W Beskid Niski ruszamy w piatek rano. Ziutka odbiera mnie Miskiem z Oławy. Przywozi nam naszą łotewska skrzynke z poradzieckiej bazy w Lipawie, ktora nie zmiescila sie wowczas w skodusi.
Droga na wschod idzie nam dosyc sprawnie, mimo ze znow na obwodnicy Krakowa wodzi nas jak na bagnach i trafiamy w troche inne miejsce niz planowalismy. Pogoda jest piekna a niebo wrozy dlugotrwale upały i slonce!
Z Grzesiem i Magda spotykamy sie juz na miejscu. Spimy dzis w niezwykle wypasionej wiacie koło Małastowa. Acz moze nawet "kompleks wiatowy" byloby lepszym okresleniem. Duzych wiat jest sztuk dwie. Do tego sporo stolow z ławami, teren ogrodzony, łukowaty mosteczek, miejsce na ognisko. Wiaty maja czesciowe scianki, drewniana podloge a jedna ma nawet jakby gril tylko ze zamurowany. Calosci dopelnia drewniany kibelek nieopodal i przeplywajacy strumyczek. Az czlowiek sie czuje troche nieswojo od nadmiaru luksusu!!
W nocy przy dachu grasuje jakis wiewiór, slychac chrupanie, chrobotanie i tupotanie. Po lesie niosą sie tez dzwieki bębnów.
Rano slychac gdzies w okolicy grajace radio - smiejemy sie ze tu taki wypas ze pewnie jest tez gdzies ukryty telewizor i porankiem załacza sie automatycznie
Rankiem przemykamy przez malownicze okolice Nowicy
Odnajdujemy fajna wyboistą drogę ze Śnietnicy do Czyrnej, ktorej jeszcze nie zdążyli zaasfaltowac na amen, wiec jedzie sie bardzo przyjemnie, a pył, błoto i rozbryzgi wody na kolejnych brodach wirują wokoło (zwlaszcza przy otwartych szybach) :)
Odwiedzamy dzis redyk karpacki ktory ma przechodzic przez okolice Wojkowej. Chlopcy w odblaskowych kamizelkach kieruja wszystkich na stromą płytówke wychodzaca na rozlegle, widokowe łaki nad wioską.
Na górze pogrywa juz jakis goralski zespól,prezentując wymyslne instrumenty. Ubrani w stroje ludowe chlopcy rozpalaja wielkie ognisko.
Jakis burmistrz czy inny wysoko postawiony przedstawiciel władz lokalnych przemawia przez megafon okragłymi zdaniami z ktorych nic nie wynika.
Turysci kreca sie z wielkimi aparatami poszukując ciekawych obiektow chcacych wejsc w kadr bo poki co wiecej tu aut na obcych blachach niz owieczek
Jakis miejscowy dopala wetknietego w lufke papierosa, roztaczając wokol zapach przywodzący na mysł Biełomory.
Czas płynie leniwie i spokojnie a wzrok bładzi wsrod dalekich szczytów sąsiednich pasm.
W koncu pojawiaja sie na horyzoncie one- owce. Echo niesie pobekiwanie a puszyste białawe kulki wybitnie przemieszczaja sie w nasza strone. Jakos ich u licha strasznie mało! Moze z 50 sztuk by sie uzbierało?
Nie wiem czemu ale nastawiałam sie na futrzastą ławice zajmująca cala poloninke!! (chyba mi zaszkodzilo oglądanie codziennych i zwyczajnych wypasów w Gorach Samsarskich - gdzie owce liczylo sie w grubych setkach, a całe połoniny az falowały od stad, zachowujacych sie jak jeden zywy organizm, przelewajac sie przez nierownosci terenu i oplataly jak koralami cale wzgorza )
Moze tutaj tych owiec tez bylo na poczatku trasy wiecej? Moze padły w drodze z wyczerpania albo zasilily stoly lokalnych notabli? Moze wilcy zjedli? Moze uprowadzili złomiarze i sprzedali dzwonki za zlom?
Ale fakt jest ze obecnosc redyku zostala symbolicznie zaznaczona- owce są.
Oprocz owiec jest tez bacówka. Mozna tam kupic oscypek i inne gatunki serów, zarowno swiezych jak i uwędzonych. Mnie najbardziej smakuje biały twardy ser do krojenia. Fajnie skrzypi w zębach. Nie pamietam jak sie go zwie, ale zakupuje spory kawał i pozeram z apetytem przez kilka kolejnych dni. Mozna tez nabyc miody, korale i kolorowe chusty.
Zakładki