Niedawno opisując wyjazd w Bieszczady relację zakończyłem słowami:
Cytat Zamieszczone przez coshoo Zobacz posta
"...nie prędko znowu mi przyjdzie do głowy wyjazd w porze letniej...
Niestety słowa nie dotrzymałem

Znajomi rzucili hasło: Jedziemy na Ukrainę, jedziesz z nami? No i jak tu nie pojechać chociaż dobrze zdawałem sobie sprawę z czym wiąże się letni wyjazd w najpopularniejsze pasmo Ukrainy. Byłem już tam dwa razy ale ciągle mam do wyrównania rachunki z tym pasmem.

DOJAZD

Rozpoczynamy we trójkę, klasycznie spotykamy się w Przemyślu, Medyka, marszrutka do Lwowa. Udaję się nam z marszu wskoczyć do autobusu Lwów-Worochta. Powoli się turlamy po tych ekspresowych szosach w stronę gór. Prognozy pogody zapowiadały opady w dniu dzisiejszym i widać że musiało padać, zachmurzone góry i kałuże na drodze. Wysiadamy w Worochcie. Kierowca informuje nas że kolejny autobus będzie niedługo no to czekamy, czekamy, czekamy... Gdzieś po 30-40 min z nudów rozpijamy butelkę nalewki coby umilić oczekiwanie. O zmierzchu w końcu pojawia się autobus. Wysiadamy na przełęczy Krywopolskiej. Ciemno, rozglądamy się po okolicy za jakimś dobrym miejscem na namioty. W pobliży przystanku nic ciekawego nie widać. Zostawiamy Hontas z tobołami i idziemy z Bobem na zwiady. Po ok 200m znajdujemy to czego szukamy, kawałek ogrodzonego terenu, wiatka turystyczna, nawet jest huśtawka. Super. Rozbijamy namiociki, rozkładamy się w wiatce i miło spędzamy wieczór. Spać.

DZIEŃ 1

Klasycznie jako ranny ptaszek wstaję pierwszy. Rozglądam się po okolicy.



Robię sobie kawkę i kanapki. W takich sytuacjach zawsze zlatują się sępy...



Wstaje reszta ekipy, robią co mają zrobić a ja lecę do pobliskiego sklepu. Rzut okiem na przełęcz o poranku.



Wypijamy sobie z bobem po piwku, nawet Hontas spróbowała chociaż ona piwa nie lubi (nigdy tego nie zrozumiem :] ). Zarzucamy toboły i udajemy się w kierunku pasma Kostrzycy. Wdrapujemy się na pierwszą górkę, pojawiają się widoki. Syniak i Chomiak w Gorganach:



Zbliżamy się do przysiółka Bukowien. W oddali zachmurzone pasmo Kostrzycy.



Zagubione wioski i przysiółki. Klimaty za które kocham ukraińskie górki.





Wchodzimy do lasu i rozpoczynamy podejście.



Mijany las czasami jest ładnie porośnięty mchami, a czasami kamieniście korzenny.





W końcu wyłazimy na grzbiet. Jesteśmy na połoninie Wesnarka. Patrząc na mapę to co trzecia połonina nazywa się Wesnarka. Z daleka szczekają na nas dwa psy. Są daleko i po chwili orientujemy się że są przywiązane do drzew obok staji. Nieco niżej kiedyś było tu polskie schronisko:



Panoramka na połoninie:



Pogoda niby stale się polepsza. Chmury z Kostrzycy już sobie poszły ale Czarnohora ciągle dymi...



Idziemy dalej grzbietem, docieramy do połoniny Rogalowej.





Mijamy połoninę Fostową i nie chce nam się iść dalej. Woda zlokalizowana. Rozbijamy namioty.



Obok namiotów wycinkowe widoczki na północną stronę i góry Pokucko-Bukowińskie.



Nasze obozowisko przy miękkim wieczornym świetle:



Powoli pasmo Czarnohory zrzuca chmury.



Wieczorne lenistwo przy ognisku...



C.D.N.