Była jesień, najpierw w deszczu pniemy się objuczeni plecakami, im wyżej deszcz gęstnieje, przechodzi w śniegowe błoto, potem ciężki, oblepiający śnieg. Gdy opowiadałem to znajomym, kiwali głowami nie rozumiejąc: po co, po co w taką pogodę... był luty, już po ciemku dotarłem do schroniska w Zatwarnicy (już nie istnieje). Grzeję ręce przy kominku i mruczę, chyba tylko wariaci w taką pogodę łążą po górach. Z drugiego kąta odzywa się Gospodarz: tu sami tacy wariaci.
Witaj w klubie



Odpowiedz z cytatem
Zakładki