Droga ze Stoha schodzi na pd.-zach. na rozległą przełączkę, poniżej której rozciąga się na północnym stoku polana. Z tej polany powinna odchodzić w dolinę Białej Cisy droga, znaczona dość grubą linią na wszystkich mapach, także na wydanej w bieżącym roku mapie Czarnohory Ruthenusa. Żadnej drogi jednak nie widać.


Zostawiam rowery na polanie i penetrujemy na piechotę obrzeża polany i skraj lasu w pobliżu. Są tylko słabo widoczne, poplątane ścieżki, wydeptane przez zwierzynę. Nie mamy jednak wyboru, następna droga schodząca w dół narysowana jest na mapie ponad trzy kilometry dalej, w dodatku znaczona przerywaną linią (ścieżka) i prowadzi przez ponad 15 kilometrów grzbietami. Gdyby wyglądała podobnie, jak to, którą mamy tuż obok, do wieczora nie zejdziemy na dół. Decydujemy się schodzić w dół wzdłuż widocznej na mapie linii drogi. Nie zawsze można, czasem trzeba obchodzić jakieś powalone drzewa lub połacie krzaków i jeżyn. Z powodu braku wolnej ręki zdjęcia pojawią się dopiero w dolinie. Na ślad drogi trafiamy w pobliżu połoniny Rozczołyny. Na jednej ze ścieżek miga przed oczami młody pastuszek z dwoma psami – jesteśmy prawie pewni, że pewnie idzie drogą. Po dojściu do miejsca, w którym go widzieliśmy, znajdujemy jednak tylko jedną z owczych ścieżek, która rozpływa się w lesie. Szczęśliwie docieramy na dno doliny i z radością tuptamy środkiem Stohowca (tak w górnym odcinku nazywa się Biała Cisa).





Chwilowa utrata pozycji pionowej.


Klauza Stohowiec, ostatnia w tym tygodniu.




Wieś Bogdan. Od startu z Szybenego mineło ok. 8 godzin