jest połaczone jakby ze stlumionym bulgotaniem. Bardzo frapujacy dzwiek. W nocy podjezdzaja tez na parking miejscowi. Rycza jak bawoły i tłuka sie w blaszany kontener na smieci. Widac to kolejna specyfika fauny Gór Bardzkich! ;-)

Rano budzi nas rozspiewany las i nawet troche przeblyskuje slonce

Na trase ruszamy z Bielic, gdzie rzuca sie w oczy dom- pułapka na wysokie auta i zły pingwin pilnujacy domu





Na podejsciu na Kowadło sa fajne minigołoborza!





Na szczycie natomiast ktos zapomnial nart





Jest tez puszka z pamiatkowa ksiega wpisów- bardzo mi sie podoba ten zwyczaj z tymi wpisownikami! Szkoda ze u nas tak mało popularny!





Najfajniejsze miejsce widokowe jest na skałkach ponizej szczytu. Widok przywodzi na mysl Ukraine albo dawne Bieszczady- las, las, jakies łąki i nigdzie sladu ludzkich siedzib










W strone Smreka idziemy caly czas granica, widoczkow raczej nie ma, las i las